miniatura

Jaką chorobą jest stwardnienie rozsiane (SM), chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Powiem tylko, że nie potrafię sobie wyobrazić życia z tą przewlekłą chorobą. A jednak znam kilka osób, które zostały nią dotknięci i nie tylko godnie ją znoszą, ale dają świadectwo wiary i ufności do Boga. Niedawno usłyszałem publiczne wyznanie kobiety chorującej właśnie na SM, które tak mnie poruszyło, dotknęło i zbudowało, że chciałbym się tym podzielić. Gdy w okresie ciąży coś niedobrego zaczęło się dziać w jej organizmie, nikt z lekarzy nie potrafił tego zdiagnozować. Dopiero po urodzeniu córki stwierdzono SM – stwardnienie rozsiane. Od tego dnia, dnia wyroku, minęło prawie 14 lat. Nie były to łatwe i przyjemne lata. Kobieta aktywna, głęboko wierząca, działająca w parafii, w Kościele, miała prawo pytać Boga: „Dlaczego ja?”. I pytała, i[...]

Musisz się zalogować aby zobaczyć zawartość. Proszę . Nie masz konta? Przyłącz się