miniatura

Dla jednych – naturalna i oczywista jak codzienne ubranie, dla innych – niemal nieosiągalna jak szczyt Mount Everestu.
Dla jednych – jest powodem do dumy wypełniającym wszystkie aspekty życia, dla innych – powodem do szyderczego uśmiechu, drwin i niezrozumienia.
Dla jednych – jest wyzwalającą i unoszącą człowieka siłą, podtrzymującą nadzieję i dającą codzienną radość, dla innych – to źródło zniewolenia i przyczyna wszelkiego zła, przemocy i niesprawiedliwości.

Nie możemy jej odziedziczyć, choć możemy z rodzinnego domu wynieść jej dobre wzorce. Jej fenomen wymyka się wszelkim statystykom, nie da się jej przeliczyć ani zmierzyć. W swoich przejawach potrafi zaskakiwać, czasem szokować, skłaniać do cichej, wewnętrznej refleksji albo ekspresyjnej, energetycznej, zaraźliwej wręcz radości.

Dar, o który mamy się troszczyć

Nasze wychowanie, życiowa droga lub doświadczenie będzie ją kształtować i w każdym człowieku objawi się ona w inny sposób. Inaczej zdefiniuje ją kilkuletnie dziecko, inaczej spojrzy na nią człowiek u kresu swoich dni. Inny jej obraz będzie nam towarzyszył w dniach szczęścia i radości, a zupełnie inny w chwilach doświadczenia, choroby, smutku albo żałoby. Nie możemy jej kupić lub wyprodukować, bo zawsze jest ona darem, a my mamy o nią zabiegać, o nią się troszczyć i rozwijać ją w sobie. Jest niezwykłą siłą i motywacją do działania, dodaje odwagi i nadziei.

Jest sprawą niezwykle osobistą, niemal intymną, a jej siła i piękno uwidacznia się wtedy, gdy się nią dzielimy, gdy tworzymy w niej społeczność. Rodzi się ze słuchania Bożego Słowa. Jest źródłem odwagi, nadziei, zaufania i miłości. To o niej mówimy, że bez niej nie można poznać Boga, nie można bez niej doświadczyć Jego łaski. Nigdy nie jest krótkotrwałym, jednorazowym zrywem w chwilowym, euforycznym uniesieniu, ale codzienną – czasem żmudną – pracą nad samym sobą. Nigdy nie polega na zagubieniu się w rutynie, na mechanicznym powtarzaniu słów i gestów, bezmyślnym pielęgnowaniu tradycji czy zwyczajów.

Zawsze jest pokorną relacją, w której ciągle na nowo szukam i odnajduję wokół siebie dobrego i łaskawego Boga. Jest powodem, dla którego stawiać mogę sobie każdego dnia pytanie: jak mogę dziś być lepszym człowiekiem? Wreszcie, jest źródłem wdzięczności za to, co zostało mi dane i trwałym fundamentem nadziei na to, czego oczekuję.

Trzy podstawowe cechy

Wiara… Sięgając do Biblii jako źródła Bożego objawienia znajdziemy w niej wiele przykładów osób, których życie naznaczone było głęboką, szczerą i ufną wiarą. Te wszystkie dobrze znane nam historie mają jedną cechę wspólną. Uświadamiają nam, że wiara – niezależnie od czasu, osoby lub okoliczności jej wyznawania zawsze charakteryzuje się trzema podstawowymi cechami: pewnością, zaufaniem i posłuszeństwem.

Autor Listu do Hebrajczyków pisał: „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hbr 11,6). Pewność to coś więcej niż domysł, przypuszczenie albo fantazja na jakiś temat. Pewność wiary dotyczy przede wszystkim istnienia Boga. To że Bóg jest – nie może być hipotezą albo jedną z wielu możliwości. Luter pisał: „Wiara jest zupełnie nowym zmysłem sięgającym daleko poza pozostałych pięć zmysłów”. Tak jak nasze zmysły pozwalają poznawać otaczający świat, doświadczać go, korzystać z tego, co nam daje, tak wiara daje nam przekonanie o istnieniu Boga, choć pozostaje On niepojęty poprzez nasze zmysły. Ta wiara, zrodzona ze Słowa Bożego – potrafi poruszyć człowieka, natchnąć go do wielkich i wspaniałych czynów, potrafi – dając tę właśnie pewność – zmienić życie człowieka. „A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy (Hbr 11,1) – czytamy.

Zaufanie, które wiąże się z wiarą jest kolejnym krokiem do jej pełnego przeżywania. Nie wystarczy bowiem wiedzieć, że Bóg jest. Potrzeba wierzyć, że jest On dobrym, kochającym, przebaczającym Ojcem, który chce mojego zbawienia, pocieszenia i szczęścia. Tylko wtedy, gdy odkryję tę prawdę i się jej uchwycę, będę mógł zaufać Jego Słowu. Tylko w zaufaniu w Bożą mądrość, dobroć i opatrzność będę mógł z pokorą i w posłuszeństwie przyjąć to, co daje mi Jego wola. Zaufanie jest przekonaniem, pewnością, że Bóg, który ma w swoim ręku moje życie, który wie o nim o wiele więcej niż ja sam, Bóg, który widzi o wiele dalej niż ja – ma swój plan względem mnie. Jest przekonaniem, że Jego droga – choć przyznajmy – często niełatwa, niezrozumiała, jest najlepszą drogą, bo wiedzie do wyznaczonego przez Niego celu.

Posłuszeństwo wyrastające z zaufania to trzeci z elementów stanowiących o sile, trwałości i prawdziwości wiary. Najprościej to ujmując, posłuszeństwo to nasza odpowiedź na Boże działanie. To szczere pragnienie, by wypełnić w życiu to, czego Bóg ode mnie oczekuje. To nie tyle „teoretyczne” wyznanie Boga swoimi słowami, co bardziej praktyczne” zastosowanie Słowa Bożego w codziennym życiu, w międzyludzkich relacjach, w systemie wyznawanych i praktykowanych wartości. To wszystko to, co nazywamy często „świadectwem wiary”. W Liście Jakuba czytamy: „wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2,20).

Stawiajmy pytania o wiarę

Wkroczyliśmy jako Kościół w nowy, 2025 rok. Przez kolejnych 12 miesięcy będziemy zastanawiać się w naszych kościołach i parafiach nad fenomenem wiary i jej wyznawaniem. Czym jest? Czym być powinna? Skąd się bierze? Na czym się opiera? Jak się uzewnętrznia? Czego od nas oczekuje? Po co jest nam potrzebna? Do wspólnej podroży w poszukiwaniu tych i innych odpowiedzi już dziś serdecznie zapraszam.