miniatura

– czyli o zaufaniu i akceptacji

Historię wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu znają nie tylko dorośli, ale chyba każde dziecko – zwłaszcza, jeśli rodzice i dziadkowie czytają swym pociechom Biblię dla dzieci, do czego mocno zachęcam. Wydarzenie to było poprzedzone wieloma dramatycznymi epizodami, ale i potem długo nie miało szczęśliwego zakończenia. Warto przyjrzeć się tej historii dokładnie, by zrozumieć, dlaczego tak się działo.

Pamiętamy zapewne, że faraon długo nie wyrażał zgody, by izraelscy niewolnicy opuścili swoje miejsca pracy i poszli na pustynię oddać cześć Bogu. W tym momencie nie było jeszcze mowy, by pozwolił temu ludowi opuścić Egipt na stałe. Trudno się zresztą władcy dziwić, straciłby przecież darmową siłę roboczą. Aby go do tego zmusić, Bóg zesłał kolejno dziesięć plag i dopiero po ostatniej, którą była śmierć wszystkich pierworodnych, faraon sam wyszedł z inicjatywą: „I wezwał Mojżesza i Aarona w nocy, mówiąc: Wstańcie, wyjdźcie spośród ludu mojego, zarówno wy jak i synowie izraelscy; idźcie, służcie Panu, jak mówiliście” (2 Mż 12,31).

Moglibyśmy powiedzieć: No, nareszcie happy end, ale popatrzmy, co wydarzyło się później. „A gdy faraon wypuścił lud, nie prowadził ich Bóg drogą do ziemi Filistynów, chociaż była bliższa, bo pomyślał Bóg, że lud, przewidując walki, mógłby żałować i mógłby zawrócić do Egiptu. Prowadził więc Bóg lud drogą okrężną przez pustynię ku Morzu Czerwonemu” (2 Mż 13,17-18). Pan prowadził lud okrężną drogą – czytamy w ostatnim wersecie, a jeśli zastanowimy się nad całością, odkryjemy w nim bardzo dużo faktów.

Ludzie obawy i narzekania

Zacznijmy od fragmentu: „lud, przewidując walki, mógłby żałować”. Prawdę mówiąc, możemy zrozumieć taką postawę. Izraelici byli niewolnikami, robotnikami, nikt z nich nie był żołnierzem, nic więc dziwnego, że mogli obawiać się walki. Wprawdzie wyszli z Egiptu uzbrojeni, lecz nie umieli walczyć. Dla nich byłoby to jak porywanie się z motyką na słońce. Bóg przewidywał, że ze strachu mogliby żałować tego, że wyszli z Egiptu i chcieliby zawrócić. Zawrócić? Z powrotem w niewolę?! Przecież tam nic dobrego ich nie spotykało.

Jednak natura ludzka bywa często skomplikowana i przewrotna, dlatego aby zapobiec bojkotowi czy próbom powrotu, prowadził Bóg „lud drogą okrężną. Jak to mówią: „naokoło zawsze bliżej”.

Wiele wieków później Salomon napisał: „Serce człowieka obmyśla jego drogę, lecz Pan kieruje jego krokami” (Prz 16,9). Przywódca ludu izraelskiego Mojżesz doświadczył tego wiele razy. W późniejszym czasie czuł się tak przytłoczony prowadzeniem ludu i jego problemami, tak przybity krytyką, ciągłym narzekaniem i skargami, że miał wszystkiego dość. Był w stanie, który psychologowie określają mianem depresji. Wołał wtedy zrozpaczony do Boga: „Ja sam nie mogę unieść całego tego ludu, gdyż za ciężki jest dla mnie. A jeżeli tak postępujesz ze mną, to zabij mnie raczej zaraz, jeżeli znalazłem łaskę w twoich oczach, abym nie musiał patrzeć na moje nieszczęście” (4 Mż 11,14-15).

Boży sposób

Co wtedy robi Wszechmogący? Uzdrawia go? Poprawia jego samopoczucie? Zsyła jakiś przeciwdepresyjny „boży prozac”? Nie, znajduje wyjście poprzez „okrężną drogę” – poleca mu wybrać siedemdziesięciu pomocników i obiecuje: „wezmę nieco z ducha, który jest w tobie, i włożę w nich, i nieść będą wraz z tobą ciężar ludu, abyś nie ty sam musiał go nosić” (4 Mż 11,17). Mojżesz mógłby powiedzieć to samo, co później król Dawid: „Wzywałem Pana w najtrudniejszych chwilach; Pan wysłuchał mnie i wyswobodził” (Ps 118,5).

Czy przeżyliście już coś podobnego? Jakieś zdarzenie, gdy czuliście, że Bóg was wysłuchał, ale prowadził was do czegoś naokoło, jakby okrężną drogą? Czy zastanawialiście się kiedyś, w jakim stopniu Pan Bóg kieruje naszymi losami, a w jakim sami je kształtujemy? Czy Pan Bóg „na siłę” nas do czegoś popycha? Ale może przed czymś nas chroni? Może szatan też ma coś do powiedzenia? A przede wszystkim my sami?

Drogowskaz: objazd

Nieraz przychodzimy do Boga z naszymi planami i pomysłami, oczekując, że On je zaakceptuje. Czasami tak się zdarza, ale często Jego wola nie pokrywa się z naszą i wtedy „prowadzi nas drogą okrężną”. Nie wiedzie nas do celu wprost, drogą najprostszą, lecz jakąś skomplikowaną i zawiłą. I dopiero po czasie – dłuższym lub krótszym – odkrywamy, dlaczego tak się stało. A wtedy przekonujemy się, że Boży zamysł, choć może nie- najłatwiejszy, był lepszy niż nasze pomysły i oczekiwania. Chcielibyśmy, by wszystko w naszym życiu układało się gładko, nie było trudności, nikt nie chorował, a tym bardziej nie umierał. Jednak Boży plan bywa inny, często kieruje nas na „objazd”. I robi to w konkretnym celu.

