miniatura

– czyli śladami dawnej potęgi ewangelickiego rodu

 

Górny Śląsk kojarzy się wielu z nas z terenem mocno zurbanizowanym, przemysłowym, rozwijającym się prężnie, lecz w cieniu nieczynnych już często kopalń i hut. Tymczasem jest to też teren niezwykle atrakcyjny pod względem przyrodniczym i turystycznym, a w jego licznych lasach i nad brzegami malowniczo położonych jezior kryją się miejsca świadczące o niezwykle ciekawej i skomplikowanej historii tego regionu.

Tuż obok Tarnowskich Gór, jednej z najstarszych osad górniczych, ale też miejscu powstania najstarszej parafii ewangelickiej na Górnym Śląsku, znajduje się niezwykle ciekawe miejsce, które jeszcze przed II wojną światową cieszyło się sławą Małego Wersalu bądź Wersalu Północy. Historia tego miejsca jest nierozerwalnie związana z losami jednego z najpotężniejszych śląskich rodów arystokratycznych, ewangelickiej rodziny Henckel von Donnersmarck. Pierwsi przedstawiciele tego rodu przywędrowali na Górny Śląsk ze Spiszu leżącego w dzisiejszej Słowacji. A dokładnie ze Spiskiego Czwartku, którego niemiecka nazwa Donnersmark, wywodząca się zapewne od odbywających się tam czwartkowych targów, stała się częścią rodowego nazwiska. Donnersmarckowie byli bogatym rodem kupców i bankierów. Tak bogatym, że sam cesarz Rudolf II Habsburg na początku XVII wieku zaciągał u nich pożyczki na pokrycie kosztów wojny z Turcją. W zastaw pod te pożyczki otrzymali od cesarza prawa do ziemi bytomskiej i bogumińskiej. Cesarz oczywiście pożyczek spłacić nie zdołał, a dla Donnersmarcków rozpoczęła się era ich kariery i świetności na Górnym Śląsku.

Kopalnie, huty i pałace

Do szczytu potęgi ród doszedł w połowie XIX wieku, pod rządami hrabiego, a później księcia Guido Henckel von Donnersmarcka (1830-1916), jednego z najbogatszych ludzi ówczesnej Europy. Był właścicielem najstarszych hut i kopalń na Śląsku. Do niego należała m.in. huta „Donnersmarck” – później „Zabrze”, również zabrzańska kopalnia „Guido” nosi imię swego założyciela. Hrabia Guido miał swe rezydencje w Berlinie i Paryżu, przyjaźnił się z niemieckim cesarzem Wilhelmem II.

Jedną z rezydencji rodziny Henckel von Donnersmarck był też zamek, zwany Starym Zamkiem, w Świerklańcu. Powstał w XIV wieku, a słynny śląski ród przejął go w XVII wieku. W XIX wieku władający zamkiem hrabia Guido dobudował do niego dwie wieże. Jednak największym przedsięwzięciem budowlanym hrabiego była budowa nowego pałacu w Świerklańcu, który porównywano do francuskiego Wersalu. Niestety obie świerklanieckie siedziby rodu, nowa i stara, nie przetrwały wojennej zawieruchy 1945 roku. Przepych i urodę tego rozległego kompleksu pałacowo-zamkowego w okolicach Świerklańca można sobie już dzisiaj jedynie wyobrażać na podstawie zachowanych zdjęć. W pełni odremontowany byłby z pewnością jednym z najpiękniejszych tego typu kompleksów pałacowych w Europie. Niestety, pozostało niewiele – Pałac Kawalera, czyli niewielki pałacyk myśliwski – choć dziś dumnie przypominający o dawnej świetności tego miejsca, to jednak w porównaniu z nieistniejącym pałacem zasługuje zaledwie na miano domku gościnnego dla najdostojniejszych gości śląskiego arystokraty. Wśród nich nie zabrakło nawet samego cesarza Wilhelma II.

