miniatura

W dniu 9 sierpnia 2023 roku w Norymberdze zmarł ks. Fryderyk Jan Mach, dobry kolega i wspaniały człowiek troszczący się o bliźnich. Pracując przez wiele lat jako duchowny w Kościele luterańskim w Bawarii, nie zapomniał o swoich współwyznawcach w Polsce, którym bezinteresownie, wielokrotnie pomagał.

Odeszli już do Pana znajomi i koledzy, którzy go dobrze znali i przyjaźnili się z nim: ks. Jan Gross, bp Jan Szarek, bp Tadeusz Szurman. Spróbuję zatem ja ocalić od zapomnienia tę niezwyczajną postać.

Koleje śląskiego losu

Fryderyk Jan Mach urodził się 3 października 1934 roku w Katowicach. „Ojciec był ślusarzem. Mama zajmowała się domem. Była dobrą gospodynią, oszczędną. W domu mówiło się po niemiecku. Ale rodzice nie byli jakimiś fanatykami. Posłali mnie do polskiego przedszkola” – wspominał na łamach prasy w 2017 roku (www.idziemy.pl/kosciol/dla-moich-polakow).

Szkołę średnią – Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Batorego w Chorzowie – ukończył w 1953 roku, w tymże roku rozpoczął studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Ordynowany na ewangelickiego księdza został 30 marca 1958 roku przez bpa Karola Kotulę w kościele Jana Chrzciciela w Świętochłowicach (diec. katowicka). Przez pewien czas był wikariuszem w Mikołowie.

W roku 1959 wraz z rodzicami i bratem wyjechał do Bawarii w Niemczech, gdzie rozpoczął pracę w tamtejszym Kościele luterańskim.

Poznaliśmy się w czasach szkolnych. Mimo że wówczas szkoły nie były koedukacyjne, dziewczęta i chłopcy spotykali się jednak m.in. na wspólnych szkolnych potańcówkach. Trzymaliśmy się razem niewielką grupą do czasu studiów, gdy kontakty siłą rzeczy były rzadsze. Osłabły po wyjeździe Jana do Niemiec. Nie były to, z politycznych powodów, czasy na podtrzymywanie zagranicznych znajomości.

Kontakt nawiązaliśmy ponownie po latach, dzięki m.in. cioci mojego męża z Mikołowa, która uczestniczyła w nabożeństwach odprawianych przez niego w języku polskim w Norymberdze. Okazało się, że nasze więzi przetrwały. W roku 1978, po 24 latach nieobecności, przyjechał do Polski na uroczystość 25-lecia matury i odtąd regularnie odwiedzał kraj. Odżyły dawne przyjaźnie ze szkoły i studiów. Koleżeńskie spotkania odbywały się do pewnego momentu w Wiśle, potem w Chorzowie. Z biegiem czasu swoje urlopy Janek też spędzał w Polsce, nad morzem.

Spotkanie z okazji jubileuszu matury w Wiśle-Malince, 2014 r.
Od lewej: ks. Barbara Städtler-Mach, ks. Fryderyk Jan Mach, Helena Buzek-Macha, Maria Domańska

Wspólne zapatrywania

Ks. Fryderyk Jan Mach nigdy wewnętrznie i duchowo swojej ziemi ojczystej nie opuścił, choć służył w Kościele Ewangelicko-Luterańskim w Bawarii w parafii Schwabach. „Zawsze chciałem Niemców zainteresować Polską” – mówił w cytowanym już wywiadzie.

W Bawarii założył rodzinę i do Polski często przyjeżdżał z nimi, przede wszystkim z żoną ks. Barbarą Städtler-Mach. Służyła ona jako duchowna w Kościele w Bawarii – w Monachium i Schwabach. Była też kapelanem kliniki w Norymberdze, a przede wszystkim pracowała naukowo w Instytucie Diakonii na Uniwersytecie w Heidelbergu. Gdy została mianowana profesorem, objęła wydział pielęgniarstwa na Ewangelickim Uniwersytecie Nauk Stosowanych w Norymberdze, którego rektorem później została. Interesowały ją duszpasterstwo wśród dzieci, opieka geriatryczna oraz zagadnienia etyczne w zawodach związanych ze służbą zdrowia. W centrum jej uwagi nadal jest pomoc osobom wymagającymi opieki domowej, sprawowana przez tzw opiekunów całodobowych z Europy Wschodniej.

