miniatura

Przyjechałyśmy z różnych stron kraju, głównie z Górnego i Dolnego Śląska, a także z zagranicy: Czech, Niemiec, Holandii i Francji. Po gorących powitaniach w Domu Macierzystym Sióstr Diakonis, wśród radosnych rozmów, serdecznych uścisków i wybuchów śmiechu, każda z nas, w liczbie 40, otrzymała identyfikator i program zjazdu. Większość z nas, byłych uczennic „Roku służby dla Pana” w Diakonacie Żeńskim „Eben-Ezer”, nocowała w dzięgielowskim zamku. Dzięki staraniom właścicielki Urszuli Mazurek mogłyśmy czuć się tam swobodnie i komfortowo. Wspólne zakwaterowanie sprzyjało integracji, długim spacerom i rozmowom. Kilka pań gościło w Domu Macierzystym, a osoby mieszkające w pobliżu wracały na noc do swoich domów. Więź ze sobą i Bogiem Otwarcie trzeciego w historii zjazdu uczennic, który odbył się w dniach 21-23 czerwca 2024 roku[...]

miniatura

Postanowiłam i ja dołączyć do wspomnień o diakonisach i diakonacie „Eben-Ezer”. Na podstawie mego pobytu w Dzięgielowie dołożę garść przeżyć małego dziecka z lat 1946-1947 – dokładnej daty już nie pamiętam. Pozostały mi tylko skrawki wspomnień. Były to czasy bardzo ciężkie, powojenne. Ze względu na chorobę mamy i brak ojca, gdyż zginął na wojnie, mama była zmuszona oddać mnie na pewien czas pod opiekę sióstr do Dzięgielowa. Pośrednikiem w tym przedsięwzięciu był ks. Gustaw Broda. W mojej pamięci pozostały: dziewczynka o siwych włosach, która była świadkiem zastrzelenia swoich rodziców, sypialnia pełna białych, metalowych łóżeczek, duży kaflowy piec, koło którego spałam, jadalnia, w której niejadki czasem godzinę siedziały nad talerzem, żeby posiłek zjeść do końca. I oczywiście codzienne wieczory, gdy parami[...]

miniatura

Moje „Eben-Ezer” to ludzie i wspólne z nimi wędrowanie, to bycie z nimi w drodze. Kiedyś były to siostry diakonise, dziś prócz nich to przede wszystkim mieszkańcy Ewangelickiego Domu Opieki „Emaus”, ale także pracownicy naszych domów.„Być w drodze” – dla Diakonatu Żeńskiego „Eben-Ezer” to 100 lat, dla mnie już 85, z tego wspólnie z diakonatem nieco ponad 50. Te nasze drogi biegły czasem równolegle, niekiedy się przecinały, a często była to jedna droga. Moje być w drodze z „Eben-Ezer” to przed laty coroczne spotkania z siostrami oraz uczennicami Roku służby dla Pana w naszej dużej, cieszyńskiej jadalni na tzw. kolędowaniu. Odbywało się to przy pachnącej, wysokiej, bo prawie 3-metrowej choince. Po poczęstunku, który z przyjemnością przygotowywałam, następowało radosne śpiewanie kolęd, przeplatane czytaniem ciekawych anegdot[...]

miniatura

Moje „Eben-Ezer” to kościelny Dom Wypoczynkowy „Betania” w Wapienicy, dzielnicy Bielska-Białej. Tam spędziłam 41 lat – w tym roku mija 60 lat mojej służby. Do „Betanii” zostałam wysłana na zastępstwo za siostrę Almę we wrześniu 1968 roku. s. Irena – Lidia Morawiec Po miesiącu wróciłam do Dzięgielowa, gdzie pracowałam nadal w domu opieki na Szczukówce. Po miesiącu, 31 października, zostałam wysłana na Mazury do Sorkwit. W tamtejszym domu opieki pracowałam tylko pół roku, bo wiosną 1969 roku zachorowała s. Alma i życzeniem s. Magdaleny było, żebym to ja objęła pracę w kuchni, gdyż dobrze sobie radziłam na zastępstwie. Z końcem kwietnia 1969 roku otrzymałam pismo od siostry przełożonej Danuty Gerke, że muszę wracać, aby rozpocząć pracę w Domu Wypoczynkowym „Betania” w Wapienicy, wtedy podbielskiej[...]

miniatura

Sam w mieszkaniu już kilkanaście lat. Rzadko ktoś mnie odwiedza, z wyjątkiem synów. Rzadko też sam ostatnio wychodzę, zdrowie nie zawsze pozwala, a ostatnio i wysokie ciśnienie, i stała arytmia. A także prace domowe i opieka nad dwoma niegdyś bezdomnymi kotami. Ale takie życie również ma swoje plusy: czas na czytanie książek. Wybranych, gdyż interesuje mnie autor lub temat, czasami razem losem powiązanych, jak Olga Tokarczuk, której wszystkie dzieła, od czasów jej Nagrody Nobla już przeczytałem oraz Jerzy Pilch, bo swojak, osobiście mi znany. Patrząc przez okno, widzę ogródki działkowe, a dalej kamienice następnej ulicy. Tu mamy niespodziankę, gdyż w ogródkach nie nudne warzywa, ale same drzewa, od świerków, brzóz i włoskich orzechów począwszy po kwitnące krzewy. I to wszystko okraszone mnóstwem ptaków, od ćwierkających wróbelków,[...]

miniatura

  Przychodzi nam żyć w ciężkich i znów niebezpiecznych czasach. Najpierw pandemia – w skali kraju tysiące chorych, setki zmarłych dziennie. Wojna w Ukrainie przyniosła miliony uchodźców do naszego kraju, mnóstwo kłopotów z ich rozmieszczeniem, opieką i utrzymaniem, gdyż to wszystko spadło na głowy samorządów, różnych fundacji i obywateli. Jakby tego było mało, to jeszcze inflacja dodatkowo zaczęła ogałacać nam kieszenie. Nie dziwmy się więc, gdy nastroje społeczne zmieniają się z dnia na dzień, a nędza, zaglądająca do domów rodzin wielodzietnych oraz osób o niskich emeryturach powoduje spadek odporności psychicznej. Pojawia się u nich obawa i pytanie – czy nie zostaniemy wyrzuceni na bruk? Rozmowa z kobietami i dziećmi z Ukrainy, którzy w kraju pozostawili bez opieki swe ulubione zwierzęta domowe czy gospodarskie i to w wielu[...]