miniatura

– również dla mnie to nowa droga

Pojawienie się nowych osób w parafii ewangelickiej w Szczecinie, jak można ogólnie zauważyć, jest efektem ich indywidualnych poszukiwań. To oni robią pierwszy krok. Czasami w decyzji o przyjściu na pierwsze nabożeństwo pomaga to, że ktoś był w kościele na koncercie lub innym wydarzeniu, słyszał audycję radiową z udziałem duchownych lub czytał artykuł w prasie. Bywa jednak tak, że przychodzący kieruje się tylko i wyłącznie ogólną wiedzą o Reformacji i za bardzo nie wie, czego spodziewać się przekraczając progi ewangelickiego kościoła.

Znam opowieść człowieka, który obudził się w niedzielę rano i postanowił pojechać za Most Długi – tam mieści się nasz kościół i parafia. Dzisiaj, po kilku latach od tamtego poranka, jest członkiem rady parafialnej, a do parafii dołączyli również jego żona i syn. Piękne to doświadczenia, świadczące o tym, że ludzie potrafią kierować się duchową intuicją i decydują się na poszukiwania własnej drogi. Jako parafia staramy się być obecni w przestrzeni publicznej, tak aby w takie poranki, gdy rodzi się potrzeba zmian, mogła pojawić się myśl o parafii ewangelickiej przy ulicy Energetyków.

Czasami przychodzi również refleksja w oparciu o historię rodziny. Impulsem do zainteresowania się luteranizmem była matka lub babcia ewangelickiego wyznania. Jeden z konwertytów z dumą rozpoczyna swoją opowieść od słów „Moja mama była reformowaną kalwinką”.

Wymagający rozmówcy

Może się wydawać, że bardzo młodzi ludzie nie zajmują się tematami wiary. Znam przypadki pokazujące coś odwrotnego. Spotkania z dwudziestokilkulatkami, z którymi rozmawia się o teologii, historii Kościoła, filozofii lub etyce, jak o ekonomii czy sytuacji na giełdzie, są dla mnie niezwykle wzbogacającym doświadczeniem. Ci młodzi są wymagającymi rozmówcami. Liczą na wskazanie wartościowej lektury, po przeczytaniu której będą mogli podzielić się swoimi przemyśleniami. Stanowią dla mnie zachętę do samorozwoju, sięgania po książki, które są niezbędne do prowadzenia z nimi dialogu.

Nie są to jednak tylko intelektualne dyskusje. Od lat podstawą godzin biblijnych nie są osoby starsze, które będąc na emeryturze mają więcej czasu, ale właśnie młodzi ludzie, którzy wspólne czytanie Pisma Świętego traktują jako formę własnego rozwoju duchowego, wykorzystują ten czas na dzielenie się własnymi doświadczeniami lub na zadawanie nurtujących ich pytań. Celowym działaniem jest to, że spotkania dla osób zainteresowanych luteranizmem odbywają się bezpośrednio po godzinie biblijnej.

Efektem tego połączenia jest to, że często te same osoby biorą udział w obu spotkaniach.

Co chcemy przekazać dzieciom

Kolejną grupą wstępujących są młodzi rodzice. Czasami na etapie chrztu, jeszcze częściej w okresie, gdy dziecko ma przystąpić do pierwszej komunii, stawiane są ważne pytania: Co chcemy przekazać naszym dzieciom? Jakie wartości, w jakiej atmosferze, czy utożsamiamy się z Kościołem, którego jesteśmy już tylko nominalnymi członkami? Coraz częściej zdarza się, że ludzie szukają alternatywy. Schemat podejmowanych działań bywa podobny: najpierw na nabożeństwo wybiera się jeden z rodziców, po jakimś czasie małżonkowie siedzą już w ławce razem, po około miesiącu pytają, co się dzieje z dziećmi, które wychodzą po liturgii wstępnej. Taka jest najczęściej droga na nabożeństwo dla dzieci, a tym samym droga do zaangażowania całej rodziny w życie wspólnotowe. W ostatnich latach w szczecińskiej parafii liczba dzieci uczęszczająca na lekcje religii podwoiła się. Co ciekawe, często chrzest lub nawet konfirmacja poprzedzają konwersję rodziców. War-to również zauważyć, że na nabożeństwo z konwersją zapraszane są rodziny i przyjaciele wstępujących do Kościoła.

Wzajemna nauka

Towarzyszenie na drodze tych poszukiwań jest dla mnie wielkim przywilejem. To są rozmowy nie tylko o różnicach lub uznawanych dogmatach, lecz często są to bardzo szczere i otwarte rozmowy o życiu. Mam wtedy okazję słyszeć wiele historii, przez które przewijają się dobre i trudne doświadczenia. Przy tej okazji opowiadam również o moich duchowych poszukiwaniach i rozczarowaniach. Zależy mi na tym, aby osoby przychodzące do naszej parafii widziały we mnie przede wszystkim brata w Chrystusie, razem z którym mogą podążać drogą wiary, ucząc się od siebie wzajemnie. Mam świadomość, że kontakt ze mną jest dla nich bardzo ważny. Moją odpowiedzialnością za nich jest to, aby swoją więź z Kościołem coraz bardziej budowały na relacjach z innymi członkami zboru. Staram się w tym względzie naśladować Jana Chrzciciela, który wiedział, że jego musi być coraz mniej, aby coraz więcej było Chrystusa.

