miniatura

Bywam wniebowzięty bardzo rzadko. Spontaniczne okazywanie radości to nie mój żywioł. Zazwyczaj uświadamiam sobie szczęście dopiero po pewnym czasie. Ale zdarzają się wyjątki. Zaczęło się dramatycznie, od listu dziewczyny, która postanowiła usunąć ciążę. Chłopak ją rzucił i wyjechał do Niemiec. Oczekując na zabieg usłyszała w radiu opowieść o dwóch kobietach, które nosiły w swoim łonie niezwykłe dzieci. Starsza, przez wiele lat bezpłodna, była już w szóstym miesiącu ciąży, gdy przyszła ją odwiedzić nastoletnia krewna, która o tym, że będzie matką, dowiedziała się od anioła! Dla zaawansowanej wiekiem Elżbiety ostatni trymestr ciąży był uciążliwy, dla młodziutkiej Marii najtrudniejszy był pierwszy. Kobiety przebywały z sobą przez trzy miesiące (por. Łk 1,26-56). Wzajemnie się wspierały, Elżbieta dzieliła się[...]