„Ona: Głos mego ukochanego! Oto On! Przychodzi! Biegnie po górach, skacze wysoko ponad pagórkami. Mój ukochany jest jak gazela albo jak młody jeleń. Już stoi za naszym murem, patrzy przez okno, próbuje zaglądać przez kraty. Zwrócił się do mnie mój ukochany i powiedział: On: Wstań, przyjaciółko moja, piękna moja, przyjdź! Przecież minęła już zima, deszcze ustały i przeszły. Pokazują się kwiaty na ziemi, nadeszła pora przycinania winnic i głos turkawki rozbrzmiewa w naszych stronach. Figowiec wiązał swe owoce, pachną kwitnące winnice. Wstań przyjaciółko moja, piękna moja, chodź!”.
Pnp 2,8-13 (BE)
W chórze ekumenicznym, który działa przy naszej parafii, bardzo lubimy śpiewać pieśń opartą na wskazanym fragmencie tego biblijnego erotyku:
„Powstań, Przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł,
na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winnic krzewy kwitnące już pachną”.
Nie wiem, czy autorem cytowanej na wstępie pieśni był król Salomon, czy dopiero w III w. p.n.e. anonimowy pisarz zebrał i zespolił w biblijny poemat wątki starych strof. Nie wiem też – czy to ma znaczenie. Nie wiem, który kierunek interpretacji tego tekstu jest właściwszy: alegoryczny – że świecka pieśń odnosi się w przenośni do miłości Boga i człowieka, typiczny – czyli że opisane postacie i ich miłość są typami relacji między Bogiem a ludzkością, czy wreszcie interpretacja dosłowna – że pieśń jest poematem o miłości małżeńskiej i jako taka porusza ważny, pochodzący od Boga, element życia ludzkiego.
Tradycja żydowska tłumaczyła księgę w sposób mesjański – zaliczając ją do grupy pięciu zwojów – Megilot – odczytywano tekst pieśni podczas świąt Paschy, w czasie których rozważano wybranie narodu, przymierze na Synaju i obietnice mesjańskie. W chrześcijaństwie poszerzono jej znaczenie do osoby Jezusa Chrystusa, Jego Matki, Kościoła i poszczególnych wiernych. Nie wiem, czy miłość, zwłaszcza tak poetycko ujętą, należy systematyzować i kategoryzować.
Pieśń o miłości… Wspominam czas rozedrganych emocji, gdy byłem zakochany… Kocham każdego dnia – i nie wyobrażam sobie dni bez Niej – mojej miłości. Pełen nadziei spoglądam w przyszłość – z Nią. Od tylu lat Miłość i jej miłość – jest moją siłą napędową, która pozwala nadawać piękno kształtom naszej codzienności i przeżywać spełnione dni…. To Ona w „prozę życia” wnosi poetyckie akcenty, delikatnie muskając wrażliwość dusz.
Znamy powiedzenie dotyczące zakochanych, że chodzą „z głową w chmurach”. Może właśnie tego potrzebujemy w adwencie: czasie, który uczyniliśmy tak zabieganym, tak skomercjalizowanym, tak napiętym emocjonalnie – żeby zdążyć ze wszystkim na święta… Może przede wszystkim – tak jak zakochani, nieco zdystansowani do rzeczywistości, którzy poza sobą świata nie widzą – powinniśmy głodni uczucia miłości oczekiwać Oblubieńca – On przychodzi z gór…., gdyż nadeszła już pora…. Wstań! „Wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze” (Łk 21,28). Bóg Miłości wkracza w nasz świat – aby rozpalić ogień miłości, aby rozświetlić nad nami niebo pełne gwiazd, aby posadzić nas wokół stołu z najbliższymi, byśmy mogli rozmawiać o tym co najważniejsze, byśmy mogli poczuć, że to co nas zbliża, łączy i spaja pochodzi od Niego, byśmy mogli dając i otrzymując prezenty – przyjąć Jego dar….
A wtedy – z całym wachlarzem emocji towarzyszących zakochanym sercom – będziemy mogli zaśpiewać świąteczną, poetycką pieśń o Bożej miłości:
„Cudowna różdżka wzrosła, gałązka bardzo mdła;
prorocka wieść doniosła, że z Isajego pnia
zakwitnął cudny kwiat w pośrodku ostrej zimy,
gdy ciemność kryła świat” (ŚE 45,1).
Amen.
„Zwiastun Ewangelicki” 23/2022