miniatura

Jeżeli Bóg pozwoli, będziemy w tym roku świętować 100 lat Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer”. Z tego długiego okresu 62 lata – to także mój czas w diakonacie i w służbie dla Tego, który powołał to Dzieło i mnie powołał do życia, aby w którymś momencie powiedzieć do mnie: „Pójdź za mną!”. s. Daniela – Danuta Ferek Pan Bóg posłużył się wówczas siostrą diakonisą, która zaprosiła mnie do udziału w Tygodniu Ewangelizacyjnym w Miechowicach. Upłynęło jeszcze trochę czasu, zanim byłam gotowa i zapukałam do drzwi Diakonatu „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Rok Służby dla Pana, kolejny rok kandydacki i po dwóch latach można było rozpoznać po stroju, że jestem diakonisą. Wyświęcenie nowych diakonis w 1969 roku, w środku s. Alina; pierwsza z prawej s. Daniela    Zaczęło się życie diakonisy. Myślę, że[...]

miniatura

Urodziłam się i wychowałam w domu, w którym życie religijne było pielęgnowane. Rodzice czytali Biblię, śpiewali razem z nami pieśni, ojciec nam, dzieciom, opowiadał biblijne historie. Widziałam rodziców modlących się na kolanach. Chodziliśmy do kościoła. s. Alina – Helena Ciosk W kościele dowiedziałam się, że w Dzięgielowie są Zakłady „Eben-Ezer” gdzie opuszczonymi starcami i dziećmi opiekują się siostry diakonise. A potem w mojej parafii w ramach czasu pasyjnego odbywała się tygodniowa ewangelizacja, na którą byli zapraszani różni kaznodzieje, między innymi siostra Jadwiga Kunert, której Bóg użył w taki sposób, że moje serce zostało poruszone. Ponieważ siostra Jadwiga usługiwała Słowem Bożym na godzinach biblijnych i innych spotkaniach, starałam się w nich uczestniczyć. I tak powoli Bóg torował moją drogę do[...]

miniatura

Pierwszy bliższy kontakt z siostrami miałam w dniu pogrzebu siostry Jadwigi Kunert w 1970 roku. Zostałam poproszona o pomoc w przygotowaniach przed pogrzebem. Pojechałam z koleżanką. Dziś nie pamiętam, co dokładnie robiłyśmy, ale mam nadzieję, że nasza pomoc na coś się przydała. Jedno zdarzenie z tamtego czasu zapadło mi w serce. Siostra przełożona Danuta Gerke prosiła, bym zaniosła list pani Raszykowej, która mieszkała niedaleko Domu Sióstr. Wracając spotkałam siostrę przełożoną, a ona zapytała mnie, czy doręczyłam list. Odpowiadając twierdząco usłyszałam: „Dziecinko, zapamiętaj: jeżeli ktoś cię o coś poprosi, przyjdź i powiedz, że to załatwiłaś”. Ta lekcja pozostała mi w pamięci do dziś. To było w sierpniu, a we wrześniu – zachęcona przez rodziców – zgłosiłam się na Rok Służby dla Pana. Przyznam, że miałam[...]

miniatura

Do Roku Służby dla Pana zachęcał mnie ówczesny proboszcz parafii w Szczytnie ks. Alfred Jagucki. Mówił: „Dobrze by było, gdybyś pojechała do Dzięgielowa”. Nie miałam pojęcia, gdzie to jest. Szukałam na mapie i nawet się cieszyłam, że to tak daleko, bo lubiłam podróżować.    Na dworzec PKP w Bażanowicach przyszła po mnie gromadka dzieci ze szkółki niedzielnej z wózkiem na bagaże. W Domu Sióstr przywitała mnie siostra Jadwiga Kunert. Od razu mi się tu spodobało. Niestety, po 3 miesiącach dostałam list z domu od brata, że mam natychmiast wracać, bo wszyscy się pochorowali i nie ma komu pracować, a mieliśmy 30 hektarów pola. Siostra przełożona Danuta Gerke i siostra Jadwiga radziły mi, żebym wróciła do domu, a potem się zobaczy. Po trzech latach mogłam znowu pomyśleć o powrocie do „Eben-Ezer”. Przez cały ten[...]

miniatura

Pochodzę z Mazur. Moje „Eben-Ezer” rozpoczęło się od przeczytania w „Strażnicy Ewangelicznej” wezwania na Rok służby dla Pana w Diakonacie „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Przyjechałam z północy na południe Polski i znalazłam się w zupełnie innym świecie. Podopieczni domu opieki wówczas częściej niż dziś używali gwary śląskiej i wielu słów nie rozumiałam. Kobiety w niedzielę ubierały się w śląskie stroje. Wzięłam udział w pierwszym nabożeństwie w kaplicy Domu Sióstr, na które przychodzili dzięgielowianie. Wtedy pierwszy raz zobaczyłam wiele kobiet w czepcach na głowach. Widząc białe opaski na czole myślałam, że boli je głowa, ale żeby aż tyle kobiet naraz? Siedziałam obok koleżanki, również z Mazur. Gdy rozpoczęła się liturgia i ksiądz, już w starszym wieku, zaczął drżącym głosem śpiewać antyfony, obie[...]

miniatura

To nie było takie łatwe, jak jechało się tak daleko – stąd, z Dzięgielowa, na Mazury. Człowiek jechał z duszą na ramieniu. Byłyśmy trochę przygotowane, bo matka przełożona nas przygotowała, ale jednak czułyśmy okropny lęk. Jechałyśmy i stale powtarzałyśmy: „Pan Bóg jest mą siłą i obroną miłą. Stać bezpiecznie może, bo ma Ciebie, ma dusza”. I z tą ufnością się jechało. Ludzi tamtejszych się nie znało. Nie wiadomo było, co nas czeka? „Słabym ja, lecz silnym Ty. Jezu bądź pomocą mi”, powtarzałyśmy. Jechałam z siostrą Krystyną, która też pochodziła z Wisły. I tak, dzięki Wszechmocnemu, jednak myśmy tam przyjechały. Jechało się całą noc i cały dzień. W wieczór dotarłyśmy na Mazury. Zmęczone po długiej podróży wkrótce zasnęłyśmy. Śpimy, a tu naraz po moście w Sorkwitach przejechał pociąg. Dudniło[...]