miniatura

Jest rok 1946, jeden z najcięższych w moich wspomnieniach. Moja mama pozostała sama z pięciorgiem dzieci. Ja najstarszy, dwóch braci – najmłodszy liczący 3 lata i dwie siostry. W tych ciężkich dla nas chwilach zaopiekowała się nami siostra Maria [Martinek] z Bielska (Bielska-Białej). Dzięki niej nasza rodzina trafiła wkrótce pod opiekę sióstr diakonis z Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Tam, na „Kępie”, to był błogosławiony dla nas czas. Wiele radosnych chwil pozostaje w mej pamięci. Wspominam dobrze siostrę przełożoną Danutę [Gerke], siostrę Jadwigę [Kunert] za ich wpajanie nam, wychowankom, dobroci, poczucia piękna i rozwijania duchowej strony osobowości. Nie zapomnę nigdy siostry Dorki – jej matczynej opieki, siostry Anny (starszej) ani siostry Andzi ze szpitala w Cieszynie, która później czasami mnie, licealistę,[...]

miniatura

Postanowiłam i ja dołączyć do wspomnień o diakonisach i diakonacie „Eben-Ezer”. Na podstawie mego pobytu w Dzięgielowie dołożę garść przeżyć małego dziecka z lat 1946-1947 – dokładnej daty już nie pamiętam. Pozostały mi tylko skrawki wspomnień. Były to czasy bardzo ciężkie, powojenne. Ze względu na chorobę mamy i brak ojca, gdyż zginął na wojnie, mama była zmuszona oddać mnie na pewien czas pod opiekę sióstr do Dzięgielowa. Pośrednikiem w tym przedsięwzięciu był ks. Gustaw Broda. W mojej pamięci pozostały: dziewczynka o siwych włosach, która była świadkiem zastrzelenia swoich rodziców, sypialnia pełna białych, metalowych łóżeczek, duży kaflowy piec, koło którego spałam, jadalnia, w której niejadki czasem godzinę siedziały nad talerzem, żeby posiłek zjeść do końca. I oczywiście codzienne wieczory, gdy parami[...]

miniatura

Diakonat Żeński „Eben-Ezer”, zgromadzone w nim siostry diakonise, a także działający przy nim Ewangelicki Dom Opieki „Emaus” w dużej mierze ukierunkowały moje życie. Trafiłam w to niezwykłe miejsce jako studentka teologii ewangelickiej na praktyki diakonijne tuż po ukończeniu pierwszego roku studiów. Ogromnie się przywiązałam i w pewien sposób zostałam na zawsze. Wracam tam z dużym sentymentem, a Dom Sióstr i „Kępa”, na której jest położony, zawsze będą dla mnie miejscem, które darzę ogromnym szacunkiem. Wiąże się z nim wiele ważnych dla mnie przeżyć, wspomnień i dobrych myśli o Ludziach (tak, pisanych wielką literą!), spośród których wielu już odeszło. Podczas pięcioletnich studiów teologicznych, a potem kolejnych – pedagogicznych, wracałam do Dzięgielowa w każde wakacje. Robiłam to, co akurat było do zrobienia:[...]

miniatura

Minęła setna rocznica powołania do życia Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Obchody trwały cały rok: od września 2022 roku do września 2023 roku. W wielu spotkaniach z tej okazji brałam udział, bo „Eben-Ezer” to także mój diakonat. Dlaczego to mój diakonat? Po pierwsze, byłam najbliższą sąsiadką domu sióstr emerytek „Salem” (obecnie jest to dom parafialny dzięgielowskiej parafii). Po drugie, na wniosek siostry przełożonej Lidii Gottschalk i ks. Emila Gajdacza przez ponad 16 lat byłam członkinią zarządu i Rady Opiekuńczej Diakonatu. A po trzecie, diakonisą była siostra mojego ojca, moja ukochana ciocia Amalia Kołder, czyli siostra Agnieszka. Siostra Agnieszka wstąpiła do diakonatu przed II wojną światową i została skierowana do pracy w Bystrej Śląskiej, w sanatorium przeciwgruźliczym, później do Szpitala Śląskiego[...]

miniatura

– czyli o świętości i… pamięci węchowej W pamięci najpierw pojawia się zapach aksamitek, których bujnymi rzędami ogrodnik Jan Michał sumiennie obsadzał drogę do baraku „Eben-Ezer”, jak nazywano powojenny budynek diakonatu. Zapach, zapach, zapach. To moje pierwsze mocne skojarzenie wiążące się ze świętością tego miejsca. Wspólne zdjęcie przed Domem Sióstr po jego poświęceniu Następnie woń jabłek z naszego dużego sadu, które jako dziewczynka woziłam siostrom na dwukołowym wózku, by miały obfitość tego, z czego robi się przetwory na zimę. Prośbę mamy i babci spełniałam z radością, bo przy okazji myszkowałam po zakamarkach „Eben-Ezer”. Pod pretekstem szukania drogi powrotnej z kuchni do wyjściowych drzwi, krążyłam od piwnic po korytarze i hall na parterze z pięknym kominkiem, na gzymsie którego stały śliczne dzbanki[...]

