miniatura

„Potem Jezus poszedł wraz ze swymi uczniami do ziemi judzkiej i tam przebywał z nimi, i chrzcił. Jan także chrzcił w Ainon blisko Salim, bo tam było dużo wody, a ludzie przychodzili tam i dawali się chrzcić. Jan bowiem nie był jeszcze wtrącony do więzienia. Wtedy doszło do sporu między uczniami Jana i Żydami o oczyszczenie. Przyszli więc do Jana i rzekli mu: Mistrzu! Ten, który był z tobą za Jordanem, o którym ty wydałeś świadectwo, oto On chrzci i wszyscy idą do niego. Jan, odpowiadając, rzekł: Nie może człowiek niczego wziąć, jeśli mu nie jest dane z nieba. Wy sami możecie mi zaświadczyć, że powiedziałem: Ja nie jestem Chrystusem, lecz zostałem posłany przed nim. Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, raduje się niezmiernie, słysząc głos oblubieńca. Tej właśnie radości doznaję w całej pełni. On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym”.
J 3,22-30

Wielce Czcigodni Zgromadzeni, bardzo cieszę się i jestem wdzięczny za waszą obecność w tym miejscu. Wszyscy jesteście dla mnie ważni. Są tu ci, których kocham, jest rodzina, są ludzie szczególnie mi bliscy, przyjaciele, parafianie, współpracownicy. Ale także wiele osób, które dopiero poznaję, będziemy się siebie wzajemnie uczyć. Cieszę się niezmiernie na to doświadczenie w kontekście duszpasterzowania w diecezji oraz w obszarze współpracy ekumenicznej, a także współdziałania z władzami samorządowymi.

Nie będę udawał, że dzisiejsze wydarzenie nie napawa mnie niepokojem. Powiem wprost: Bardzo się stresuję! Chcę, żeby wszystko dobrze wypadło. Jestem też świadomy wielkiej odpowiedzialności, jaka została mi powierzona, a także oczekiwań, jakie wielu z was we mnie pokłada. Poza tym wszystkim, nigdy wcześniej nie byłem biskupem i dopiero się tego uczę. Trochę czuję się jak kierowca z zielonym, klonowym listkiem naklejonym na tylną szybę. Starsi szoferzy z pewnością pamiętają te naklejki. No, może mój listek jest bardziej purpurowy, niż zielony.

Dzisiejsza konsekracja, wprowadzenie w urzędowanie biskupa, koncentruje się dość mocno na mojej osobie. Nigdy wcześniej nie skupiałem na sobie tyle uwagi i przyznam – jest to spore wyzwanie. Chciałbym jednak odsunąć ją od siebie i skierować na kogoś zupełnie innego. Wbrew temu bowiem, co podano na zaproszeniach – wcale nie o mnie tu chodzi.

Dlatego wybrałem do rozważenia opowieść z Janowej Ewangelii. Uczniowie Jana są poirytowani. Oto Jezus, którego Jan ochrzcił, rozpoczął publiczną działalność. Nauczał i chrzcił. Złościło to uczniów Jana, może rodziło się w nich poczucie konkurencji, zazdrość. Tym bardziej, że Jezus gromadził wokół siebie sporo nowych uczniów. Postanowili się poskarżyć swojemu Mistrzowi. A ten, ku ich zaskoczeniu, przypomina, że on sam nie jest Panem Młodym, nie jest Oblubieńcem. Zaznacza, że jest Jego przyjacielem i cieszy się z tego. Ale to Oblubieniec ma być w centrum uwagi, a nie Jego przyjaciel. Dodaje znamienne słowa: „On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym”.

To osoba Zbawiciela ma skupiać na sobie naszą uwagę! Jako duchowni wszystkich Kościołów, obojętnie, czy jesteśmy diakonami, wikariuszami, proboszczami, biskupami, arcybiskupami itd., wcale nie mamy być centralnymi postaciami. Nie my jesteśmy oblubieńcami. On, Oblubieniec, jest jeden – Jezus Chrystus – i na Niego naszą służbą mamy wskazywać. Powyższe dotyczy nas wszystkich ochrzczonych – bez wyjątku. Nieważne, czy jesteś biskupem, czy kościelnym, członkiem rady parafialnej, czy konfirmantem – bez wyjątku wszyscy jako ochrzczeni, jako chrześcijanie mamy wskazywać na Chrystusa!

