„I rzekł Mojżesz: Pokaż mi, proszę, chwałę twoją! I odpowiedział Pan: Sprawię, że całe dostojeństwo moje przejdzie przed tobą, i ogłoszę imię „Pan” przed tobą, i zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, i zlituję się, nad kim się zlituję. Nadto powiedział: Nie możesz oglądać oblicza mojego, gdyż nie może mnie człowiek oglądać i pozostać przy życiu. I rzekł Pan: Oto miejsce przy mnie. Stań na skale. A gdy przechodzić będzie chwała moja, postawię cię w rozpadlinie skalnej i osłonię cię dłonią moją, aż przejdę. A gdy usunę dłoń moją, ujrzysz mnie z tyłu, oblicza mojego oglądać nie można”. 2 Mż 33,18-23
Podczas dzisiejszego nabożeństwa czytamy tekst wyznaczony na 2. Niedzielę po Epifanii, świętując równocześnie 160. rocznicę założenia „Zwiastuna Ewangelickiego”. Wręczymy dziś także nagrody im. ks. Leopolda Otto.
Fragment z 2. Księgi Mojżeszowej, po który sięgamy, zawiera prośbę Mojżesza: „Pokaż mi, proszę, chwałę twoją!”. Możemy być tym trochę zaskoczeni, ponieważ wiemy, że akurat Mojżesz był człowiekiem, który miał bezpośredni i bliski kontakt z Bogiem. Kojarzymy z jego historii choćby krzak gorejący na pustyni i bezpośredni rozkaz, jaki otrzymał od Pana, aby poszedł wyzwolić lud z niewoli egipskiej. Przypominamy sobie cuda, które miały miejsce podczas ucieczki i wędrówki po pustyni. Morze Czerwone, które rozstąpiło się, a następnie pochłonęło wojska egipskie. Przepiórki, mannę, wodę wytryskującą ze skał. A wszystko to w odpowiedzi na modlitwy Mojżesza!
Nie można pominąć Namiotu Przymierza – miejsca, w którym Mojżesz regularnie spotykał się z Bogiem. Po tych spotkaniach musiał nawet zasłaniać twarz, bo aż promieniowała odbiciem chwały Boga.
Długo możemy wymieniać tego rodzaju niezwykłe przykłady bliskości Mojżesza z Bogiem. Dlaczego więc prosi on o to, by Wszechmogący objawił mu swoją chwałę? Czy to, co do tej pory widział, słyszał, czego doświadczał, nie było wystarczające? Myślę, że mogą być dwa wyjaśnienia tej zaskakującej prośby. Każde z nich może tłumaczyć również nasze postawy w naszych własnych życiowych sytuacjach.
Niejednokrotnie bywa tak, że społeczność z Bogiem, doświadczenie Jego bliskości, pobudza w człowieku pragnienie jeszcze bliższego z Nim kontaktu, zacieśnienia i pogłębienia więzi. O wiele częściej jednak występuje odmienna reakcja na Bożą obecność. Polega ona na tym, że bardzo szybko przyzwyczajamy się do tego, co otrzymujemy. Z czasem zaczynamy uważać, że to, co nas spotyka, jest zupełnie normalne i oczywiste, a zatem dla nas przestaje to świadczyć o Bożym działaniu w naszym życiu. Oczekujemy czegoś więcej.
Bóg, spełniając prośbę Mojżesza, objawił mu się w dwojaki sposób. Po pierwsze, przeszedł w pobliżu, ochraniając go. Mojżesz wziął udział w niezwykłym wydarzeniu, a jednak mógł zobaczyć jedynie ślady obecności Boga. Jedynie ślady, tylko Jego cień – bo przecież oblicza Świętego nie możemy oglądać. Po drugie, Stwórca pokazał i jemu, i nam, że jest Bogiem, dla którego potrzeby człowieka są ważne. Oba te wątki wydają się istotne również dla nas.
Przede wszystkim – bardzo szybko przyzwyczajamy się do tego, co otrzymaliśmy, czego doświadczyliśmy. W momencie przeżywania określonych wydarzeń, widzimy w nich cud Bożej odpowiedzi na nasze potrzeby, cud Jego obecności. Pytanie: Czy tak je potem pamiętamy, zachowując wdzięczność?
Każdy z nas jest inny, ma inną drogę życiową, inne doświadczenia czy inne zasoby. I jestem pewien, że każdy z nas ma swoje, konkretne powody, aby być wdzięcznym. Każdy też pewnie mógłby, gdyby zechciał przyjrzeć się uważnie historii swojego życia, przypomnieć sobie takie chwile i wydarzenia, w których był przekonany o Bożej interwencji.
Gdy ktoś z naszych bliskich lub my sami ocieramy się o śmierć, a lekarze mówią, że są bezradni, modlimy się o ratunek. Jednak gdy wyzdrowiejemy, zdarza się, że zapominamy o tej modlitwie. Opowiadamy wówczas o świetnych lekarzach, nowoczesnych lekach – i to również prawda. Zapominamy jednak, że to nie wszystko, bo przecież jeszcze kogoś poprosiliśmy o pomoc. Czy kiedy jesteśmy już bezpieczni, wciąż myślimy o tym tak, że to Bóg nas wysłuchał?
