miniatura

Człowiek nieraz naraża się na Boży gniew z własnego wyboru. Zapomina o Bożych przykazaniach. To tak przyjemnie unosić się w balonie pychy, ponad nieszczęściami bliźnich, ponad prośbami o udzielenie pomocy. Dążenie do własnego szczęścia, ułudy bogactwa i sławy jest wbrew pozorom wyborem własnego nieszczęścia. Jak pisze ewangelista: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniesie?” (Mt 16,26).

Takiego wyboru dokonał bogacz ucztujący każdego dnia w swym domu, odziewający się w purpurę i kosztowne szaty, który w swoim dobrobycie czuł się szczęśliwy. Mógłby powiedzieć, że niczego złego nie zrobił leżącemu pod jego bramą głodnemu i choremu nędzarzowi o imieniu Łazarz. Niczego złego nie zrobił, ale nie uczynił też niczego dobrego! Nie przeganiał, ale nie poprosił do stołu. Nie podał nawet herbaty czy kanapki. Łazarz żebrał pod bramą, aby zjeść chociaż odpadki ze stołu bogacza.

Dalej ewangelista opisuje śmierć obu – Łazarza i bogacza. Odsłania tu jakby kurtynę, za którą rozgrywają się ich dalsze losy – w dwóch różnych miejscach oddalonych od siebie nieprzekraczalną przepaścią. Aniołowie zanieśli Łazarza do Abrahama, gdzie doznawał pociechy. Bogacz zaś po śmierci przebywał w krainie umarłych, gdzie cierpiał męki w płomieniach. Pomyślał wtedy o swoich braciach, którzy jeszcze pozostali na ziemi. Chciałby ich ostrzec, aby nie trafili w to przerażające miejsce. Lecz nie mógł już nic zrobić, bo z zaświatów nie można w żaden sposób przesłać wiadomości nawet w słusznym celu. Zresztą, pisze ewangelista o żyjących: „Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą” (Łk 16,31).

Nie inaczej jest współcześnie, ludzie bogaci także mogą spełniać wszystkie swoje pragnienia. Kupują jachty, szybkie i drogie samochody, mieszkają w przestronnych, luksusowych posiadłościach, ucztują, bawią się, podróżują do ekskluzywnych miejsc wypoczynkowych. Gdzieś obok nich żyją ludzie skromni, przeciętni, a nawet tacy, którzy przekroczyli granicę ubóstwa, których nie stać na rzeczy niezbędne do przetrwania.

Ludzie ubodzy, ale uczciwi, wstydzą się żebrania, wolą w milczeniu znosić niedolę. Nie wyglądają biednie, są zadbani, ale nie posiadają dosłownie nic. Nie mają niczego, czym mogliby obdarować innych – oprócz dobrego, życzliwego słowa. A to czasem bardzo wiele.

Byłam kiedyś u starszej pani, która poczęstowała mnie ostatnią kostką czekolady zawiniętą w dziesięć papierków. Ona miała tylko tyle, bo rodzina przywłaszczała sobie całą jej emeryturę. Kobieta była jednak osobą życzliwą, pogodną, choć wiele w życiu przecierpiała. Nie czuła złości, bo człowiek, który ma w sercu Chrystusową miłość, twarz ma zwróconą w stronę drugiego człowieka.

Słowa Pana Jezusa zapisane przez ewangelistę zachęcają do bezinteresownej szczodrości: „gdy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych, ślepych. I będziesz błogosławiony, bo nie mają ci czym odpłacić. Odpłatę bowiem będziesz miał przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,13-14). Człowieka, który ma w sercu Słowo Boże, stać na gest życzliwości wobec każdego bliźniego.                      

„Zwiastun Ewangelicki” 24/2022