miniatura

A w końcu: Bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, braterscy, miłosierni, pokorni; nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. (…) Niech się odwróci od złego, a czyni dobre, niech szuka pokoju i dąży do niego”.
1 P 3,8-9.11

Czy łatwo być chrześcijanką, chrześcijaninem? Zachęcam do zastanowienia się, dogłębnego przeanalizowania tego pytania i do odpowiedzenia na nie samemu sobie. I nie chodzi tu o łatwość w dostępie do Biblii, możliwość jej czytania czy uczestnictwa w nabożeństwie. Dotyczy ono tego, z czym wiąże się bycie chrześcijaninem – z pewną postawą życiową, o której czytamy w liście apostoła Piotra.

W kontekście jego słów można powiedzieć, że jest to proste. Piotr wymienia postawy, jakie mają nas cechować, a skoro już są wymienione, to wystarczy, że będziemy się jego wskazówkami kierować, według nich postępować. Nic skomplikowanego. Mamy być jednomyślni – czyli osiągać porozumienie ze wszystkimi ludźmi. Nic prostszego, powiecie… Ale gdzieś z tyłu głowy zakiełkuje myśl, że są tematy, których nawet przy rodzinnym stole wolimy unikać, bo wiemy, jak wielką burzę i niezgodę mogą wywołać.

Mamy być współczujący – no, tu można śmiało powiedzieć, że nie da się niczego nam zarzucić, wystarczy popatrzeć na zbiórki dla chorujących dzieci czy dla dorosłych – jak szybko rosną, jak się mobilizujemy, by pomóc potrzebującym. Wpłacamy nasze ciężko zarobione pieniądze i możemy mieć czyste sumienie. To jednak nie załatwia tematu. Współczucie nie powinno wynikać tylko z dostrzeżenia cierpienia drugiego człowieka spowodowanego chorobą. Współczujący – oznacza, że jesteśmy w stanie dostrzec cierpienie i potrzeby drugiego człowieka – nie tylko te finansowe – i na nie zareagować. A cierpienie może wynikać z różnych doświadczeń. Cierpimy z powodu braku akceptacji, cierpimy, gdy nie jesteśmy zrozumiani, cierpimy, gdy silniejsi od nas, czy to z powodu zajmowanej pozycji społecznej, czy też mocniejsi finansowo, narzucają nam swój punkt widzenia lub rozumienia świata. Gdy wtłaczają nas w formy, które do nas nie pasują i w których się dusimy. Nie ma w nas współczucia, gdy widzimy takie zachowanie i przechodzimy obok niego obojętnie lub z obawą, że te palce, które wskazując wrogów, obcych albo ideologie, a nie człowieka – skierują się w naszą stronę.

Ostatecznie, czy potrafimy działać w duchu siostrzano-braterskiej miłości, czy jesteśmy pokorni? Nie, nie ulegli, lecz właśnie pokorni?

Bycie prawdziwym chrześcijaninem to nie deklaracja, a życiowa postawa. Z niej wypływają konkretne czyny, konkretne życiowe decyzje. Nieraz bycie chrześcijaninem oznacza niezgodę na jakieś zachowanie czy słowa osób, które nas otaczają. Co wtedy? Czy milczeć, zgodnie z ludową mądrością, że „gdy wpadniesz między wrony, musisz krakać jak i one”? Czy może jednak wyrazić sprzeciw? Zaprotestować, odezwać się, odmówić udziału i stanąć w obronie tych, którzy z powodu koloru skóry, odmiennej od naszej orientacji seksualnej, innego języka, innego ubioru – w ogóle wszelkiej odmienności – są dyskryminowani?

Bycie chrześcijaninem nie jest łatwe, nie ze względu na prześladowania, których, wybaczcie, ale w naszym kraju nie doświadczamy. To często my jesteśmy tymi, którzy prześladują innych, tych, którzy w nasze ramy, nasze poglądy, nasz sposób zachowywania się nie wpisują i nie chcą się dostosować. Bycie chrześcijaninem wymaga od nas nie tylko wysokiej moralności i zaangażowania na rzecz drugiego człowieka. Bycie chrześcijaninem wiąże się z otwartością i akceptacją, ze współczuciem i miłością, z poczuciem odpowiedzialności za innych i odwagą w pokornym analizowaniu swego postępowania. Bycie chrześcijaninem nie jest proste, ale warte jest zachodu, warte jest pracy, bo tylko tak możemy zmieniać świat na wzór Chrystusa. Wzór bezwarunkowej miłości i poświęcenia! „Niech się odwróci od złego, a czyni dobre, niech szuka pokoju i dąży do niego”. Amen.

4. Niedziela po Trójcy Świętej

„Zwiastun Ewangelicki” 12/2023