miniatura

Moje „Eben-Ezer” to ludzie i wspólne z nimi wędrowanie, to bycie z nimi w drodze. Kiedyś były to siostry diakonise, dziś prócz nich to przede wszystkim mieszkańcy Ewangelickiego Domu Opieki „Emaus”, ale także pracownicy naszych domów.„Być w drodze” – dla Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” to 100 lat, dla mnie już 85, z tego wspólnie z diakonatem nieco ponad 50. Te nasze drogi biegły czasem równolegle, niekiedy się przecinały, a często była to jedna droga. Moje być w drodze z „Eben-Ezer” to przed laty coroczne spotkania z siostrami oraz uczennicami Roku służby dla Pana w naszej dużej, cieszyńskiej jadalni na tzw. kolędowaniu. Odbywało się to przy pachnącej, wysokiej, bo prawie 3-metrowej choince. Po poczęstunku, który z przyjemnością przygotowywałam, następowało radosne śpiewanie kolęd, przeplatane czytaniem ciekawych anegdot[...]

miniatura

Najczęściej jest tak, że lata mijają nam szybko, a my, jak stwierdza psalmista, „ulatujemy”. Czasem jednak może się zdarzyć rok tak inny, tak niezwykły i pełen wydarzeń, że mamy wrażenie, iż mógłby zastąpić nawet kilkadziesiąt lat życia. Tak było w przypadku Roku służby dla Pana, w którym uczestniczyłam 40 lat temu, od jesieni 1983 do jesieni 1984 roku. Ten szczególny rok zdarzył się w moim życiu w najbardziej odpowiednim czasie. Właściwy czas Jako dwudziestolatka, po pierwszym roku studiów ekonomicznych, nie miałam sprecyzowanych życiowych planów. Niosłam ciężar przeżyć z dzieciństwa związanych z rozwodem moich rodziców, a potem alkoholizmem mojego ojczyma. Desperacko poszukiwałam miłości, poczucia bezpieczeństwa i sensu życia. Postanowiłam nie kontynuować studiów i 17 września 1983 roku, gdy diakonat obchodził jubileusz[...]

miniatura

Moje drogi życiowe były dziwne, mieszkałam w okolicach Słupska. Przyjechałam na Śląsk Cieszyński, gdzie poznałam mamę ks. Marcina Lukasa. Ona zabrała mnie w lipcu do Dzięgielowa na ewangelizację. Tam się spotkałam z siostrami diakonisami. Usłyszałam od nich, że można się zgłosić do diakonatu na jeden rok. Zgłosiłam się i nie żałuję. To był dobry rok. Moje życie nie było łatwe, bo moja mama umarła, gdy miałam 13 lat. Ja też nie byłam łatwa. Siostry jednak nauczyły mnie życia na co dzień. W Bielsku poznałam s. Wandę Korfanty. Bardzo ją polubiłam. Trochę pomagałam, gdzie mogłam, ale już po Roku służby dla Pana. Poznałam też s. Martę z Miechowic. Tam pracowałam w domu opieki dla osób starszych „Ostoja Pokoju”. Potem wyjechałam do Niemiec, gdzie się urodziłam. Mam dalej kontakt z Dzięgielowem. Co roku bywałam na Tygodniach[...]

miniatura

Gdy pojawiłam się w domu sióstr, żeby spisać wspomnienia s. Anny, na początku usłyszałam niezwykle cenne słowa, które mnie poruszyły i pobudziły do refleksji. W świecie, w którym żyjemy, warto być „kimś”, opłaca się „mieć”, ale dziwi, żeby poświęcać się dla Boga? To nie jest popularne, a jednak moja rozmówczyni z radością w głosie i z uśmiechem na twarzy, opowiadając o swojej służbie powiedziała: „Warto było żyć, żeby pomagać innym”. s. Anna Cieślar Na Rok służby dla Pana zgłosiłam się za namową mojego taty w 1970 roku, w wieku 16 lat. Bardzo miło wspominam ten czas, zaś praca, jaką wykonywałam, bardzo mi odpowiadała. Wspominam też z tego okresu siostrę Rutę Fromm, która była dla mnie autorytetem, która prowadziła wspaniałe wykłady dla nas, i od której nauczyłam się wielu cennych rzeczy. Potem przydawały[...]

miniatura

Moje „Eben-Ezer” to długi okres w moim życiu, w którym Bóg pozwolił mi na bycie i wykonanie małej cząstki w tym wielkim dziele. To szczególne dla mnie miejsce. s. Helen – Helena Pinkas Wszystko rozpoczęło się od Tygodni Ewangelizacyjnych, w których brałam udział, a potem, zachęcona przez byłą uczennicę Roku służby dla Pana, sama na taki właśnie rok służby się zdecydowałam. Nie mogłam się tego momentu doczekać, bo najpierw musiałam skończyć szkołę gastronomiczną. Mimo to pożegnanie z rodziną było trudne, bo najmłodsza siostra miała tylko trzy latka, więc nie obeszło się bez łez. Towarzyszyło mi jednak słowo z Księgi Izajasza 6,8: „Kogo poślę? I kto tam pójdzie?”. I moja odpowiedź: „Oto jestem, poślij mnie!”. Taki był początek mojej służby. Jako młode siostry wykonywałyśmy pracę z myślą, że czynimy[...]