– znajdowanie nadziei pomimo trudności
Nie jestem ekspertem w zakresie konwersji, ponieważ jestem zaledwie niedawno ordynowanym duchownym. Nie mam takiego doświadczenia duszpasterskiego, jakie zapewne posiadają inni duchowni. Jednak konwersja jest mi o tyle bliska, że moi rodzice podjęli decyzję o wstąpieniu do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, a podczas studiów teologicznych postanowiłem, że napiszę pracę magisterską na ten temat. Wnioski, które w niej zawarłem dają, jak sądzę, do myślenia.
Praca pt. Konwersja w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce – wyzwania duszpasterskie powstała w 2018 roku, jeszcze przed skierowaniem mnie do służby w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie. Moje wnioski opierają się głównie na ankietach, które zbierałem w latach 2017-2018, dlatego wszelkie podobieństwo do osób bądź historii związanych z tą parafią są przypadkowe. Ponadto wraz z seminarzystami Instytutu Pastoralnego pracowaliśmy w 2022 roku nad tematem konwersji w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce pod względem systematyczno-statystycznym, co pozwoliło mi na uaktualnienie danych oraz płynących z nich wniosków. Temat konwersji powraca do mnie co pewien czas przy okazji osobistych rozmów duszpasterskich bądź przy takich okazjach, gdy mogę podzielić się pewnymi osobistymi spostrzeżeniami.
To nie moda ani trend
Konwersję rozumiem bardzo szeroko. Nie jest to tylko formalna zmiana wyznania, ale też wewnętrzna zmiana dokonująca się w głębi serca. Konwersja nie jest jakąś współczesną modą bądź trendem. Od czasów apostolskich mowa jest o nawróceniu, zmianie kierunku, przeżyciu apostoła Pawła pod Damaszkiem. W historii Kościoła mówi się też o konwersji Augustyna, późniejszego biskupa Hippony, kiedy to odszedł od nauki manichejczyków i przyznał się w pełni do nicejsko-konstantynopolitańskiego wyznania wiary. W późniejszych okresach historii Kościoła zdarzały się również konwersje przymusowe. Całe kraje przyjmowały chrześcijaństwo, podążając za decyzją władcy.
Marcin Luter przeżył konwersję w tym znaczeniu, że odkrył naukę o usprawiedliwieniu z wiary. W klasztornej wieży dokonał się przełom o charakterze dziejowym, a zarazem bardzo osobisty. Lutra należy uznać za konwertytę i protestanta, który zaprotestował przeciwko wykroczeniom instytucji, a jednocześnie postanowił świadczyć o Ewangelii (z łac. protestari – świadczyć o…). Te dwa elementy – z jednej strony negacji dawnej instytucji religijnej, a z drugiej strony opowiedzenie się w sposób pozytywny za pewną doktryną są elementami szeroko pojętej konwersji religijnej.
Coś więcej niż negacja
Konwersja jest nie tylko przyznaniem się do wiary jakiegoś Kościoła, lecz również pewnym porzuceniem starego sposobu myślenia. Motywacje negatywne opierają się na zanegowaniu pewnych elementów doktryny lub praktyk obecnych w Kościele, w którym była osoba przed dokonaniem konwersji na luteranizm. Przykładem takiej motywacji negatywnej jest negacja konkretnej doktryny w Kościele Rzymskokatolickim i poszukiwanie w innych wyznaniach poglądów pozbawionych niepożądanego elementu, np.: odrzucenie kultu świętych, odrzucenie kultu maryjnego, odrzucenie praktyki spowiedzi usznej. Mogą one nie tyle wynikać z subiektywnej niechęci do tych czynności, lecz z wnikliwej lektury Pisma Świętego i stawianiu pytań duchownym, którzy nie byli w stanie sprostać wątpliwościom swoich wiernych.
Takie motywacje negatywne mogą prowadzić do tworzenia tożsamości negatywnej, czyli opartej na „niewierze w coś”. Osoba deklaruje się jako luteranin / luteranka mówiąc: „my, luteranie, nie modlimy się do Maryi”, „my, luteranie, nie spowiadamy się księdzu”, „my, luteranie, nie mamy papieża” itd. Zatem akcent pada na przeczenie, niewiarę w coś lub kogoś. Definiowanie siebie przez negację jest łatwiejsze, jednak także niebezpieczne.