Zdarza nam się mówić: cudem uniknąłem śmierci i opisujemy, jak nagła zmiana planów ocaliła nas od tragicznych konsekwencji wydarzeń. Gdyby nie spóźnienie, pewnie wzięlibyśmy udział w wypadku, znaleźli się w niebezpiecznym miejscu. Taką właśnie historię ze swego życia opowiadał nieżyjący już ks. Alfred Figaszewski, długoletni proboszcz w Gliwicach, pochodzący ze stolicy.
Podczas wojny mieszkał pod Warszawą. Wybierał się do miasta odwiedzić ciocię. Tej nocy przyśnił mu się ojciec: spędzili razem sporo czasu, rozmawiali. Późniejszy duchowny zaspał. Był zły, że wychodzi z domu tak późno, bo droga była daleka. Gdy tymczasem dotarł do Warszawy, wpadł w sam środek akcji odwetowej hitlerowców. Akcja trwała już dosyć długo. Złapanych mężczyzn i chłopców rozstrzeliwano na miejscu. On także został ustawiony w szeregu skazańców. Niespodziewanie nadjechał na motocyklu oficer i zatrzymał dalsze egzekucje. Młody człowiek musiał pomagać w usuwaniu z ulicy ciał zamordowanych. Powtarzał potem: „Bóg mnie ochronił, gdybym nie zaspał, byłbym nie żył”.
Może nie przeżyliśmy tak dramatycznych sytuacji, ale na pewno zdarzały się takie, w których mogliśmy zauważać obecność Zbawiciela w swoim życiu. Mamy nieraz tak wiele – zdrowie, talenty, mieszkanie, jedzenie, pracę, zdrowe dzieci, wnuki. A jednak – być może jak Mojżesz, który bezpośrednio spotykał się z Bogiem – przyzwyczajamy się i oczekujemy czegoś więcej.
Drugim ważnym wątkiem w historii Mojżesza jest reakcja Boga – Bóg spełnił jego prośbę. Wysłuchanie Mojżesza jest również dla nas ważną wskazówką. Co prawda my nie doświadczamy tak namacalnie obecności chwały Bożej, ale widzimy dzięki tej sytuacji, że Bóg słucha człowieka.
Opowieści, w których człowiek w różnych sytuacjach życiowych zwraca się do Boga, znajdziemy w Biblii wiele. Przedstawiany w osobistym kontekście życiowym, ze swoimi potrzebami, prosi o pomoc Boga, a On na różne sposoby mu odpowiada. Czasem są to sytuacje ekstremalne: choroby, zagrożenie życia, kalectwo. Ale nie tylko – Biblia wskazuje, że możemy się również zwracać do Boga z potrzebami swojej duszy, gdy mamy problemy z samotnością, odrzuceniem przez bliskich lub społeczeństwo. Bez względu na okoliczności, Bóg słucha i odpowiada. Co ciekawe, nie mówi, że aby mógł nas wysłuchać, najpierw musimy się poprawić, coś zmienić, na coś zasłużyć. Mojżesz też nie został zganiony za to, że do tej pory nie zauważył chwały Boga, która go cały czas otaczała.
Wiedza o tym, że Stwórca jest Bogiem miłości, Bogiem, który troszczy się o nas, jest niezwykle ważna. To ona zachęca nas do osobistego przychodzenia do Zbawiciela ze wszystkim, co składa się na nasze życie.
Przypominanie sobie i odkrywanie tego, że Bóg nie zostawia nas samych, ale działa w naszym życiu i odpowiada na nasze modlitwy i prośby, pobudza nas, by o tym mówić innym ludziom. To pragnienie, aby Ewangelia, czyli Dobra Nowina, była jak najszerzej głoszona, było inspiracją dla ks. Leopolda Otto – proboszcza warszawskiej parafii Świętej Trójcy – do założenia ewangelickiego czasopisma.
Takie działanie było wtedy na wskroś nowatorskie, a więc ryzykowne, wymagało odwagi, a jednak powiodło się – nasze czasopismo powstało i jest wydawane już od 160 lat.
Przez ten czas rozwinęły się również inne formy komunikacji społecznej – mamy radio i telewizję, Internet z wieloma platformami i użytecznymi narzędziami. Ale przecież bez względu na formę i narzędzia, zawsze chodzi o to, by mówić o Zbawicielu, świadczyć o wszechmogącym Bogu. Dlatego zatrzymajmy się czasem i pomyślmy o tym, za jak wiele możemy być wdzięczni i o jak wiele spraw możemy się modlić.
Módlmy się również za tych, którzy głoszą Ewangelię oraz za różne możliwości, jakie dzisiaj mamy, by szerzyć Dobrą Nowinę. Dziękujmy za 160 lat „Zwiastuna Ewangelickiego” i za to, jak wiele informacji, nadziei i pociechy przez te lata dawał swoim czytelnikom. Amen.
Kazanie wygłoszone w kościele Świętej Trójcy w Warszawie 15 stycznia 2023 roku, podczas jubileuszu 160 lat „Zwiastuna Ewangelickiego”.
„Zwiastun Ewangelicki” 2/2023