„Oto twój Król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy, zbawiający, pokorny! Jedzie na ośle, na oślątku, źrebięciu oślicy!”. Za 9,9 (BE)
„Wielki tłum kładł też swoje płaszcze na drodze, inni ścinali gałązki z drzew i rzucali na drogę. A tłumy, które szły przed Nim i podążały za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pana! Hosanna na wysokościach!”. Mt 21,8-9 (BE)
Wkraczamy w kolejny adwent i znów, przygotowując się do przeżywania Świąt Narodzenia Pańskiego, analizujemy jeden z końcowych momentów ziemskiej działalności Jezusa. Niezmiennie intryguje mnie to zestawienie, podobnie jak cały adwent – czterotygodniowy okres radosnego oczekiwania na przyjście Króla.
Dziś obserwujemy, jak lud reaguje na wkroczenie owego Króla do Jerozolimy u progu święta Paschy. Wiążą się z tym różne oczekiwania. Przypuszczam, że oczekiwano od Jezusa cudów – bo dopiero co uzdrowił dwóch niewidomych, inspirującej nauki – ewangelista Mateusz przedstawia Jezusa jako niezwykle charyzmatycznego kaznodzieję, wreszcie – zapewne oczekiwano od Niego wyzwolenia od Rzymu. Gdy wjeżdżał na oślątku – będąc symbolem pokoju – lud witał Go entuzjastycznie. Radość była autentyczna. Co zatem sprawiło, że pięć dni później zamiast „Hosanna” wołano „Ukrzyżuj!”? I jak się to ma do adwentu?
Do Jerozolimy wkroczył Król, lecz nie spełnił oczekiwań tłumów. Nie dokonał ratunku politycznego, lecz zbawił lud w duchowym aspekcie. Zmarł za grzechy świata. Pojednał ludzkość z Bogiem. Rzym nadal jednak panował nad Izraelem. Czy to pokryło się z pierwotnymi oczekiwaniami? Nie. Za dramatem Wielkiego Piątku stało więc rozczarowanie i niezaspokojenie żywionych nadziei i oczekiwań.
A czego my oczekujemy od adwentu? Nastrojowej, pełnej ciepła, przyjemnego zapachu, atmosfery przygotowań do świąt? Spokojnych 24 dni prowadzących do wieczoru wigilijnego, gdy wspólnie z rodziną zasiądziemy do stołu, by kolędować, jeść, dzielić się opłatkiem i rozpakowywać prezenty? By znowu poczuć ten niepowtarzalny, wyjątkowy klimat osiągalny „tylko raz do roku”?
Nie wiem, czy te oczekiwania są właściwe. Może dojść do rozczarowania. Adwent bowiem to czas… duchowego remontu. Wbrew obiegowej opinii nie służy on jedynie odliczaniu do świąt Bożego Narodzenia, sprezentowaniu sobie coraz to bardziej wymyślnych kalendarzy adwentowych i pieczeniu ciasteczek. Jesteśmy wezwani do prostowania ścieżek, wyrównywania wgłębień i wzgórz, upraszczania skomplikowanej rzeczywistości. Przyjście Króla ma, owszem, być radosne – niczym w Niedzielę Palmową – lecz pojawia się pytanie, czy wiemy, co świętujemy i na czyją cześć wiwatujemy? Czy zdajemy sobie sprawę, że ten Król wzywa nas do zmian?
Przeżyłem już kilka remontów. Zazwyczaj wiążą się z niedogodnościami, kurzem, wytężoną pracą, zmęczeniem. Z utęsknieniem czekałem na ich zakończenie i końcowy efekt prac. Nie da się jednak osiągnąć zamierzonego celu bez – dajmy na to – zerwania starych posadzek, wyrównania krzywych ścian czy rozkopania fundamentów, aby założyć drenaż chroniący przed wilgocią. Remont kosztuje, nierzadko boli fizycznie i emocjonalnie – pozwala jednak na niezwykłą, potrzebną zmianę.
Dziś witamy Jezusa, Króla Adwentu. Króla duchowego remontu naszych umysłów i serc. Ten remont jest potrzebny, by móc w pełni świętować Boże Narodzenie. Tak wiele wyboistych relacji międzyludzkich jest naszym udziałem. Tak często potrafimy sobie nawzajem „robić pod górkę”.
Może oczekujemy, że zamiast remontu Jezus przyjdzie, sympatycznie poklepie nas po plecach i pomoże zamieść pod dywan to, czego trzeba się pozbyć? Bądź też oczekujemy, że owszem, zrobi remont, ale u mojego szefa, podwładnego, sąsiada, bo to przecież oni potrzebują nawrócenia, a nie ja! Wtedy jednak może pojawić się podobne rozczarowanie, jakiego doznał lud w Wielkim Tygodniu.
Spróbujmy zmienić oczekiwania. Czas ubrać roboczą odzież i zakasać rękawy. To najlepszy strój na powitanie Króla Adwentu. Amen.
„Zwiastun Ewangelicki” 22/2024