miniatura

  Niedawno coś niedobrego przydarzyło się naszemu kotu. Coś stało się z jego łapkami, nie potrafił biegać jak zawsze, tylko leżał jak martwy pod dachem starego garażu. Chciałam mu pomóc, zobaczyć czy jest ranny, lecz on strasznie na mnie syczał i nie dopuszczał do siebie, zupełnie jakby mnie nie poznawał. Kiedy w końcu zaczęłam go głaskać, złapał moją dłoń w swoje szpony i dotkliwie mnie zranił. Na koniec nie mógł schować pazurów, więc pomógł sobie zębami – polała się krew. Pobiegłam czym prędzej do domu, aby opatrzyć swoje rany. W tym momencie pamięć podpowiedziała mi, że już przeżywałam podobną sytuację, pełną czyjejś nieuzasadnionej porażki. W czasach mojej młodości znałam pewnego człowieka, którego poraniło na duszy i na ciele niechętne otoczenie, fałszywa przyjaźń, kpiny ze strony pseudoprzyjaciół.[...]

Musisz się zalogować aby zobaczyć zawartość. Proszę . Nie masz konta? Przyłącz się