miniatura

– czyli po co jest ksiądz W tym cyklu pokazuję rzeczywistość z mojej perspektywy, chociaż pisanie trochę o sobie nie zawsze jest proste. Staram się bowiem zachować obiektywizm, na tyle, na ile jest to możliwe, a jednocześnie być w zgodzie z samym sobą. Nie inaczej jest i teraz, gdy pytanie dotyczy mnie osobiście, a brzmi: „Po co jest ksiądz?”. Można by zadać to pytanie nieco inaczej: „Po co nam ksiądz, przecież wierzymy w powszechne kapłaństwo?”. Czyż nie oznacza to, że każdy może nauczać? Do każdego przecież Wszechmogący może przemawiać. Oczywiście, że nie i oczywiście, że tak! Każdy może reperować swój samochód nie trzeba do tego mieć dyplomu ukończenia odpowiedniej szkoły. Nie każdy natomiast może takie usługi świadczyć dla wszystkich, mało tego, nie każdy może podpisywać się pod obowiązkowym przeglądem[...]

miniatura

Lekarz, terapeuta, psycholog, pielęgniarka oddziałowa, duchowny, każdy z nich ma inne kompetencje. Każdy trochę inaczej patrzy na pacjenta. Dzięki temu na spotkaniach zespołu terapeutycznego mogą wspierać się wzajemnie swoją wiedzą i doświadczeniem – ze względu na proces zdrowienia pacjenta. To sytuacja idealna, w naszych warunkach zespół terapeutyczny często nie ma aż tak bogatego składu. Bez względu jednak na jego wielkość, zawsze jest to grupa zaangażowanych osób, którym chodzi o dobro pacjenta. Dzięki temu, że mają różny staż, różne doświadczenia zawodowe i osobiste historie, a w efekcie różną perspektywę i różny kontakt z pacjentem – wzbogacają się zasoby zespołu terapeutycznego. Pomaga to głębiej, lepiej postrzegać i poznać pacjenta, nie po to, żeby sobie o kimś pogadać czy wręcz poplotkować, lecz by stwarzać najlepsze[...]

miniatura

– znajdowanie nadziei pomimo trudności Nie jestem ekspertem w zakresie konwersji, ponieważ jestem zaledwie niedawno ordynowanym duchownym. Nie mam takiego doświadczenia duszpasterskiego, jakie zapewne posiadają inni duchowni. Jednak konwersja jest mi o tyle bliska, że moi rodzice podjęli decyzję o wstąpieniu do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, a podczas studiów teologicznych postanowiłem, że napiszę pracę magisterską na ten temat. Wnioski, które w niej zawarłem dają, jak sądzę, do myślenia. Praca pt. Konwersja w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce – wyzwania duszpasterskie powstała w 2018 roku, jeszcze przed skierowaniem mnie do służby w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie. Moje wnioski opierają się głównie na ankietach, które zbierałem w latach 2017-2018, dlatego wszelkie podobieństwo do osób bądź[...]

miniatura

„Ciągły niepokój na świecie, wojny i wojny bez końca, jakże niepewna jest ziemia, jękiem i gniewem drgająca” – brzmią słowa jednej ze znanych pieśni młodzieżowych. W czasach mojej wczesnej młodości była ona jedną z wielu śpiewanych w trakcie spotkań młodzieży. Niezbyt przeze mnie lubianą, bo miałam przekonanie, że tekst jest trochę przejaskrawiony. Owszem, gdzieś tam bywają wojny, ale nie ciągle i nie bez końca. W młodości czas biegnie jakby wolniej. Dorastałam w okresie względnego pokoju i bezpieczeństwa. Jako nastolatce, szczególnie po przełomie 1989 roku, przyszłość jawiła mi się w optymistycznych barwach. Upadł komunizm, upadła „żelazna kurtyna” więc wydawało się, że może być już tylko lepiej! I w wielu aspektach było, choć dorosłe życie raczej nie było usłane różami, a lata 90. i kolejne dekady – cóż, w[...]

miniatura

Jest rok 1946, jeden z najcięższych w moich wspomnieniach. Moja mama pozostała sama z pięciorgiem dzieci. Ja najstarszy, dwóch braci – najmłodszy liczący 3 lata i dwie siostry. W tych ciężkich dla nas chwilach zaopiekowała się nami siostra Maria [Martinek] z Bielska (Bielska-Białej). Dzięki niej nasza rodzina trafiła wkrótce pod opiekę sióstr diakonis z Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Tam, na „Kępie”, to był błogosławiony dla nas czas. Wiele radosnych chwil pozostaje w mej pamięci. Wspominam dobrze siostrę przełożoną Danutę [Gerke], siostrę Jadwigę [Kunert] za ich wpajanie nam, wychowankom, dobroci, poczucia piękna i rozwijania duchowej strony osobowości. Nie zapomnę nigdy siostry Dorki – jej matczynej opieki, siostry Anny (starszej) ani siostry Andzi ze szpitala w Cieszynie, która później czasami mnie, licealistę,[...]