Studzenie emocji

Zdarza się, że trafiają do nas osoby, które bardzo mocno rozczarowane są dotychczasowym Kościołem. Z jednej strony charakteryzuje je ostrożność, czasami nawet nieufność, z drugiej strony, potrafią również idealizować nową rzeczywistość kościelną. W takich przypadkach zdaję sobie sprawę z tego, że jednym z bardzo ważnych zadań jest zbudowanie pozytywnej tożsamości luterańskiej. Moją rolą jest ostudzenie niektórych oczekiwań lub pierwszych zachwytów nad doskonałością nowej wspólnoty, zgodnie z przestrogą Bonhoeffera: „Kto kocha bardziej swoje marzenie o chrześcijańskiej wspólnocie niż samą chrześcijańską wspólnotę, ten stanie się niszczycielem każdej chrześcijańskiej wspólnoty, choćby osobiście sądził iż działa nie wiadomo jak szczerze, poważnie i pełen poświęcenia”. To jest istotne, aby nowym parafianom pokazać luteranizm jako odnowioną, czyli zreformowaną tradycję zachodniego chrześcijaństwa. Taką, która czerpie z tego samego źródła historii początków Kościoła, ma swoją własną tożsamość, która nie jest oparta na negowaniu rzymskiego katolicyzmu. W tym zakresie jest wiele do uczynienia, ponieważ te negatywne wcześniejsze doświadczenia sprawiają, że droga dialogu ekumenicznego jest niezrozumiała. Na bazie tego rozczarowania można by zbudować polaryzację „my, ci dobrzy – on, ci źli”, lecz osobiście jestem przekonany, że pod wieloma względami to droga donikąd. Po pierwsze: obawiam się, że taka narracja nie przyniosłaby nam wstąpienia świadomych ewangelików, lecz tylko przyjęcie rozczarowanych byłych katolików. Nie jest to fundament wart stawiania na nim duchowej konstrukcji. Poza tym negowanie i krytykowanie innych tradycji chrześcijańskich dyskredytowałoby nas wobec wszelkich partnerów w relacjach ekumenicznych. Hipokryzja też nie jest dobrą podstawą budowania dialogu.

Parafialna codzienność

Zatem pokazanie na czym polega specyfika luteranizmu wymaga czasu, zagłębienia się w rozumienie tych samych religijnych pojęć, wreszcie to kwestia doświadczenia wspólnoty i duchowości. Dlatego przygotowania do konwersji trwają co najmniej rok, a w ostatnim pandemicznym czasie trwały nawet dłużej. Ważne, że osoby, które mają status sympatyka, mogą przystępować do Wieczerzy Pańskiej, zapraszane są na wszystkie spotkania, mogą wyjeżdżać z nami na rekolekcje lub ewangelizacje. Mimo tych wszystkich możliwości, za wyjątkiem głosowania na zgromadzeniach parafialnych i kandydowania do gremiów kościelnych, osoby te najczęściej decydują się na oficjalne wstąpienie. Same potrzebują tego formalnego kroku, nie chcą być tylko „gośćmi”, lecz pełnoprawnymi członkami wspólnoty.

Od wielu lat organizujemy cotygodniowe spotkania dla zainteresowanych luteranizmem, poza tym proponowane są zajęcia indywidualne. Można zauważyć, że uczestnictwo w grupowych spotkaniach daje poczucie więzi z innymi szukającymi swojej nowej kościelnej przynależności. Osoby te trzymają się razem, wspólnie decydują się na parafialny wyjazd lub udział w koncercie, lub innym kościelnym wydarzeniu. W tym kontekście ważna jest również konwersja całej grupy. Podobnie jak w przypadku konfirmacji młodzieży, następuje mobilizacja do tego, aby zorganizować celebrowanie tego faktu po nabożeństwie z całym zborem.

Świeżość Ewangelii

Dla mnie ważne jest spotkanie z nowymi osobami przed samą konwersją. Jest to czas, aby podsumować okres przygotowań, usłyszeć o drodze wiary, jaką przeszły te osoby. Słucham tych świadectw z wielką wdzięcznością. Jako luteranin od urodzenia jestem przyzwyczajony do rozumienia zasady „z łaski przez wiarę”. Przyznaję, że staje się ona czasami oczywistością, za którą bywam niewystarczająco wdzięczny. Kiedy słucham jednak, ile wprowadza ona świeżości i nowej jakości w życie ludzi, to robi to na mnie wielkie wrażenie. Cieszę się, że luteranizm, co do którego bywam twórczo krytyczny, potrafi tyle dobrego wnosić w życie współczesnych ludzi. Ogarnia mnie wtedy na nowo wdzięczność za reformacyjne zasady, za to, że możemy dzisiaj głosić Ewangelię o Bogu, który z miłością patrzy na człowieka i stwarzając go na swój obraz, i podobieństwo daje mu nie tylko możliwość odpuszczenia grzechów, ale również wzmacnia pozytywne widzenie samego siebie.

Współczesny człowiek na każdym kroku słyszy o własnych błędach i niedomaganiach. W Ewangelii pragnie usłyszeć, że ktoś wierzy w niego, że może prowadzić szczęśliwe i udane życie, że stać go na czynienie dobrych rzeczy. Że miłość może zwyciężać egoizm, że nie trzeba być idealnym, lecz warto nieustannie pracować nad sobą, a podejmowany wysiłek nie jest przymusem, lecz okazaniem miłości. A gdy człowiek zrozumie, że tym wierzącym w człowieka jest sam Bóg, to zaczyna się wtedy nowe życie w wolności, którą z wielką mocą odnajdują w Ewangelii nasze nowe siostry i nowi bracia w wierze.          

„Zwiastun Ewangelicki” 15-16/2023