Guido i Blanka

Historia Małego Wersalu ma paryskie korzenie. To właśnie w stolicy Francji hrabia Guido poznał swą ukochaną, markizę Blankę de Paiva. Gdyby żyli dzisiaj, z pewnością natychmiast staliby się przedmiotem plotek portali internetowych. Starsza od Guida o jedenaście lat paryska femme fatale, żona portugalskiego markiza de Paivy, była w rzeczywistości córką ubogiego żydowskiego krawca z Nysy. Dzięki sprytowi, urodzie i zaradności otwierały się przed nią kolejne drzwi coraz bogatszych salonów ówczesnego świata, aż wreszcie pewnego dnia głowę dla niej stracił pewien młody hrabia poznany w paryskiej operze albo w niemieckim kurorcie w Baden-Baden – przekazy historyczne są tu niejednoznaczne. Była połowa lat pięćdziesiątych, Guido miał 26 lat, żona portugalskiego markiza – 37, ale żadne przeszkody nie były w stanie zniechęcić zakochanego magnata. Nie przejmowali się opinią oburzonej europejskiej elity. Mieli posiadłości we Francji, jedną z nich był wspaniały pałac przy Champs-Élysées w Paryżu. Dopiero w czasie wojny francusko-pruskiej w 1871 roku, gdy dla pruskiego arystokraty Paryż stał się miejscem wrogim, Blanka rozpoczęła starania o kościelny rozwód z markizem de Paiva, a następnie wyszła za mąż za Guido.

Po przeprowadzce na Śląsk hrabia postanowił ukoić tęsknotę żony za Paryżem i wybudował w Świerklańcu pałac wzorowany na Wersalu. Zaprojektowali go sławny architekt cesarza Napoleona III – Hector Leufel, ten sam, który zajmował się również rozbudową Luwru.

Widok Małego Wersalu z 1904 r.

2000 dębowych pali

Przy budowie pałacu żadne przeszkody nie były dla hrabiego zbyt trudne do pokonania. Gdy okazało się, że teren pod budowę pałacu był jednak zbyt podmokły, by budować w sposób tradycyjny, na polecenie Henckel von Donnersmarcka robotnicy wbili w grunt 2000 dziesięciometrowych bali dębowych, wzmacniając w ten kosztowny sposób jego nośność. W pałacu zaprojektowano aż 100 pomieszczeń, w tym 34 ogromne komnaty oraz sześć bardzo nowoczesnych apartamentów wyposażonych w nowatorskie systemy ogrzewania i wentylacji. Wykończone były kilkoma rodzajami marmuru oraz drewna, m.in. mahoniowego, palisandrowego, hebanowego i różanego. Ponadto miały one własne łazienki z hiszpańskimi i włoskimi kafelkami, złoconą armaturą, z alabastrowymi i bursztynowymi gałkami i uchwytami. Przepychu dopełniały francuskie klosze z mrożonego szkła w kształcie płomieni i kryształowe lustra.

Wokół pałacu powstał park, w którym hrabia umieścił kolekcję cennych rzeźb – były wśród nich sprowadzone z Paryża prace sławnego rzeźbiarza Emmanuela Fremieta oraz rzeźby gliwickiego artysty Theodora Kalide. Do dzisiaj w ogrodzie zachowało się kilka rzeźb Fremieta, które przedstawiają splecione w walce pary zwierząt: jelenia i niedźwiedzia, konia i lwicę oraz centralnie położoną fontannę z rzeźbą Trzy Gracje. Fontanna wzorowana była na podobnym, znajdującym się w Paryżu monumentalnym obiekcie, zwanym Fontanną Czterech Stron Świata.

Smutny koniec pałacu

Pałac przetrwał prawie cały okres II wojny światowej w nienaruszonym stanie. Dopiero w styczniu 1945 roku, wraz z wkroczeniem wojsk radzieckich nadszedł smutny czas upadku świerklanieckiego Wersalu. Po przejściu wojsk radzieckich z pałacu zostały tylko splądrowane i spalone ruiny. Jednak i te nie dotrwały do naszych czasów. Mimo że ruiny zamku były wpisane do rejestru zabytków, Rada Narodowa w Tarnowskich Górach poleciła ich rozebranie. Część marmurowych bloków użyto do budowy Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Ozdobna brama wjazdowa pałacu została przeniesiona i ustawiona jako wejście do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie. Rzeźby lwów trafiły do parku w Zabrzu. W 1962 roku, za wiedzą i przyzwoleniem wojewody śląskiego gen. Jerzego Ziętka, ale bez wiedzy wojewódzkiego konserwatora zabytków, ruiny zostały wysadzone w powietrze przez specjalny oddział górników. Pozostałe po wyburzeniu resztki ruin miejscowa ludność zużyła jako gruz na własny użytek. Tak oto zniknął z powierzchni ziemi jeden z najpiękniejszych śląskich zabytków – świadectwo bogactwa tej krainy węgla i stali.