Konwersja to poważna sprawa. Współcześnie często odchodzi się z jednego Kościoła do innego z błahych powodów, na przykład, bo nie lubimy proboszcza, nie podoba nam się muzyka, chcemy więcej lub mniej „luzu” w liturgii. Również w Internecie słuchamy kazań tych duchownych, którzy przemawiają w zrozumiały sposób, trafiają do nas. W ten sposób uprawia się tzw. „churching”. Motywacje są z pozoru pozytywne, ponieważ szukamy miejsca gościnnego, zapraszającego, nowego, świeżego. Jako chrześcijanie szukamy lepszego Kościoła, odpowiadającego naszym wymaganiom. Pytanie: Czy nas to nie zmieni? Czy nie dokonuje się już w nas pewna konwersja, czyli zmiana?
Kryzys i szczęście
Dzień konwersji wiele osób wspomina jako jeden z najszczęśliwszych momentów w życiu. Niektórzy socjologowie wskazują jednak, że konwersji zawsze towarzyszy pewien kryzys, moment przełomu. Konwersja ma znamiona psychoterapii, ponieważ po konfrontacji z samym sobą i swoimi wątpliwościami, znajdujemy odpowiedni Kościół i następuje w człowieku integracja z samym sobą. Konwersja wywołana poprzez społeczną stymulację może być niebezpieczna, kiedy zakrawa na manipulację. Są Kościoły i wspólnoty, które wręcz wymagają od swoich wiernych tego kryzysu – wylania swoich uczuć i świadectwa.
Konwersja to nie tylko jakiś szczególny moment, chociaż często myślimy o niej w kategoriach nagłego nawrócenia się. Konwersja może trwać latami. Tajemnicą ludzkiego mózgu jest to, w jaki sposób dochodzimy do pewnych poglądów albo w jaki sposób porzucamy pewien sposób myślenia. Dlatego o konwersji mówi się w różnych kontekstach. Nie ma jednej definicji konwersji. Konwersja to radykalna zmiana, która nie musi być nagła. Niektórzy wiele lat potrzebowali, aby ostatecznie podjąć decyzję o wstąpieniu do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
Wyzwania i trudności
Z konwersją łączy się szereg wyzwań i trudności – ze strony rodziny, znajomych, przyjaciół, środowiska. Osoby, które pojęły decyzję o konwersji wskazują też na trudności związane z elementami doktryny luterańskiej bądź sposobem funkcjonowania Kościoła.
Katolicy w Polsce mają mniej lub bardziej szczegółową wiedzę o tym, czym jest luteranizm. W polskim społeczeństwie panuje wiele krzywdzących stereotypów na temat luteran, a niewiedza o protestantyzmie, Marcinie Lutrze lub wykrzywiony obraz kreowany przez niektórych publicystów przynoszą takie pytania jak: „A czy w waszym Kościele obchodzicie święta Bożego Narodzenia?”; „Czy chrzest waszego dziecka będzie w normalnym Kościele?”; „Czy oni wierzą w Pana Jezusa?”.
W wypowiedziach konwertytów pojawiał się problem braku akceptacji ze strony starszych członków rodziny. Brak akceptacji ze strony babci, dziadka, mamy, taty mógł być spowodowany, nie tylko brakiem wiedzy na temat protestantyzmu, lecz także poglądami nieznoszącymi obcości i inności. Wspominam w tym miejscu rozmowę, jaką miałem z człowiekiem, któremu mama powiedziała w dniu konwersji „całą uroczystość płakałam, ale bynajmniej nie ze szczęścia”. Czasami jednak konwersja powoduje zainteresowanie ewangelicyzmem wśród pozostałych członków rodziny.
Ankietowani wymieniali też trudności związane z doktryną luterańską, która w wielu miejscach była dla nich niezrozumiała. Najwięcej trudności sprawiały im podstawowe hasła Reformacji oraz luterańska sakramentologia. Duchowny ewangelicki musi również liczyć się z tym, że przyjdą osoby myślące krytycznie nie tylko o Kościele rzymskim, ale o chrześcijaństwie w ogóle. W tym kontekście duchowny ewangelicki powinien okazać się teologiem i apologetą, który pokazuje, że wiara ma sens i orędzie Ewangelii jest aktualne.
