miniatura

  Bóg był obecny od zawsze w naszym życiu. Oboje wychowywaliśmy się w rodzinach katolickich, gdzie kultywowane były wszystkie religijne zwyczaje. Po zaręczynach zależało nam obojgu na ślubie kościelnym, co też zrealizowaliśmy, i powiększeniu rodziny. Niestety, ze względu na problemy ze zdrowiem, musieliśmy zdecydować się na zapłodnienie in vitro. Zapoznaliśmy się szczegółowo z całym przebiegiem procedury i – ku naszemu zdziwieniu – nie znaleźliśmy tam niczego nieetycznego. Było nam więc bardzo przykro, że Kościół Rzymskokatolicki, którego byliśmy członkami, tak jednoznacznie odrzuca tę metodę i uważa ją za grzech, zwłaszcza, że dla wielu par to jedyny sposób na poczęcie dziecka. Procedura in vitro jest niezwykle trudna – pod względem finansowym i emocjonalnym. Bardzo potrzebowaliśmy w tym czasie wsparcia z każdej strony –[...]

miniatura

Mam na imię Aneta. W dniu, w którym piszę ten tekst, mija rok i 27 dni od mojej uroczystej konwersji do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Ale zacznijmy od początku. Czy był jakiś moment, w którym pierwszy raz zainteresowałam się Kościołem ewangelickim? Oczywiście. Jednak nie była to potrzeba poszukiwań religijnych ani duchowych, a zwykła dziecięca fascynacja i ciekawość wywołana tym, jak moja na wskroś katolicka mama chciała mnie wystraszyć. Miałam może 7 czy 8 lat, gdy pierwszy raz zapytałam: „Co to za kościół?”. „Tu nie chodzimy! Tu nie lubią Matki Boskiej i mają pod dywanem namalowany jej obraz, żeby ją deptać jak wchodzą do kościoła”. Stale tląca się ciekawość No i się zaczęło! Plan mojej matki nie wypalił. Nie wystraszyłam się, ale zaczęłam z dzieciakami z podwórka snuć plany, jak się tam zakraść. Oczywiście[...]

miniatura

Do Kościoła ewangelickiego trafiłem w styczniu 2010 roku podczas studiów w Warszawie. Wierzę, że nie był to przypadek, a moja droga do ewangelicyzmu była dość kręta i długa. Wydaje mi się, że przypomina także drogę Marcina Lutra, choć duchownym ani zakonnikiem nigdy nie byłem. Istotną rolę odegrały w niej wątpliwości związane m.in. z odpustami, które swego czasu uzyskałem – spełniając wszystkie przepisane warunki – dla siebie, a także zmarłych babci i dziadka. Otrzymałem jednak zachętę od księży, aby „na wszelki wypadek” uzyskać je jeszcze raz. Gdy pragnąłem wyjaśnić swe wątpliwości, przeczytałem dokładnie przepisy Katechizmu Kościoła Katolickiego. Nie znalazłem tam jednak tego, czego szukałem. Sięgnąłem do Nowego Testamentu – Listów Apostolskich. Czytając List do Rzymian i kolejne biblijne księgi odkryłem ze[...]

miniatura

Nie pochodzę z przesadnie wierzącej rodziny, choć moich rodziców, jak wielu w latach 80. ubiegłego wieku dotknęło ożywienie religijne na fali walki z tzw. komuną. W okresie młodzieńczych poszukiwań jako – dość samotna – nastolatka w późnej podstawówce otarłam się o rzymskokatolickie grupy młodzieżowe przy moim kościele parafialnym w rodzinnym mieście. Jeździłam na rekolekcje, brałam udział w zlotach Taizé. Z tego okresu zostało mi kilka cennych doświadczeń czy przeżyć duchowych w wymiarze indywidualnym – jak choćby z Taizé w Pradze, gdzie spędziłam tydzień kompletnie sama jako 15-latka, bo zgubiłam swoją grupę. Telefonów komórkowych jeszcze nie wynaleziono, ale poradziłam sobie i spotkałam wielu życzliwych ludzi. Myślę teraz, że w moim przypadku kontakt z Transcendencją pojawiał się zawsze albo w całkowitej samotności, albo[...]

miniatura

  Wychowywałam się w rodzinie rzymskokatolickiej, ale nieprzywiązującej wagi ani do tradycji, ani do pogłębiania wiary. Sakrament Komunii Świętej przyjęłam w terminie, natomiast do bierzmowania podeszłam później, gdy sama do tego dojrzałam. Wierzyłam, że tak chce Bóg. Potem był ślub i piętnaście lat spędzonych razem z mężem i dziećmi. Wspólnie chodziliśmy na niedzielne msze, na które zabieraliśmy również naszych dwóch synów. Moja wiara wtedy zasadniczo ograniczała się do tych cotygodniowych mszy oraz porannej i wieczornej modlitwy. Radiowe zwiastowanie Pewnego dnia odkryłam, że w Programie 2 Polskiego Radia w niedzielne poranki są nadawane nabożeństwa różnych wyznań chrześcijańskich. Szczególnie spodobały mi się nabożeństwa ewangelickie. Uwielbiałam słuchać pastorów mówiących o miłosiernym Bogu, kochającym nas wszystkich[...]