Leśno rajza, czyli rowerem do Świerklańca

Dzisiaj park w Świerklańcu jest doskonałym celem wycieczek rowerowych. Oznakowane ścieżki łączą ze sobą park pałacowy z położonym niedaleko sztucznym zbiornikiem wodnym Chechło-Nakło. Ścieżki te są częścią dłuższego szlaku rowerowego, zwanego po śląsku „Leśno rajza” (Leśna podróż). Wycieczkę można zatem zacząć od objechania wspomnianego jeziora, aby następnie, po kilku kilometrach „leśnej rajzy” dotrzeć do ukrytych w parkowej zieleni ocalałych budowli dawnego kompleksu pałacowego hrabiego Henckel von Donnersmarcka. Obok położonej centralnie fontanny i otaczających ją rzeźb najciekawszym zabytkiem jest wspomniany już Pałac Kawalera. Dawniej mieścił się tu hotel i restauracja, dzisiaj budynek pozostaje niewykorzystany – jedynie w przyziemiu działa niewielka kawiarnia.

W północno-zachodniej części parku warto zobaczyć kościół pałacowy z przylegającym doń mauzoleum. Kościół powstał pod koniec XIX wieku i odbywały się w nim ewangelickie nabożeństwa dla urzędników hrabiego. Do kościoła przylega otoczone ogrodzeniem mauzoleum, w którym znajduje się grobowiec rodzinny Donnersmarcków. To tam pochowany był hrabia Guido oraz jego druga żona Katerina von Slepcow. Kościół i mauzoleum również uległy zniszczeniu i splądrowaniu w czasie wojennej zawieruchy. Odbudowano je dopiero w 1957 roku, ale dwa lata później władze zakazały odprawiania tam ewangelickich nabożeństw. Dzisiaj kościół ten stanowi filiał miejscowej parafii rzymskokatolickiej.

Wizyta w kawiarence w Domu Kawalera w żaden sposób nie jest w stanie zagłuszyć gorzkiej refleksji, jaka pojawia się u zwiedzających świerklaniecki park. Refleksji, że oglądamy zaledwie smutne resztki dawnej świetności jednego z najwspanialszych pałaców w tej części Europy. Wyryte na frontonie domu hasło Memento vivere, oznaczające radosne zawołanie – Pamiętaj o życiu, nieodparcie przywodzi dziś na myśl inną sławną łacińską sentencję – Memento mori, pamiętaj, że wszystko ma swój kres i przeminie. Siedząc w skromnym kawiarnianym ogródku, przypominającym bardziej bistro niż przybytek śląskich konditorów, czyli cukierników, serwujących sławne torciki królowej Luizy, trudno już dzisiaj wyobrazić sobie hrabiego Guido i jego żonę spacerujących wśród zieleni. Minione stulecie, wiek rewolucji, wojen i totalitaryzmów skutecznie zacierało ślady prawdziwej, ale niewygodnej historii regionów takich, jak Śląsk. Warto odwiedzać takie miejsca, przywracać pamięć o nich, włączając je, choćby poprzez rodzinne wycieczki rowerowe, w naszą codzienność.

Dom Kawalera

Park w Świerklańcu

Park z bogatym starodrzewiem, został założony w XVIII wieku, według ówczesnej mody w miejscu dawnych mokradeł nad Brynicą i lasu świerkowego. W 1865 roku berliński architekt Gustav Mayer opracował projekt kompozycji w stylu angielskim, wzorowanej na Hyde Parku w Londynie, obejmujący 250 ha. Żadne drzewo czy krzew nie mogły rosnąć w przypadkowym miejscu. Aleje i inne grupy drzew i krzewów, staw, fosy oraz architektura wzajemnie się uzupełniały. Obecnie drzewostan parku składa się z: topoli białych, jaworów, dębów, sosen, świerków, kasztanowców, obok gatunków rodzimych rosną tu gatunki selekcjonowane i sprowadzane z różnych części świata. Spotkać tu można w sumie ok. 100 gatunków drzew i krzewów tworzących swoisty rodzaj arboretum. W warstwie runa, w pobliżu rowów odprowadzających wodę, rośnie knieć błotna oraz zawilec gajowy. W parku żyją liczne zwierzęta: zaskrońce, jaszczurki zwinki i żyworódki, wiewiórki pospolite, jeże europejskie, zięby, wróble, kosy oraz sikory bogatki. Nad pobliskim zbiornikiem Kozłowa Góra gniazdują przelatujące czasem nad parkiem mewy, pliszki czy rybitwy.

Zachował się też niewielki ogród o symetrycznym układzie, założono tam liczne kwietniki i dywany kwiatowe z basenami i grupami rzeźb. Stanowił on taras między pałacem a przystanią nad dużym stawem.

„Zwiastun Ewangelicki” 20/2021