miniatura

„Tymczasem Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa. Posłał więc swoich uczniów z pytaniem: Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. Mt 11,2-3 (BE)

Adwent! – czas oczekiwania na przyjście Mesjasza. Ten okres w roku kościelnym wzywa nas do spoglądania w przyszłość, do kierowania wzroku na Tego, który był, jest i ma przyjść, na Pana wszystkich czasów – Jezusa Chrystusa. Od razu pojawiają się pytania o nasz adwent, o to czy i jak czekamy? Na co czekamy? Czy kierujemy wzrok we właściwym kierunku? Oczekiwać można bowiem bardzo różnie. Może być czekanie bierne, obojętne, bez emocji, gdyż tak po prostu należy. Albo inne: pełne emocji, napięć, przygotowań.

Wspominam niedawne oczekiwanie na jubileusz 100-lecia diakonatu „Eben-Ezer”: ciągłe spotkania, nowe pomysły, przygotowania pełne właśnie napięć, emocji, wielkich nadziei. Wspominam też, jak zamknięta w czterech ścianach, w powodu covidu, czekałam na wiadomość ze szpitala. Temu oczekiwaniu towarzyszył lęk, niepewność, wątpliwości, pytania, napięcie i ciągle jeszcze nadzieja.

Uczniowie Jana Chrzciciela wraz z nim samym również czekają na Tego „który miał przyjść”, którego przyjście było zapowiadane, na przyjście Mesjasza. Nie mają pewności, czy to, co słyszą i widzą – że niewidomi odzyskują wzrok, kulawi znowu chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli powracają do życia, a ubogim jest głoszona Dobra Nowina – czy za tym stoi właśnie ów zapowiedziany Mesjasz. I dlatego pada pytanie: „Czy to Ty jesteś Tym, który miał przyjść, czy też mamy oczekiwać innego?” Oni są ludźmi Adwentu, tymi, którzy czekają, wypatrują i na pewno nie jest to czekanie bierne, jest to oczekiwanie pełne napięcia, nadziei, oczekiwanie naznaczone czuwaniem.

Któż z nas kiedyś nie czuwał? Czuwa matka, niekiedy przez wiele nocy, przy łóżku chorego dziecka, czuwają strażnicy lub żołnierze na granicy, czuwa lekarz w szpitalu na nocnym dyżurze, czuwają dróżnicy na przejazdach kolejowych. I od tego ich czuwania zależy bardzo wiele: czyjeś życie, czyjeś zdrowie, czyjeś dobro, czyjeś bezpieczeństwo, wreszcie czyjeś szczęście. Tu nie można przeoczyć tej cieniutkiej linii na szpitalnym monitorze czy sygnału o zbliżającym się do przejazdu pociągu. Cena chwili nieuwagi może być ogromna.

Ale jest też inne czuwanie. Czuwanie wspólne, nam wszystkim. Od tego czuwania, tej nieustannej gotowości zależeć będzie życie w wymiarze wiecznym. I nie bliżej nieokreślonej osoby, ale nasze własne! Pan przyjdzie, jest bliżej niż myślimy. Jest tuż przed drzwiami, a może już stoi w drzwiach.

Takim człowiekiem oczekującym, czuwającym człowiekiem Adwentu był kapłan Zachariasz. Ewangelista Łukasz mówi o nim, że wraz żoną Elżbietą, „byli sprawiedliwi przed Bogiem i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pana” (por. Łk 1,5-25). To nie była pobożność na pokaz, przed ludźmi. To było życie, które należało do Boga. On ze swoim narodem wpatrywał się w przyszłość, wyglądał przyjścia Mesjasza. W ciągu wieków wydarzyło się bardzo wiele: powstawały i padały państwa, wznoszone były i rozsypywały się mury miast, rodziły się i przemijały pokolenia. A mesjańska nadzieja trwała. To niesamowite. Trwały – głęboka wiara, ufność i nadzieja! W tym oczekiwaniu Zachariasz przechodzi próbę, gdy trudno mu uwierzyć w narodziny potomka, na którego daremnie, tak długo już wraz z żoną czekają. Ta próba polega na posłusznym działaniu, na wypełnianiu Bożej woli – wbrew wszystkiemu. A końcem tego jest wysławianie Boga (por. Łk 1,64).

I właśnie takie Zachariaszowe patrzenie z nadzieją w przyszłość, taka Zachariaszowa sprawiedliwość, jego posłuszeństwo i wypełnianie woli Bożej powinno cechować człowieka Adwentu.

Czy jesteśmy ludźmi Adwentu? Bądźmy! Amen.

3. Niedziela w Adwencie

„Zwiastun Ewangelicki” 23/2023