miniatura

Jan Czyż (1935–2022)

W Bielsku-Białej 30 marca 2022 r. w wieku 86 lat zmarł Jan Czyż wieloletni organista i dyrygent chóru w parafii w Starym Bielsku oraz laureat Nagrody im. ks. Leopolda Otto przyznawanej przez „Zwiastun Ewangelicki”.

Jan Czyż urodził się 11 kwietnia 1935 r. w Starym Bielsku. W roku 1945 w Mysłowicach zginął jego ojciec, a matka zmarła w Starym Bielsku w 1946 r. Zamieszkał wtedy u państwa Grygów. Po konfirmacji prowadził zajęcia szkółki niedzielnej i śpiewał w chórze. Po ślubie z chórzystką zamieszkał na plebanii. Proboszczem był wówczas ks. Tadeusz Wojak. Pod jego wpływem ukończył kurs dla dyrygentów i organistów oraz ewangelistów w latach 1958-1960 w Cieszynie. Jako wykładowca studiów biblijnych pracował w wielu parafiach diecezji cieszyńskiej. Razem z ks. Andrzejem Czyżem, ks. Emilem Gajdaczem i Maciejem Oczkowskim udzielał się na ewangelizacjach w Dzięgielowie, w Krakowie i na Mazurach. Przez wiele kadencji był członkiem rady parafialnej w Starym Bielsku, a także
jej kuratorem. Był też członkiem synodu diecezjalnego i Synodu Kościoła. Był ponadto zaangażowany w pracę diakonijną, którą nazywano służbą odwiedzinowo-kosmetyczną, ponieważ Jan Czyż jako zawodowy fryzjer odwiedzając chorych w szpitalu wykonywał także strzyżenie. Przez wiele lat prowadził w Starym Bielsku godziny biblijne oraz spotkania koła pań.

W 1961 r. zaczął grać na organach na coniedzielnych i tygodniowych nabożeństwach, pogrzebach, ślubach w Starym Bielsku oraz Kamienicy (dzielnicy Bielska-Białej). W tym czasie przejął także prowadzenie chóru parafialnego, którym dyrygował do 2020 r., kiedy to piątkowe próby chóru zostały przerwane przez pandemię. Jan Czyż zagrał na organach ostatni raz w grudniu 2021 r., kiedy to zdrowie już mu nie pozwoliło na dalszą służbę.

W 2015 r. otrzymał Nagrody im. ks. Leopolda Otto. Ks. Jerzy Below tak napisał o laureacie w laudacji przygotowanej z okazji przyznania nagrody: „Szukając co roku laureatów stawiamy sobie pytanie: w jakich dziedzinach dana osoba podąża w życiu śladami tego duchownego, założyciela »Zwiastuna Ewangelickiego«? Przy tegoroczny laureacie Janie Czyżu odpowiedź składa się minimum z czterech punktów: muzyka, zwiastowanie Słowa Bożego, diakonia, służba dla dobra całego Kościoła. (…) Jego zaangażowanie, a także uśmiech i gotowość do pomocy, towarzyszy nam w Starym Bielsku, ale też w innych miejscach w naszym Kościele już ponad 50 lat i za to chcemy mu dziś podziękować tą nagrodą”.

Pogrzeb odbył się 7 kwietnia w kościele w Starym Bielsku, gdzie żegnało go wielu parafian. Nabożeństwo prowadzili proboszcz parafii ks. Piotr Szarek oraz wikariusz ks. Artur Woltman.

W kazaniu ks. Piotr Szarek podkreślał, jak ważną osobą dla parafii i parafian był Jan Czyż. „Żegnamy dzisiaj człowieka legendę. Jeśli kościół w Starym Bielsku niedawno obchodził 200 lat, to jedna trzecią tego czasu
pan Czyż grał tu na organach. Jeżeli te organy, których dzisiaj słuchamy w 2024 r. będą obchodzić 100-lecie, to większość czasu na tych organach – 60 lat – grał pan Czyż” – rozpoczął proboszcz.