A skoro wywołałem tu konfirmantów, to chcę podkreślić, że bardzo lubię z młodzieżą konfirmacyjną odwiedzać Wittenbergę i miejscowy kościół miejski. W ołtarzu jest centralnie umieszczony obraz Łukasza Cranacha przedstawiający ewangelickie nabożeństwo. W środku obrazu znajduje się krzyż z wiszącym na nim Zbawicielem. Po lewej – patrząc wprost na płótno – stoją pod nim współcześni malarzowi mieszkańcy miasta. Z prawej – na ambonie rozparł się Luter z Biblią w ręku. To już ten późny Luter, który swoją postacią wypełnia rzeczoną ambonę dość szczelnie. Drugą ręką wskazuje na ów krucyfiks, na Ukrzyżowanego. Cranach uchwycił tu esencję luterańskiej teologii, która stawia w centrum uwagi Ukrzyżowanego za nasze grzechy. Wypowiedź Jana Chrzciciela oddaje podobną treść. Nie Jan, ale jego Kuzyn z Nazaretu jest tu najważniejszy.

Myślę, że my wszyscy, duchowni zaś szczególnie, musimy o tym pamiętać.

Gdy byłem wikariuszem w Cieszynie, często słyszałem od parafian komplementy: „A bo ksiądz to takie ma świetne kazania”. Najgorsze było to, że w nie uwierzyłem i poniosłem, na szczęście szybko, konsekwencje własnej pychy. To było mi potrzebne, aby od tamtego czasu pamiętać, że najważniejszy jest Jezus Chrystus, a ja mam na Niego wskazywać, a nie zasłaniać Go swoją osobą. To jest nasze zadanie jako duchownych. Więcej! To jest nasze zadanie jako wszystkich ochrzczonych. On ma wzrastać. My natomiast nie musimy.

Wskazywanie na Zbawiciela nie jest współcześnie zadaniem łatwym. Kościoły pustoszeją, co jest zjawiskiem ekumenicznym. Dobrobyt, konsumpcja dóbr, ale też czasem niewłaściwa postawa i zachowanie wskazujących na Chrystusa przyczyniają się do tego. To też nasza ewangelicka rzeczywistość. Mimo to mamy na Niego wskazywać, chociaż czasem może to przypominać działanie nie dające widocznych efektów.

Tu przytoczę anegdotyczną historię zinterpretowaną przez Naczelnego Rabina Polski Michaela Schudricha. Pan Bóg objawił się Mojżeszowi w krzewie gorejącym na Synaju i dał mu zadanie: „Idź do faraona i powiedz mu, że ma wypuścić mój lud na pustynię”. Mojżesz obawiał się tego zadania, ale je przyjął. Wówczas Bóg mu powiedział: „Idź do Faraona, powiedz mu, ale wiedz, że on nie będzie cię słuchał”. „Uff… – odpowiedział Mojżesz – to po co w ogóle mam do niego iść, skoro on nie będzie mnie słuchał?”. Bóg na to odpowiedział: „Idź do niego. Przekaż mu moje słowa. Nawet jeśli nie posłucha, to nie będzie mógł zaprzeczyć, że nie usłyszał tego, co mam mu do przekazania”.

Może nasze wskazywanie na Jezusa – zwiastowanie, wydaje się dawać mizerny efekt – czasem można określić je jako rzucanie grochem o ścianę. Jednak mamy o Nim mówić, nauczać, naśladować Go, wskazywać na Niego. Aby nikt nie mógł powiedzieć, że nie usłyszał o ukrzyżowanym Zbawicielu.

Mamy stawać się mniejszymi, by On mógł – w nas – rosnąć! Tego sobie i wam, drodzy przyjaciele z całego serca życzę. Amen.

Kazanie wygłoszone 1 lutego 2025 roku w Katowicach podczas uroczystości konsekracji i wprowadzenia w urzędowanie biskupa diecezji katowickiej.