miniatura

  Stawiane w lasach czy na ich skraju leśne ambony to dobre punkty obserwacyjne. Wchodząc na nie możemy zachwycić się roztaczającym się z nich widokiem tętniącej życiem przyrody, a także zachodzącymi w niej zmianami, które mają miejsce w krótkim czasie. Także z kościelnej ambony może roztaczać się niekiedy nowa perspektywa. W lesie nieraz wystarczy godzina lub dwie, aby dostrzec coś ciekawego, przyjrzeć się zwierzętom czy obserwować ptaki, na przykład popularne na Pomorzu żurawie. Leśne ambony, choć głównie stawiane i wykorzystywane przez myśliwych, mogą służyć każdemu użytkownikowi lasu, który zaciekawiony jest jego życiem i niezauważony chce w nim choć przez chwilę uczestniczyć. Widoczne zmiany Staję na „mojej” słupskiej ambonie, nie tej leśnej, ale tej kościelnej, już – choć dla niektórych zaledwie – od 17 lat. Oprócz[...]

miniatura

Pierwszą styczność z protestantyzmem miałem przez płyty winylowe z muzyką gospel. Ojciec przywiózł je z USA, z Kalifornii, gdzie w latach 60. ubiegłego wieku pracował w obserwatorium astronomicznym na Palomarze. Słuchał ich często. Chłonąłem tę muzykę, czytałem niewiele mi mówiące nazwy, takie jak Abyssinian Baptist Church, marzyłem o tym, żeby znaleźć się w takim kościele i zastanawiałem się dlaczego takiej muzyki nie ma w naszych kościołach. Naszych – czyli mariawickich, bo wychowałem się w Kościele mariawickim. I to niemal dosłownie. Ojciec z zawodu był astronomem, ale był też księdzem i administratorem placówki mariawickiej w Krakowie. Z zaangażowaniem działał w krakowskim oddziale Polskiej Rady Ekumenicznej oraz w komisji mieszanej mariawicko-rzymskokatolickiej. Komisji, która po paru latach obradowania ustaliła mniej więcej tyle,[...]

miniatura

  „Już przeszło czterdzieści lat jestem protestantką, nie mając o tem żywnego pojęcia!” – tak, parafrazując słowa molierowskiego pana Jourdain, mogłabym opisać swoją historię z chrześcijaństwem. Wychowałam się w ateistycznej rodzinie. Jednak choć w domu w ogóle nie mówiło się o Bogu, to dużo mówiło się o stosunku do człowieka i świata. Wartością była pracowitość, nauka, prawdomówność, aktywność społeczna. Do szkoły chodziłam w czasach, gdy lekcje religii odbywały się w salkach katechetycznych, a nie w szkole, więc tylko za pośrednictwem moich koleżanek dowiadywałam się o słowach księdza ostrzegającego mnie, że Bóg chce mnie ukarać za mój ateizm oferując mi piekielne męki. Byłam dobrą uczennicą i starałam się być grzeczną dziewczynką, więc w ogóle nie rozumiałam, dlaczego miałoby mnie to spotkać. Nie[...]

miniatura

  Żyjemy w zaskakujących realiach codzienności. Wśród wielu jej aspektów, odcieni, ważnym jej elementem jest wzmożone zainteresowanie naszym Kościołem oraz chęć uczestniczenia w tworzeniu wspólnoty wiary i nadziei. Takie sygnały nadchodzą zewsząd, w szczególności z dużych aglomeracji miejskich. Jednak dzieje się tak również w drogomyskiej parafii, niewielkiej, cichej miejscowości na ziemi cieszyńskiej. Ostatnio w Drogomyślu cieszyliśmy się z wstąpienia do Kościoła ewangelickiego czteroosobowej rodziny. Wydarzenie to poprzedzone było około ośmiomiesięcznym czasem przygotowań, spotkań wypełnionych studiowaniem Pisma Świętego i szukaniem odpowiedzi na stawiane pytania. Oto w pokoju rozmów duszpasterskich zasiadło przede mną małżeństwo, które z pewnością mogłoby poświęcić się kolejnemu projektowaniu wnętrza swojego domu lub[...]

miniatura

  W życiu czasem zdarzają się momenty, gdy zadajemy sobie egzystencjalne pytania, zaczynamy się zastanawiać, w coś wątpić, tracić poczucie sensu czy też szukać nowych dróg i celów. To przydarzyło się także nam, w mojej najbliższej rodzinie. Oboje z małżonką zostaliśmy wychowani w tradycji katolickiej. Moja rodzina zawsze demonstrowała raczej konserwatywne, zrytualizowane podejście, podczas gdy w rodzinie żony było więcej otwartości, konstruktywnego krytycyzmu i bardziej kultywowało się znajomość Biblii.  Stopniowe oddalanie się Po chyba naturalnym okresie buntu, przez który przeszliśmy jako nastolatkowie – znamy się z żoną od nastoletnich czasów – nasze dorosłe życie duchowe nie stanowiło dla nas żadnego powodu do dumy. Z perspektywy czasu aż wstyd się przyznać, że praca, obowiązki w domu, wychowywanie dzieci i inne[...]