Barbara była żywo zainteresowana miejscem, skąd jej mąż pochodził i ludźmi, wśród których dorastał. Mówiła, że to ważne, by odwiedzać Polskę, bo to pomoże jej lepiej go poznać. Tworzyli rozumiejące się, połączone wspólnymi zapatrywaniami małżeństwo.

Korzenie i owoce

Korzeni, którymi wrósł w śląską ziemię, nie mogły wyrwać ani granice, ani żelazna kurtyna. Janek zawsze podkreślał głębokie do niej przywiązanie. Dlatego także jubileusz 50-lecia swojej ordynacji obchodził w dniu 23 marca 2008 roku w Katowicach w kościele Zmartwychwstania Pańskiego. Wygłaszając kazanie, wyraził radość, że może swój złoty jubileusz obchodzić w kościele, w którym został ochrzczony, gdzie zaczęło się jego życie duchowe, a które potem dojrzewało – w Świętochłowicach, pod okiem ks. Leopolda Raabego. Mówił też o tym, że choć trudno uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to jednak bez tego wiara byłaby nieużyteczna i nie mogłaby rodzić owoców.

W jego przypadku owocem wiary była wielka, różnoraka pomoc, którą przez całe życie niósł potrzebującym. Ks. Fryderyk Jan Mach organizował m.in. transporty z pomocą charytatywną i medyczną dla wielu parafii w Polsce, szczególnie w czasach stanu wojennego i transformacji ustrojowej. Wraz z żoną, ks. prof. Barbarą Städtler-Mach, od wielu lat prowadzili otwarty dom, gdzie z gościny, noclegu, pomocy materialnej i duchowej mogło skorzystać wiele osób. Podczas wspomnianego złotego jubileuszu, w części nieoficjalnej jeden z jego przyjaciół, były premier RP, prof. Jerzy Buzek porównał go do miłosiernego Samarytanina, bo w niesieniu pomocy nie była dla niego ważna przynależność wyznaniowa, polityczna, czy narodowa, lecz sama potrzeba i stan, w którym znajduje się drugi człowiek.

Tę postawę i działalność doceniła w roku 2016 Diakonia Polska przyznając mu swoją nagrodę specjalną „Miłosiernego Samarytanina” w uznaniu za zaangażowanie na rzecz pracy diakonijnej, pomocy bliźniemu oraz za „samarytańskie serce”.

Anielskie serce

Z pewnością wiele osób, podobnie jak nasza rodzina, jest wdzięczna Bogu za wielkie serce i bezinteresowność Janka. Gdy zachorowała moja mała bratanica, a w Polsce leczenie tej choroby u dzieci nie było dostępne, zorganizował szeroko zakrojoną pomoc. W efekcie dziecko wyzdrowiało.

Z kolei po powrocie z jednego z naszych koleżeńskich spotkań w Polsce, Janek zadzwonił do mnie i w trakcie rozmowy powiedział: „Wiesz co, ty idź do lekarza, bo ty mi się coś nie podobałaś, coś masz takiego w oczach”… Skorzystałam z tej rady, zrobiłam zlecone badania. Po pół roku byłam już po pilnej, poważnej operacji, a szpitalny personel mówił: „Ma pani dobrego anioła stróża”.

Pogrzeb ks. Fryderyka Jana Macha odbył się w Norymberdze. Na prośbę jego żony odmówiono modlitwę po polsku. Zmarły na pewno by sobie tego życzył.

Helena Buzek-Macha

„Zwiastun Ewangelicki” 4/2024