Głos zabrali, dziękując za wieloletnią pracę zmarłego także Marcin Tyrna, Karol Śliwka w imieniu chóru parafialnego oraz Ryszard Jura w imieniu rady parafialnej. W trakcie pogrzebu śpiewał zespół Cantate oraz chór parafialny, który zebrał się pierwszy raz po dwuletniej przerwie.


Pan Janek

Z dzieciństwa pamiętam postać pana Janka głównie z profilu, przy organach, i jego szczery uśmiech. Uśmiech, kiedy w trakcie kazania potajemnie wręczał zielone cukierki z krzyżykiem. Aromat mentolu jednoznacznie kojarzył mi się z ławką w kościele, z której widać potężne, grzmiące organy.

Parafia w Starym Bielsku była jego domem. Jego osoba tworzyła tutejszą atmosferę. Był bardzo skromny, a wymagający przede wszystkim dla siebie. Kiedy choroby coraz bardziej mu ciążyły, jego twarz podczas gry nadal wyglądała jakby się uśmiechał. Był to jednak wyraz skupienia. Grał, dopóki siły mu pozwoliły.

Kilkanaście lat temu, kiedy miał poważne problemy zdrowotne, powiedziałem: „Panie Janku, bez pana sobie tutaj nie poradzimy!”, a on na to ze spokojem, ale i z pewną dozą irytacji: „Nie ma ludzi niezastąpionych”. Przez długie lata uwierały mnie te słowa. Może nie ma stanowisk, na których ludzie nie mogliby się zmieniać. Jednak każdy z nas pozostaje niezastąpioną osobowością. Po panu Janku zieje pustka w naszych sercach. Nikt nie będzie grał, dyrygował, czy opowiadał, tak jak pan Janek. Typowe dla niego dysonanse, dynamika, tempo, charakter, pogoda ducha oraz ciepło, którym się z nami dzielił, pozostaną w naszej pamięci.

Jako nastolatek prowadziłem kondukty pogrzebowe niosąc krzyż. Jeden z najbardziej poruszających obrazów, jakie malował pan Janek muzyką, a który na zawsze pozostanie w mojej pamięci, to koniec nabożeństwa pogrzebowego. Ksiądz podniesionym głosem, bez mikrofonu woła: „niech pobłogosławi i wyjście twoje!”. Po chwili czterech rosłych panów rusza w kierunku trumny, a organy zaczynają ciche a-moll z dysonansową triolą utworu W mogile ciemnej. Delikatna, ciemna, ale zarazem lekka melodia w nierównym rytmie współgra z zamieszaniem wokół trumny. Odsuwanie wieńców i porządkowanie przejścia. Ksiądz przygotowuje się do wyjścia. Crescendo. Atmosfera narasta. Gdy panowie podchodzą do trumny, wtedy tutti. Powietrze w kościele aż wibruje. Bas miarowo opada. Serce podskakuje każdemu do gardła. Dźwięki organów prowadzą białe rękawiczki, które podnoszą pudło z ciałem zmarłego. Gdy bas hucząc kroczy śmiało tercjami po akordzie a-moll, trumna wznosi się na ramiona czarnych garniturów. Lekko się kołysze. Widać ciężar przemijalności. Kiedy orszak jest już gotowy do wymarszu, dźwięki wracają na utartą melodię w mezzo forte, ale teraz już z wyraźnym rytmem marsza. Ciało zmarłego opuszcza kościół. Rodzina i znajomi zmarłego słyszą jeszcze raźniejsze dźwięki w C-dur. Melodia pokrzepia. Chwilę później, gdy tylko pan Janek zobaczył, że kościelna już wyszła zza ołtarza, bezceremonialnie, zdecydowanymi ruchami zamykał organy. Jak najszybszym krokiem schodził na dół ze swoją torbą z nutami i prędko dołączał do księdza na cmentarzu, aby prowadzić śpiew. Jak mawiał: „Trzeba pomóc szefowi”.

Gdy na pogrzebach śpiewał chór, w momencie ostatniego wyjścia z kościoła brzmiało pokrzepiająco w C-dur fortissimo: „Gdzie łagodnie rajem wioną tchnienia. Do widzenia! Z Bogiem! Do wi-dze-nia!”. Do widzenia, panie Janku.

Karol Śliwka

„Zwiastun Ewangelicki” 9/2022