miniatura

Gdy pojawiłam się w domu sióstr, żeby spisać wspomnienia s. Anny, na początku usłyszałam niezwykle cenne słowa, które mnie poruszyły i pobudziły do refleksji. W świecie, w którym żyjemy, warto być „kimś”, opłaca się „mieć”, ale dziwi, żeby poświęcać się dla Boga? To nie jest popularne, a jednak moja rozmówczyni z radością w głosie i z uśmiechem na twarzy, opowiadając o swojej służbie powiedziała: „Warto było żyć, żeby pomagać innym”. s. Anna Cieślar Na Rok służby dla Pana zgłosiłam się za namową mojego taty w 1970 roku, w wieku 16 lat. Bardzo miło wspominam ten czas, zaś praca, jaką wykonywałam, bardzo mi odpowiadała. Wspominam też z tego okresu siostrę Rutę Fromm, która była dla mnie autorytetem, która prowadziła wspaniałe wykłady dla nas, i od której nauczyłam się wielu cennych rzeczy. Potem przydawały[...]

miniatura

Wychowany zostałem w wyznaniu rzymskokatolickim. Mojemu poprzedniemu Kościołowi zawdzięczam otrzymanie Chrztu Świętego oraz poznanie Biblii. Jednak szereg założeń doktrynalnych katolicyzmu od dawna budziło moje zastrzeżenia. Dotyczy to przede wszystkim kultu świętych oraz tezy, że źródłem Objawienia ma być, obok Pisma Świętego, także tzw. Tradycja. Ponadto trudno było mi dostrzec Dobrą Nowinę w przekazie opartym na przykrym tonie, w jakim pewna część duchownych zwraca się do wiernych oraz w poruszaniu podczas kazań tematów pozareligijnych. Zresztą, odkąd sięgam pamięcią w dorosłe życie, nigdy chyba nie uważałem się za katolika, zawsze bliższe było mi ogólne pojęcie chrześcijanina. Od dawna też ważniejsze od rytualizmu religijnego jest dla mnie czynienie dobra na co dzień. Pierwsze doświadczenia Po raz pierwszy o zmianie wyznania[...]

miniatura

Moje „Eben-Ezer” to długi okres w moim życiu, w którym Bóg pozwolił mi na bycie i wykonanie małej cząstki w tym wielkim dziele. To szczególne dla mnie miejsce. s. Helen – Helena Pinkas Wszystko rozpoczęło się od Tygodni Ewangelizacyjnych, w których brałam udział, a potem, zachęcona przez byłą uczennicę Roku służby dla Pana, sama na taki właśnie rok służby się zdecydowałam. Nie mogłam się tego momentu doczekać, bo najpierw musiałam skończyć szkołę gastronomiczną. Mimo to pożegnanie z rodziną było trudne, bo najmłodsza siostra miała tylko trzy latka, więc nie obeszło się bez łez. Towarzyszyło mi jednak słowo z Księgi Izajasza 6,8: „Kogo poślę? I kto tam pójdzie?”. I moja odpowiedź: „Oto jestem, poślij mnie!”. Taki był początek mojej służby. Jako młode siostry wykonywałyśmy pracę z myślą, że czynimy[...]

miniatura

– rozmowa z siostrą Wandą Wieczorek o życiu i służbie „Rozmyślam o rozkazach twoich i patrzę na drogi twoje” – czytamy w Psalmie 119,15. Jak opisałaby siostra w skrócie swoją drogę życia i służby? – Długa, czasem nierówna, pełna zakrętów, ciekawa, choć często „pod górkę”. s. Wanda Wieczorek Czy w dzieciństwie albo we wczesnej młodości miała siostra jakieś wyobrażenie o swoim przyszłym życiu, wybraną konkretną drogę? I czy właśnie tę drogę, którą siostra podąża? – Nie, raczej nie pomyślałabym wtedy o czymś takim. Pamiętam, że moja mama co pewien czas mi mówiła: „Zaprowadzę cię do Dzięgielowa na rok służby”. A ja jej kiedyś odpowiedziałam: „Może jeszcze byś chciała, żebym siostrą diakonisą została?”. Nie wiem, czy coś mi na to odpowiedziała, ale w 1978 roku znalazłam się w Dzięgielowie na[...]

miniatura

Jaką chorobą jest stwardnienie rozsiane (SM), chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Powiem tylko, że nie potrafię sobie wyobrazić życia z tą przewlekłą chorobą. A jednak znam kilka osób, które zostały nią dotknięci i nie tylko godnie ją znoszą, ale dają świadectwo wiary i ufności do Boga. Niedawno usłyszałem publiczne wyznanie kobiety chorującej właśnie na SM, które tak mnie poruszyło, dotknęło i zbudowało, że chciałbym się tym podzielić. Gdy w okresie ciąży coś niedobrego zaczęło się dziać w jej organizmie, nikt z lekarzy nie potrafił tego zdiagnozować. Dopiero po urodzeniu córki stwierdzono SM – stwardnienie rozsiane. Od tego dnia, dnia wyroku, minęło prawie 14 lat. Nie były to łatwe i przyjemne lata. Kobieta aktywna, głęboko wierząca, działająca w parafii, w Kościele, miała prawo pytać Boga: „Dlaczego ja?”. I pytała, i[...]

