miniatura

Nie mają nic wspólnego z Harrym Potterem ani wróżką chrzestną z Zasiedmiogórogrodu, ani żadną inną wróżką czy czarodziejem! Ilekroć słyszę sformułowanie „magiczne święta” w odniesieniu do Bożego Narodzenia, coś we mnie krzyczy: Nie! Nie! Nie! Cóż magicznego jest w przepełnionym z powodu spisu ludności Betlejem? Cóż magicznego jest w tym, że młoda, a nawet bardzo młoda kobieta nie znajduje miejsca na nocleg i w efekcie musi nie tylko nocować, ale też urodzić swojego Syna – tak, Tego, który jest Panem panów i Królem królów, przed którym zegnie się każde kolano – w warunkach daleko odbiegających od normalnych? Moim zdaniem nie ma też nic magicznego w bezsilności, którą przeżywa Józef – często marginalizowany w tej opowieści (por. Mt 1,18-2,23). Aniołowie, owszem przyszli do pasterzy – jednej z mniej prestiżowych grup[...]