„I rzekł Pan do Abrama: Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej i z domu ojca swego do ziemi, która ci wskażę. A uczynię z ciebie naród wielki i będę ci błogosławił, i uczynię sławnym imię twoje, tak że staniesz się błogosławieństwem. I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinających cię przeklinać będę; i będą w tobie błogosławione wszystkie plemiona ziemi. Abram wybrał się w drogę”. 1 Mż 12,1-4
Są już wakacje i w wielu parafiach zakończył się konfirmacyjny sezon. Były uroczystości, kwiaty i odświętne stroje, życzenia i upominki od rodziny oraz przyjaciół. Dla wielu konfirmantów to na pewno niezapomniane przeżycie i zachęta do codziennego składania świadectwa przynależności do Zbawiciela i Kościoła. Sądzę jednak, że dla sporej grupy była to konieczność motywowana postulatem zadośćuczynienia tradycji, oczekiwaniom rodziców i dziadków. Może dość istotnym powodem było pozyskanie zasobów finansowych pozwalających spełnić marzenia o nowym rowerze, konsoli, laptopie itp. Pojawia się tu pytanie: Ilu konfirmantów już po swoim święcie regularnie uczestniczy w nabożeństwach, spotkaniach młodzieżowym, lekcjach religii? Być może znaczna część została skutecznie „wykonfirmowana” z Kościoła na wiele lat lub nawet dożywotnio… Ilu zostało, by nadal głośno wypowiadać swoje „tak” dla Stwórcy?
Wszyscy jednakowo usłyszeli słowa zaproszenia do współtworzenia ewangelickiej wspólnoty wiary. Jakie będą odpowiedzi – zweryfikuje przyszłość.
Różnorodne bywają doświadczenia powołania i przeżywania wiary w Boga. Wychowałem się w rzeczywistości ludowego katolicyzmu. Moja luterańska rodzina była jedyną taką w dziesięciotysięcznym miasteczku. Na nabożeństwo trzeba było dojeżdżać minimum 12 kilometrów. Naukę konfirmacyjną pobierałem w Kaliszu – 45 kilometrów od miejsca zamieszkania. Bliżej nie było możliwości. W szkole natomiast byłem jedynym ewangelikiem. To wszystko powodowało, że rówieśnicy zadawali mi zawsze wiele pytań o Kościół luterański i ewangelicką pobożność. To akurat moje doświadczenie wyniesione z rzeczywistości diaspory. Myślę, że podobne do przeżyć wielu moich dzisiejszych parafian z okolic Opola. Ewangelicyzm od dziecka – w katolickim środowisku. Muszę dodać, że dla mnie to środowisko było bardzo przychylne. Miejscowy proboszcz, gdy dowiedział się, że studiuję teologię, nie krył radości, że będzie miał ewangelickiego księdza ze swojej parafii.
Wielu wiernych naszego Kościoła jest ewangelikami z wyboru. Lektura ewangelickich książek, biografii Lutra, internetowe poszukiwania albo małżeństwo z luteraninem czy luteranką przyczyniły się do decyzji o wstąpieniu do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Niejednokrotnie była to długa, kręta i wyboista droga. W ramach spotkań dla zainteresowanych luteranizmem i w duszpasterskim towarzyszeniu konfrontuję się jako duchowny z rzeczywistością ewangelicyzmu z wyboru i głęboko takich współwyznawców podziwiam i szanuję.
Są też i luteranie, którzy poznali Pana Boga przez nawrócenie, które było procesem zainicjowanym konkretnym wydarzeniem czy życiowym doświadczeniem. Sprawiło ono, że od danego momentu stali się zaangażowanymi członkami Kościoła.
Biorąc pod uwagę powyższe przypadki – nie ma jednego, słusznego modelu pobożności i powołania! Pan Bóg ma dla każdej i każdego z nas swój pomysł. Wynikiem tego są różne drogi, by Go poznawać, doświadczać i wreszcie – uwierzyć. Abram w Haranie usłyszał – „wyjdź z ziemi swojej”. Nie był już pierwszej młodości. Starszy jegomość, któremu Bóg obiecał potomstwo. Dziwna sprawa, ale jednak posłuchał. I nie pożałował.
Jezus z kolei zwrócił się do uczniów: „Pójdź za mną” (Mt 9,9) i oni poszli. Pawła zapytał: „Czemu mnie prześladujesz?” (Dz 9,4). Do jednych z nas przemawia słowami Biblii, do innych – ustami drugiego człowieka. Do jeszcze innych – przez wydarzenia i doświadczenia.
„Abram wybrał się w drogę, jak mu rozkazał Pan”. Ufam, że i nasi konfirmanci w unikalny, indywidualny sposób usłyszą to zaproszenie, wezwanie. I że odpowiedzą – jak Abram. Amen.
5. Niedziela po Trójcy Świętej
„Zwiastun Ewangelicki” 13-14/2023