miniatura

Nie ma chyba takiego człowieka, który by nie cenił sobie rodzinnego domu. W naszym domu wyrosło już trzecie pokolenie, jednak teraz mieszkam tylko z najmłodszą córką. Moje wspomnienia z dzieciństwa są przepojone pieśniami, które moja mama nuciła przy kołowrotku. Do szkoły chodziłam pieszo, miałam do pokonania ponad dwa kilometry. Do wyboru miałam dwie trasy. Jedna prowadziła koło starej papierni, a druga przez olszynę i dalej koło rzeki. Mama nie odprowadzała mnie do szkoły, tylko wydała obowiązujące na stałe polecenie, aby nie zbaczać nigdy z drogi i iść prosto do szkoły, a po lekcjach spieszyć się do domu. Lecz pewnego dnia wybrałam drogę wiodącą przez olszynę. Niestety przy zejściu schodami z głównej drogi przydarzył mi się groźny wypadek. Spadłam z tych schodów uderzając głową po betonowych stopniach. Długo leżałam[...]

miniatura

Jeszcze do niedawna uważałam, że każdy z nas musi stawić czoła wszystkim problemom sam. Czy tak jednak musi być? Czy jesteśmy zdani tylko na siebie? Jako młoda dziewczyna bardzo chciałam znaleźć miłość życia. Po latach szukania ideału zaczynałam wątpić, czy znajdę bliską mi osobę. Pewnego dnia poznałam chłopaka. Okazało się, że połączyło nas coś szczególnego. Byliśmy nierozłączni i wiedzieliśmy, że chcemy spędzić resztę życia razem. Jednak życie nie jest do końca takie kolorowe jakby się mogło wydawać. Mój chłopak był innowiercą. Na początku było dla mnie czymś dziwnym, iż jako osoba dorastająca w rodzinie ewangelickiej nagle zaczęłam chodzić do kościoła rzymskokatolickiego. Z czasem jednak stało się to normalnością. Dla innych mój wybór był czymś nieakceptowalnym. Po dwóch latach wzięliśmy ślub, urodziła nam[...]

miniatura

„W jasne dni i grozy czas” – w ciągu swojego ponad pięćdziesięcioletniego życia wiele razy śpiewałam te słowa, stanowiące ostatni wers pieśni Brońże, Panie, nas na wieki, śpiewanej na zakończenie nabożeństwa. Nigdy jednak nie miały one takiego wydźwięku, jak w trakcie mijających dwunastu miesięcy od rozpoczęcia brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę. W tym czasie wyrażenia takie, jak „dawne niepokoje” czy „grozy czas” nabrały bardzo konkretnego znaczenia, namacalnego i zrozumiałego dla wszystkich współcześnie żyjących, bez względu na wiek i życiowe doświadczenie. Ja jednak chciałabym sięgnąć do znacznie odleglejszych doświadczeń z mojego życia, do czasu młodzieńczej jeszcze beztroski lat studenckich. To właśnie wtedy wydarzyło się w moim życiu coś, czego nigdy nie zapomnę i co miało dla mnie podobną wagę, jak dla[...]

miniatura

Kiedy śpiewam pieśń „Brońże, Panie, nas na wieki”, nieraz przechodzą mnie dreszcze. Poruszają mnie zarówno słowa, jak i melodia tej pieśni. Śpiewając ją na koniec nabożeństwa mam odczucie, że jednoczę się w modlitwie ze znanymi i nieznanymi mi ludźmi, wołam „ratuj, chroń i prowadź” wspólnie z tymi, którzy podobnie jak ja wspominają trudne chwile, doświadczenia, proszą, podobnie jak ja, o Bożą pomoc. Myślę, że w pewien sposób każdy z nas doświadcza, iż Bóg ratuje nas i chroni, szczególnie w trudnych, traumatycznych sytuacjach. Chyba za mało o tym mówimy, za mało się tym dzielimy. A to, jak sądzę, mogłoby być źródłem pociechy, nadziei, dla tych z nas, którzy wyjątkowo trudny czas przechodzą właśnie teraz. Konkurs literacki „W jasne dni i grozy czas”, może być źródłem takiej pociechy, może zainspirować do dzielenia[...]

miniatura

  Nieznany dotąd wirus zmienił życie wielu ludzi na całym świecie. Odcisnął też swoje piętno na Mazurach.   Prolog W ostatnim tygodniu stycznia 2020 roku spełnialiśmy z żoną jedno ze swoich marzeń – uczestniczyliśmy w wycieczce objazdowej po Izraelu. Pewnego wieczoru, pełni wrażeń odpoczywaliśmy w hotelowym pokoju w Tyberiadzie nad Jeziorem Genezaret. Korzystając z okazji, że w hotelu był dostęp do sieci wi-fi, przeglądałem w smartfonie wiadomości ze świata. Moją uwagę przykuł artykuł o nowej chorobie rozprzestrzeniającej się w Chinach, a zwłaszcza w mieście Wuhan. Artykuł mógł budzić zaniepokojenie, ale pocieszałem się faktem, że Chiny są daleko, a poza tym przecież znane z poprzednich lat epidemie SARS i MERS zakończyły się szybko i nie wyrządziły większej szkody światu. Pamiętam jednak, że to, co wówczas przeczytałem w[...]