miniatura

„Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś”. J 17,21.23

Być jednością to niesamowita sztuka. Kiedy pojawia się hasło „jedność”, to pierwsza przychodzi mi na myśl jedność małżeńska, która w praktyce dosyć szybko zostaje porzucona przez męża i żonę. Jedność przy zachowaniu odrębności nie przychodzi sama przez się, dlatego łatwo poprzestać na czymś mniejszym – pozostawaniu ze sobą „dla dobra dzieci”, ze strachu przed samotnością lub na stłumieniu własnych potrzeb dla świętego spokoju. Mnóstwo wariantów udawania jedności jest niestety czymś codziennym, powszechnym, zbyt dobrze znanym. Jedność, którą symbolizują obrączki wykonane z tego samego materiału, w ten sam sposób, choć w innym rozmiarze, pozostaje w takich sytuacjach naiwną nadzieją przeszłości.

Oczywiście nie musi tak być, ale obawiam się i wiele moich obserwacji na to wskazuje, że często tak właśnie bywa z małżeńską jednością. Bycie razem z przymusu, braku pomysłu, przyzwyczajenia czy innej podobnej przyczyny, nie jest jeszcze jednością. Do niej trzeba dorastać i świadomie do niej dążyć, odróżniając od iluzji i fałszywych motywacji.

Zacytowany fragment z tzw. modlitwy arcykapłańskiej Jezusa (J 17) jest często wykorzystywany w rozmowach i refleksjach na temat jedności parafii, Kościołów i całej wspólnoty chrześcijańskiej. Nierzadko jest on nadużywany w bardzo podobny sposób, jak hasło jedności małżeńskiej – używa się go do uświęcania miernej podróbki jedności, rozumiejąc przez nią pozorną jednomyślność, stłamszenie różnorodności i brak otwartości na spotkanie z drugim człowiekiem twarzą w twarz. Toczone w naszym kraju debaty o podstawy prawne funkcjonowania rzeczywistości społecznej mają swoje odzwierciedlenie w kościelnej rzeczywistości – nazbyt łatwo uwierzyć, że przepisy, uświęcone tradycje, prawa i zasady są złotym środkiem prowadzącym do jedności. Tymczasem to także iluzja i fałszywa droga, na której myli się strach, tłamszenie różnorodności i równości z prawdziwą jednością, do której trzeba z rozmysłem dążyć, pozbywając się własnych bożków i uświęconych namiastek.

Aby i oni w nas jedno byli” – te słowa są kluczem do jedności. Jednością mogą stać się tylko ci, którzy szukają jedności Ojca i Syna, którzy w biblijnych słowach obietnicy znajdują łaskawe zaproszenie do rzeczywistości Syna Bożego. Problem małżeństwa i Kościoła polega na tym samym – za bardzo chcemy pozostać sobą i zmusić innych do nagięcia się do naszej woli, chęci lub kaprysu. Jeśli jednością nazywamy właśnie to, że inni zaczną tańczyć tak, jak my im zagramy, to jest to parodia Ewangelii, Kościoła jako wspólnoty wiary i małżeństwa jako głębokiej więzi.

Kluczem nie jest „ja i to co moje”, ale Ojciec i Syn – i poznanie ich miłości. Jeśli chcę stać się jednością w małżeństwie, nie mogę pozostać sobą – muszę rozpocząć tam, gdzie jestem, ale nie mogę na tym zakończyć. Podobnie w parafii i Kościele – przychodzę tym, kim jestem, ale jeśli taki pozostanę, to smutne, bo oznacza to, że rzeczywistość Jezusa nie zmieniła mojej grzesznej chęci podporządkowywania sobie innych.

Tak nie musi być. Wniebowstąpienie Pańskie to przypomnienie o tym, że nasze zbawienie rodzi się z miłości pomiędzy osobami Trójcy Świętej – tak jednej i różnej zarazem, tak odległej i w Jezusie bliskiej zarazem. Zmartwychwstały Jezus jest znakiem nowej rzeczywistości, która na nas czeka. Nowej rzeczywistości, do której droga prowadzi przez śmierć – unicestwienie grzesznej chęci podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich. Jedność rodzi się z odkrycia, że w Jezusie Chrystusie, który pociąga nas za sobą do nieba, jedność jest stanem możliwym i pięknym, wypływającym bardziej z wspólnego doświadczenia Bożej rzeczywistości, niż z ludzkiej chęci. Amen.

Wniebowstąpienieni Pańskie

„Zwiastun Ewangelicki” 10/2020