miniatura

„Rzekł Pan do szatana: Czy zwróciłeś uwagę na mojego sługę Joba? (…) Mąż to nienaganny (…) chociaż ty mnie podburzyłeś, abym go bez przyczyny zgubił. Na to szatan odpowiedział Panu, mówiąc: Skóra za skórę! (…) wyciągnij tylko rękę i dotknij jego kości i jego ciała, a na pewno będzie ci złorzeczył w oczy”. Hi 2,3-5

Rzecz dzieje się w barze. Nie jest to jednak jakaś podrzędna speluna. W kwestii jakości jest to miejsce poza konkurencją. Nic zresztą dziwnego, bo jest umiejscowione w niebie. Wyobraźmy sobie, że siedzimy przy stoliku i obserwujemy pewną scenę. Do niebiańskiego baru wchodzi Szatan. Przysiada się do Wszechmogącego, który sączy solankę ciechocińską, a sam zamawia koniak. Jeżeli do tej pory nie było w naszych sercach podejrzliwości wobec całej sytuacji, to taki dobór trunków powinien ją wzbudzić. Wywiązuje się rozmowa o naturze ludzkiej, aż Stwórca i Szatan – by wyjaśnić różnicę zdań – zakładają się w sprawie Joba. W wyniku tego zakładu życie wzmiankowanego przybierze zdecydowanie niekorzystny obrót. Job straci wszystko, a że sporo miał, to utrata będzie spektakularna. Pamiętamy to na pewno z Biblii.

Takiej sceny nie znajdziemy jednak w Biblii. To fragment książki Leszka Kołakowskiego Bajki różne; opowieści biblijne; rozmowy z diabłem. W niebiańskim barze siedzimy z bohaterami rozdziału Job, czyli antynomie cnoty, w którym słynny filozof umieścił Boga-prostaka i Szatana-intelektualistę. Pomysł może interesujący literacko, gdyby nie ta solanka! Solanka sprawia, że to się nie mogło udać. Po solance cała opowieść traci sens. Dlaczego? Jeżeli jeden z adwersarzy ma w ręce ciechocińską solankę, a drugi koniak, to czy może istnieć jeszcze napięcie albo zaskoczenie? Nie! Sprawa już jest rozstrzygnięta. Wiadomo, kto jest górą. Wstańmy więc od tego stolika, tu nie wydarzy się nic wartego uwagi.

Opowiadanie Kołakowskiego pokazuje, że nasze wyobrażenia o postaci szatana często mają więcej z literackich fantazji niż z Biblii. Słowo szatan oznacza przeciwnika i tak jest w wielu tekstach tłumaczone (por. 1 Krl 11,14.23.25; Ps 109,6). Cech osobowych postać szatana nabiera w późniejszych tekstach. W Księdze Joba szatan jest jednym z Bożych synów, jednym z dworu Boga. Szatan w tym tekście to stanowisko, a nie imię. To nadworny prokurator, który ma oskarżać ludzi. Wszystko, co się wydarza Jobowi, dzieje się za wyraźną zgodą Boga, który z szatanem się nie zakłada ani nie daje mu się zmanipulować. Szatan jest w pierwszych dwóch rozdziałach Księgi Joba potrzebny, by zarysować sytuację. Gdy Job zostanie już sponiewierany, to szatan znika, bo jego postać staje się zbędna.

Taka opowieść budzi jednak wątpliwości. Bez szatana pozostajemy z problemem istnienia zła. Wygodniej byłoby wyjaśnić sprawę, wskazać na piekielnego złoczyńcę z koniakiem w ręku. Wtedy moglibyśmy wszystko jasno wytłumaczyć. Dokładnie tego chcieli „przyjaciele” Joba. Ważniejsze od cierpienia ciężko doświadczonego męża było zachowanie wygodnego poglądu, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, że za wszystkim stoi czyjaś wina albo zasługa. A w najgorszym wypadku szatan. Jak ta postawa jest oceniona w Księdze Joba, okazuje się w 42 rozdziale, w 7 wierszu.

Istnienie zła i cierpienia nie zostaje w tej księdze wyjaśnione. Job znajdzie spokój, ale drogą prowadzącą do tego momentu pojednania jest złość, żal, bunt i poczucie krzywdy. Bóg przychodzący do nas w Ukrzyżowanym nie jest drażliwym prostakiem popijającym ciechocińską czy jakąkolwiek inną solankę. Nie musimy pudrować naszego bólu, by nie uraziło go zmęczenie i smutek naszych twarzy. On woli autentyczność rodzącą się pośród dróg i bezdroży naszych dni. Odrzućmy więc to naiwne wyobrażenie o Bogu i skupmy się na doświadczeniu życia. To w nim spotkamy Boga. Życie w swojej przyziemności, postawa wobec innych i ich cierpienia znaczą więcej niż nasze zwodnicze wyobrażenia o Bogu. Mówmy więc mniej o szatanie, poświęćmy czas na bycie z cierpiącymi i działajmy, by zła było mniej. Amen.

1. Niedziela Pasyjna

„Zwiastun Ewangelicki” 4/2023