miniatura

– czyli ekumenia może być po coś Jedna ze znanych komedii Szekspira nosi tytuł Wiele hałasu o nic. Pomijając jej treść, myślę, że ów tytuł niejednokrotnie opisuje to, co czasem robimy. Można też przeformułować ten tytuł na: Wiele gadania po nic lub Wiele szumu o niczym. Czy dotyczy to ekumenii? Oczywiście zależy to od tego, jak ją pojmujemy. Jeśli patrzymy na siebie nawzajem z rezerwą czy wręcz z podejrzliwością, jeśli chcemy temu drugiemu udowodnić albo przynajmniej pokazać, że to my jesteśmy lepsi, właściwsi, prawdziwie biblijni, to tak, dotyczy. Jeśli używamy ekumenii, żeby przyciągnąć ludzi z innych Kościołów do nas, co z zasady jest nieuczciwe, to faktycznie lepiej taką „ekumenię” sobie odpuścić. Można oczywiście znaleźć całą gamę argumentów, od tych podszytych poczuciem wyższości po te wynikające ze strachu. Jak[...]

miniatura

Postanowiłam i ja dołączyć do wspomnień o diakonisach i diakonacie „Eben-Ezer”. Na podstawie mego pobytu w Dzięgielowie dołożę garść przeżyć małego dziecka z lat 1946-1947 – dokładnej daty już nie pamiętam. Pozostały mi tylko skrawki wspomnień. Były to czasy bardzo ciężkie, powojenne. Ze względu na chorobę mamy i brak ojca, gdyż zginął na wojnie, mama była zmuszona oddać mnie na pewien czas pod opiekę sióstr do Dzięgielowa. Pośrednikiem w tym przedsięwzięciu był ks. Gustaw Broda. W mojej pamięci pozostały: dziewczynka o siwych włosach, która była świadkiem zastrzelenia swoich rodziców, sypialnia pełna białych, metalowych łóżeczek, duży kaflowy piec, koło którego spałam, jadalnia, w której niejadki czasem godzinę siedziały nad talerzem, żeby posiłek zjeść do końca. I oczywiście codzienne wieczory, gdy parami[...]

miniatura

– czyli komisja rewizyjna Z czasów słusznie minionych pamiętam emocje towarzyszące wyprawie do drugiej części mojego rodzinnego miasta, która do dziś leży w sąsiednim państwie. Wtedy jednak trzeba było przejść kontrolę graniczną, okazać przepustkę albo paszport. Trzeba też było być gotowym na kontrolę tego, co się ze sobą niesie. Być może na podstawie doświadczeń z tamtych czasów wszelkie kontrole kojarzą się nam z niebezpieczeństwem straty. Czy dobrze? Mam wrażenie, że nie. Ponieważ czasy były nielekkie, rodzice kupili mi w Czechach buty i z obawą przechodzili przez przejście graniczne przenosząc mnie, ubranego w ów nowy nabytek, na tzw. barana. Takie opowieści krążą zapewne w wielu rodzinach. Przypomina mi się jednak również wyjazd moich dzieci na szkolną wycieczkę i policjanci, którzy przed wyjazdem sprawdzali autokar,[...]

miniatura

Diakonat Żeński „Eben-Ezer”, zgromadzone w nim siostry diakonise, a także działający przy nim Ewangelicki Dom Opieki „Emaus” w dużej mierze ukierunkowały moje życie. Trafiłam w to niezwykłe miejsce jako studentka teologii ewangelickiej na praktyki diakonijne tuż po ukończeniu pierwszego roku studiów. Ogromnie się przywiązałam i w pewien sposób zostałam na zawsze. Wracam tam z dużym sentymentem, a Dom Sióstr i „Kępa”, na której jest położony, zawsze będą dla mnie miejscem, które darzę ogromnym szacunkiem. Wiąże się z nim wiele ważnych dla mnie przeżyć, wspomnień i dobrych myśli o Ludziach (tak, pisanych wielką literą!), spośród których wielu już odeszło. Podczas pięcioletnich studiów teologicznych, a potem kolejnych – pedagogicznych, wracałam do Dzięgielowa w każde wakacje. Robiłam to, co akurat było do zrobienia:[...]

miniatura

Minęła setna rocznica powołania do życia Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Obchody trwały cały rok: od września 2022 roku do września 2023 roku. W wielu spotkaniach z tej okazji brałam udział, bo „Eben-Ezer” to także mój diakonat. Dlaczego to mój diakonat? Po pierwsze, byłam najbliższą sąsiadką domu sióstr emerytek „Salem” (obecnie jest to dom parafialny dzięgielowskiej parafii). Po drugie, na wniosek siostry przełożonej Lidii Gottschalk i ks. Emila Gajdacza przez ponad 16 lat byłam członkinią zarządu i Rady Opiekuńczej Diakonatu. A po trzecie, diakonisą była siostra mojego ojca, moja ukochana ciocia Amalia Kołder, czyli siostra Agnieszka. Siostra Agnieszka wstąpiła do diakonatu przed II wojną światową i została skierowana do pracy w Bystrej Śląskiej, w sanatorium przeciwgruźliczym, później do Szpitala Śląskiego[...]