Wspólny śpiew i nauka pieśni ewangelickich stanowiły wyzwanie dla wielu ankietowanych. Śpiewnik ewangelicki był wymieniany bardzo często jako lektura, z której konwertyci czerpali wiedzę na temat luteranizmu. Jednak przede wszystkim informacje czerpią oni z takich źródeł, jak: Internet, fora internetowe, strony internetowe parafii oraz oficjalna strona Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Z tego też powodu bardzo istotne są działania Kościoła prowadzone w przestrzeni publicznej, a szczególnie w Internecie. Niedawno rozmawiałem z młodą osobą, która wspominała, że znalazła Kościół luterański w Polsce dzięki jednemu tweetowi bp. Jerzego Samca na temat osób LGBT. Ten jeden wpis skłonił tę osobę do zainteresowania się luteranizmem, a po okresie przygotowań do wstąpienia do naszego Kościoła.
Odnaleźć się w parafii
Nie wszystkie parafie są otwarte na nowych zborowników, czasem czuć „chłód”, a niekiedy nawet niechęć wobec nowych osób. Niektórym kojarzą się oni z zamętem, czymś nie-swoim. Pewna osoba, z którą rozmawiałem, wspominała swoje pierwsze nabożeństwo ewangelickie. Na początku wydawało jej się, że wszyscy się jej przypatrują. „Może zastanawiali się, czy przeżegnam się »po katolicku«, czy też jestem ewangelicką turystką z innej części Polski” – wspominała z uśmiechem.
W ankietach, które zbierałem, respondenci opisali swoje refleksje na temat przyjęcia w różnych ewangelickich parafiach. Wszyscy spotkali się z pewnego rodzaju ostrożnością ze strony parafian, przez co początkowo ciężko było im wejść do nowej wspólnoty. Jedni stanęli trochę „obok” życia parafialnego, inni potrzebowali nieco czasu na zrozumienie funkcjonowania małej społeczności. Natomiast jeszcze inni wyciągnęli wnioski, że należy samemu odważyć się zaangażować i nie czekać, że „wspólnota będzie nas w nieskończoność do siebie zapraszać”. Chęć zaangażowania wzięła górę nad obawami i wstydem.
Z perspektywy czasu niektórzy odbierali zauważony chłód jako wartość dodatnią, ponieważ Kościół Ewangelicko-Augsburski nie uprawia prozelityzmu i nie nawraca na siłę osób, które są w życiowym kryzysie. Konwersje w naszym Kościele są przemyślaną decyzją podpartą lekturą Pisma Świętego i osobistą refleksją nad wiarą. Nie powinno się podejmować decyzji o zmianie wyznania pod wpływem emocjonalnego impulsu bądź gniewu w stosunku do dawnej wspólnoty religijnej.
Jednak niektórzy ankietowani wypowiadali się, że to właśnie ze strony parafian otrzymali największe wsparcie w procesie zapoznawania się z Kościołem Ewangelicko-Augsburskim. Świadczy to o tym, że parafianie potrafią być odważnymi duszpasterzami, którzy towarzyszą nowym osobom w parafii i wychodzą naprzeciw ich potrzebom, niekiedy szybciej niż duchowni do tego powołani. Niewątpliwie wpisuje się to w doktrynę „kapłaństwa wszystkich wierzących”, tak mocno akcentowaną w 1. Liście Piotra 2,9 oraz reformatorów, m.in. Marcina Lutra.
Osobista droga wiary
Konwersja ma swoje blaski i cienie, które wiążą się z decyzją o wstąpieniu do Kościoła mniejszościowego. Pomimo opisanych ciemnych stron, są przecież liczne blaski, które wiążą się z odnalezieniem swojego miejsca we wspólnocie chrześcijańskiej, poczuciem przynależności, bycia we wspólnocie otwartej na dialog ze społeczeństwem, a jednocześnie silnie opartej na Piśmie Świętym. Niedokładne, wręcz krzywdzące, byłoby stwierdzenie, że do naszego Kościoła wstępują tylko osoby, które mają problem z Kościołem Rzymskokatolickim. Rozmawiałem z osobami, które przeszły inną drogę – z wspólnot ewangelikalnych czy Kościoła prawosławnego. Są także przypadki osób, które nie były ochrzczone, ponieważ wzrastały w domach religijnie obojętnych. Konwersja ma różne oblicza i każda historia jest osobistą drogą wiary i znajdowania nadziei pomimo trudności z różnych stron.
„Zwiastun Ewangelicki” 4/2024