– czyli o własnym dobrostanie
Jestem przekonany, że większość z nas zna słowa Jezusa, które są Jego odpowiedzią na pytanie uczonego w Piśmie, które przykazanie jest pierwsze ze wszystkich. Nie potrafię się jednak oprzeć wrażeniu, że w wypełnianiu przykazania miłości, zapominamy o miłości do siebie. Nie chodzi o egoizm, egocentryzm czy narcyzm, ale o to, że Bóg nie wymaga od nas miłości ponad nasze siły. Kochać drugiego człowieka, znaczy kochać również samego siebie.
Motto: „Pierwsze przykazanie jest to: Słuchaj, Izraelu! Pan, Bóg nasz, Pan jeden jest. Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego,z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej. A drugie jest to: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Innego przykazania, większego ponad te, nie masz”. Mk 12,29-31
W obdarzaniu miłością drugiej osoby nie możemy zapomnieć o sobie. Mamy kochać drugiego tak jak siebie samego – nie bardziej, mocniej lub więcej.
Wsłuchać się w siebie
Kochać innych jak siebie samego – tyle wystarczy. Kiedy pokocham siebie, wtedy pokocham innych. Ale jak to zrobić? Poznać samego siebie, wsłuchać się w sygnały, które wysyła nam nasz organizm, nauczyć się doświadczać własnego ciała, czytać jego mowę. Zachęcam, aby wykorzystać na to czas wakacji. Właśnie wtedy mamy sposobność zwolnić, rozkoszować się chwilą. Wsłuchiwać się we własne ciało. Pozwólmy, aby te chwile towarzyszyły nam już zawsze. Dobrze jest słuchać własnego ciała i jego potrzeb. Dobrze jest żyć dobrze we własnym ciele. Kochać siebie i kochać innych.
„Możemy widzieć Boga tylko w przeciwieństwach. Bóg jest Stwórcą, ale równocześnie kimś, kto się teraz o mnie troszczy, kto patrzy na mnie z miłością. Bóg jest tym, który stworzył kosmos, ale jest też we mnie, bliżej mnie niż ja sam siebie. Bóg jest miłosiernym Ojcem, który mnie z miłością przyjmuje, ale jest też Panem, przed którym nie pozostaje mi nic innego, jak paść na kolana” – napisał Anselm Grün w książce Modlitwa jako spotkanie. Jeżeli Boga faktycznie możemy poznać jedynie w przeciwieństwach, to co stoi na przeszkodzie, abyśmy siebie samych poznawali również za pomocą przeciwieństw?
Przeciwieństwami jesteśmy wypełnieni, często nie uświadamiamy sobie, że od nich zależy nasze życie i poprawne funkcjonowanie naszego ciała. Z przeciwieństwami rządzącymi naszym ciałem coraz zacieklej walczymy. Doprowadzamy często do stanu, kiedy wahadło naszego wewnętrznego zegara nie powraca.
Rytmy naszego ciała
Chyba najbardziej podstawowym sygnałem naszego ciała jest bicie serca. Nasze serce działa na zasadzie przeciwieństw – zastawki otwierają się i zamykają. Jeśli sercu brakuje regularnego, rytmicznego stukotu, to mamy problem. Problem może zawierać się w odpowiedzi na pytanie, czy żyję w rytmie własnego serca? Czy wsłuchuję się w jego regularny rytm? Kiedy jesteśmy przeciążeni obowiązkami, emocjonalnie porozrywani, bicie serca daje nam o tym znać.
Kolejną ważną sprawą, na którą zwykle nie zwracamy uwagi, jest oddychanie. Przychodzimy na świat z pierwszym oddechem, a ostatni kończy nasze życie. Być może dlatego nie przywiązujemy wagi do oddechu, bo traktujemy go jako coś oczywistego. Uświadommy sobie, że od tego przeciwieństwa zależy jakość naszego życia. Wdech i wydech wyznaczają rytm naszej codzienności. Musimy zaczerpnąć powietrza i je wypuścić. Jednak dla cytowanego wcześniej autora duchowych poradników niezwykle ważna jest ta chwila pomiędzy wydechem a kolejnym wdechem – chwila głębokiego zaufania, że Bóg obdarzy mnie następnym wdechem, kolejną chwilą życia.