Tam, gdzie Bóg chce nas mieć

Pamiętacie starotestamentowego Józefa sprzedanego przez zazdrosnych braci do Egiptu? Nawiasem mówiąc, to właśnie potomkowie Józefa i jego jedenastu braci byli czterysta lat później owymi niewolnikami w Egipcie. Tego młodego niewolnika żona jego właściciela, Potyfara, oskarżyła o próbę gwałtu. Jej mąż, choć w winę Józefa do końca chyba nie uwierzył, wtrącił go do więzienia. Moglibyśmy powiedzieć: „To niesprawiedliwe!”. Jednak – jak się okazało dopiero po jedenastu latach – to było dla Józefa najlepsze miejsce, gdyż znalazł się dokładnie tam, gdzie Bóg chciał go mieć. Właśnie w cuchnącym więzieniu poznał królewskiego podczaszego, któremu objaśnił jego sen, a podczaszy, gdy wyszedł już na wolność, odwdzięczył mu się, wspominając o nim faraonowi, gdy władca miał niezrozumiałe sny. Józef okazał się jedynym, który był w stanie zinterpretować sen egipskiego władcy. Jaki był rezultat? Faraon, poruszony mądrością Józefa, postawił go na czele państwa.

Bob Gass podsumował to następująco: „Czasami Bóg sprowadza nas na dno, by potem wynieść nas wysoko. Kiedy jest się tam, na dole, najtrudniej pamiętać, że to jednak nie koniec podróży. (…) Józef przeszedł od zera do bohatera, od więziennych pasiaków do osoby drugiej w kraju po faraonie. Tylko Bóg mógł dokonać czegoś podobnego. Większość z nas, gdybyśmy znaleźli się w więzieniu, ucieszyłoby przedterminowe zwolnienie, nowe ubranie czy dwieście złotych na bilet do domu. Bóg jednak miał w planach coś znacznie lepszego dla Józefa – podobnie jak i dla ciebie! On wie, dokąd cię prowadzi. On wie, czego musisz się nauczyć po drodze, byś, kiedy już znajdziesz się na miejscu, potrafił wykonać zadanie. Zatem spróbuj dostrzec Bożą rękę w twojej obecnej sytuacji”.

Dwa dobre nawyki

Im lepiej poznajemy Słowo Boże, tym łatwiej będzie nam zaakceptować Boże prowadzenie w naszym życiu. Bóg zezwala bowiem, by w naszym życiu działy się rzeczy, których w danym momencie nie rozumiemy i z którymi może trudno nam się pogodzić: choroby, niesnaski w rodzinie, problemy finansowe i wiele innych. W tych momentach nie pozostaje nam nic innego, jak wprowadzenie w życie dwóch nawyków.

  • Pierwszym jest powierzanie się w Boże ręce, z wiarą, że Bóg ma wszystko pod kontrolą. Musimy ufać, że On ma ukryty cel, nawet jeśli my go do końca nie widzimy i nie rozumiemy.
  • Drugim jest proszenie o siłę potrzebną nam do przejścia tą okrężną drogą.

On może zło obrócić w dobro

Józef jest przykładem człowieka, którego Bóg prowadził poprzez niezrozumiałe wydarzenia. Ten młody chłopak mógł się buntować i krzyczeć: „Boże, to niesprawiedliwe”! Z ludzkiego punktu widzenia z pewnością miałby ku temu pełne prawo. Ale przez cały ten czas Józef, nie rozumiejąc tego co się dzieje, po prostu powierzał siebie Bogu, Jego opiece. Zaś wiele lat później, gdy okoliczności się diametralnie zmieniły, mógł spokojnie spojrzeć na to wszystko, co przeszedł i powiedzieć swoim braciom: „Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali, bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami (…). Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy życiu liczny lud” (1 Mż 45,5 i 50,20).

Z perspektywy lat Józef widział, że wszystko w jego życiu współdziałało ku dobremu i zmierzało ku temu, by Bóg mógł wypełnić swój zamiar – uczynić go drugim po faraonie i ocalić swój lud.

To, czego potrzebujemy

Może jesteś teraz w takim punkcie, że nie rozumiesz Bożego planu, Jego wizji dla twojego życia? Może się buntujesz? Ale jeśli zaufasz Bogu, to przekonasz się, że wszystko ma swój cel, a Bóg nad tymi niezrozumiałymi okolicznościami panuje. Jak ujął to król Dawid: „Wielki jest Pan nasz (…), mądrość jego jest niezmierzona” (Ps 147,5). Bóg chce abyśmy podejmowali dobre decyzje, dlatego powinniśmy się modlić: „Panie, nie wiem, co mam zrobić w tej sytuacji. Potrzebuję Twojego prowadzenia, Twojej mądrości. Proszę, pokaż, objaw mi swoją wolę”.

Stale też pamiętajmy, że Bóg działa według swojego, a nie naszego planu. Czasami nie będzie się to pokrywało z tym, czego sami chcielibyśmy, ale na pewno jest tym, czego potrzebujemy. On chce przynieść nam nie tylko ulgę, ale wybawienie, ratunek. Więc módlmy się i ufajmy, że On wie, co robi.  

Obraz u góry: Józef tłumaczy sny dwóm więźniom, malarz nieznany, XVII w.