My jednak nie oddychamy świadomie. Raczej połykamy powietrze. Robimy to łapczywie, jak byśmy nie mieli ponownie zaczerpnąć powietrza. I znowu pojawia się kwestia świadomości własnego ciała i radości, czy wręcz zachwytu nad kolejnym oddechem.
Razem i na osobności
Ale zaczerpnąć powietrza – to również poczuć zapach. Zapach deszczu, ziemi, zapach niesiony wiatrem. To również zapach jedzonych potraw.
Zachęcam, aby nie rezygnować z delektowania się jedzeniem. Może czas urlopu, wypoczynku to dobry czas, aby świętować chwile spędzone przy wspólnym stole? Nie mówmy, że trudno jest zasiąść wspólnie do posiłku. Szukajmy raczej takich sposobności. Może ważniejsze od tego, co jemy, jest to, w jaki sposób i z kim? Pożeramy zamiast smakować. Połykamy w pośpiechu, zamiast się delektować.
Wraz z jedzeniem przychodzi czynność do niej przeciwna – może trochę wstydliwa, ale niezbędna dla naszego dobrostanu – wydalanie. Zaskakujący może być fakt, że Tomasz Morus jest autorem modlitwy o dobre trawienie, a Hildegarda z Bingen – średniowieczna znawczyni medycyny i przyrody – porównuje proces trawienia do wyciskania soku z winogron, gdzie usuwa się odpady, aby mogło pozostać wyborne wino. Psycholog Georg Groddeck uskarżał się twierdząc, że mamy czas na jedzenie, ale nie mamy go na wypróżnienie się. Spróbujmy jeść i się nie wypróżnić – będziemy daleko od własnego dobrostanu. Zatrujemy swój organizm! Jednak sprawa jest o wiele głębsza. Ten sam psycholog jest przekonany, że problemy z wypróżnianiem świadczą o blokujących nas emocjach, o czymś, czego powinniśmy się pozbyć ze swojego życia.
Bezlitośni i wyczerpani
Ostatnim przeciwieństwem, na które chcę zwrócić uwagę, jest aktywność, praca – sen, odpoczynek. „I uczynił Bóg dwa wielkie światła: większe światło, aby rządziło dniem, i mniejsze światło, aby rządziło nocą” (1 Mż 1,16). Szkoda, że nie żyjemy już zgodnie z porami dnia i nocy oraz porami roku. Czas stał się wielką breją, którą rządzi żarówka – pracujemy bez opamiętania, a noc nie daje odpoczynku. Czujemy się przymuszeni jakąś niewidzialną siłą, żeby pracować jeszcze więcej, dłużej. Nie umiemy oddzielić dnia od nocy. Nie pozwalamy sobie na czas regenerującego snu, czas wolny uważamy za bezproduktywny. Słowa starotestamentowego mędrca: „Gdy się położysz do snu, nie będziesz się bał, a gdy zaśniesz, będziesz miał miły sen” (Prz 3,24) stają się dla wielu rzeczywistością nieosiągalną, życzeniem bez spełnienia.
Dlaczego tak bezlitośnie obchodzimy się z naszym ciałem? Dlaczego tak często o nim zapominamy, nie potrafiąc kochać samych siebie? Tkamy tę nić dla jakiejś urojonej wyższej wartości, a nie zauważamy, że stajemy się zgorzkniali i zaborczy, nasączamy swoją codzienność cierpiętnictwem i emocjonalnym szantażem wobec innych.
Aby kochać też innych
Przeciwieństwa są dobre – odkrywają prawdę o nas samych, demaskują fałszywe wyobrażenia o naszych możliwościach, mówią o naszych ograniczeniach. Warto wsłuchać się w swoje ciało. Usłyszeć własny oddech, bicie serca. Poczuć krople potu spływające po twarzy, wiatr owiewający skórę. Wakacje, urlop to dobry czas, aby powrócić do własnego ciała, na powrót nauczyć się go słuchać, pokochać, aby móc kochać innych.
„Zwiastun Ewangelicki” 13-14/2024