miniatura

– austriacki Kościół ewangelicki mierzy się z nazistowską przeszłością kraju

 

Kościół Ewangelicki Augsburskiego i Helweckiego Wyznania w Austrii mierzy się ze swoją trudną przeszłością z lat 1938-1945. Przez wiele lat po drugiej wojnie światowej opinia publiczna w Austrii żyła w przekonaniu, podtrzymywanym przez polityków i media, że kraj ten był „pierwszą ofiarą agresji Hitlera”. Obalanie tego mitu jest trwającym wciąż i bolesnym dla Austriaków procesem. Jednym z jego elementów jest wydana niedawno książka o ewangelickich księżach w leżącym na terenie Austrii obozie koncentracyjnym w Mauthausen – założonym jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.

Niełatwy proces obalania mitu ofiary, rozpoczęty w latach 80. XX wieku, trwa do dzisiaj. Ważnym głosem w tej sprawie jest zaangażowanie Kościoła ewangelickiego, który podjął trud przywracania pamięci o ewangelikach – ofiarach obozu w Mauthausen-Gusen. Publikacja, dokumentująca los księży ewangelickich w tym obozie, przygotowana wspólnie przez Kościół Ewangelicki Augsburskiego i Helweckiego wyznania w Austrii i Wspólnotę Kościołów Ewangelickich w Europie (GEKE) ukazała się w maju tego roku.

Załopotały flagi ze swastyką

Na rok przed wybuchem II wojny światowej, 13 marca 1938 roku, Austria została anektowana przez III Rzeszę. Wydarzenie to przeszło do historii pod nazwą anszlusu Austrii. Austria, pod nazwą Ostmark (Marchia Wschodnia), stała się częścią III Rzeszy, a Austriacy jej obywatelami. Dla wielu z nich był to koniec Austrii, jaką znali i kochali. Wyraz temu dał sławny psychoanalityk, mieszkaniec Wiednia Zygmunt Freud, który w dniu anszlusu napisał w swym dzienniku Finis Austriae – koniec Austrii. Dla Freuda i dla wielu austriackich żydów rozpoczął się wówczas czas ucieczki z kraju. Niektórzy odbierali sobie życie.

Równocześnie wielu Austriaków wstąpiło wówczas do nazistowskiej partii NSDAP i brało udział w antysemickiej nagonce na żydów. Jeszcze przed wybuchem wojny Wiedeń stał się miejscem nazistowskich eksperymentów społecznych – naziści testowali, jak daleko mogą się posunąć w upokarzaniu i represjonowaniu żydów. Tradycyjne austriackie pozdrowienie „Grüss Gott” zostało wówczas zastąpiono hitlerowskim „Heil Hitler”. Już w pierwszych tygodniach po anszlusie do więzienia trafiło ponad 50 tys. osób. W Wiedniu na ratuszu, biurze kanclerza i budynkach policji załopotały flagi ze swastyką, pojawiły się portrety Hitlera, ludzie przypinali metalowe znaczki ze swastyką, rozdawano odbiorniki radiowe, z których rozbrzmiewały przemówienia i nazistowskie pieśni. Ten powszechny entuzjazm był podsycany hasłami o odzyskiwaniu narodowej dumy i powrocie do Wielkich Niemiec.

Prześladowania żydów

Z tym wiązał się jednak początek prześladowań ludności żydowskiej. To, co w Niemczech działo się stopniowo od dojścia Hitlera do władzy w roku 1933, w Wiedniu stało się nagle, w ciągu dwóch miesięcy 1938 roku. Ukrywana i tłumiona latami niechęć i nienawiść w stosunku do żydów, którzy w przekonaniu nazistów wzbogacili się ich kosztem, wybuchła nagle z wielką siłą. Rozpoczęły się konfiskaty majątków, napady na sklepikarzy, kradzieże, rozboje i pobicia. Funkcjonariusze SA, czyli partyjnych bojówek,  wyciągali nocą żydów z domów i zaganiali ich do sprzątania ulic, szkół, urzędów. Na ulicach Wiednia można było zobaczyć żydów zmuszanych do szorowania chodników, a wokół nich grupki agresywnych przechodniów, wykrzykujących obraźliwe hasła w stosunku do swych niedawnych sąsiadów, poszturchujących ich i oblewających pomyjami. Dochodziło do tego, że żydzi z Wiednia uciekali do Berlina, stolicy nazistów, bo tam czuli się bezpieczniej.

Również w czasie wojny udział Austriaków w zbrodniach Holocaustu był nieproporcjonalnie duży, wielu z tamtejszych nazistów nie zdążyło objąć wysokich stanowisk w NSDAP – były one już wcześniej zajęte przez Niemców – i z tym większą gorliwością i fanatyzmem próbowali udowodnić swoją wierność führerowi. Nowo powstające obozy koncentracyjne obsadzano w dużym stopniu właśnie Austriakami, którzy mieli większe doświadczenie z narodami Europy Południowo-Wschodniej niż Niemcy. Być może właśnie dlatego powstały 9 sierpnia 1938 roku na terenie Austrii obóz koncentracyjny w Mauthausen w ponury sposób wyróżniał się spośród pozostałych obozów tego typu wyjątkowo surowymi warunkami i okrutnymi metodami pozbawiania więźniów życia. Dwa lata później, w 1940 roku otwarto filię tego obozu w pobliskim Gusen, na terenie kamieniołomów. Przebywający w Gusen więźniowie byli zmuszani do nieludzkiej pracy przy wydobyciu granitu, ale także w powstałych tam zakładach produkcji sprzętu wojennego. Do obozu w Mauthausen trafiali przede wszystkim niemieccy i austriaccy wrogowie nazistowskiej władzy, opozycjoniści polityczni, austriaccy żydzi, świadkowie Jehowy, ale także homoseksualiści. Po utworzeniu filii w Gusen do obozu zaczęto zsyłać przedstawicieli polskiej inteligencji, w tym również ewangelickich księży. Więźniowie pracowali ponad siły w kamieniołomach, niedożywieni, chorzy, bici. W obozie panował terror, za każde przewinienie groziła śmierć, zdarzały się masowe egzekucje. Niedopuszczalne były jakiekolwiek formy życia religijnego, nawet za zmówienie modlitwy można były zginąć. Spośród 335 tysięcy więźniów, którzy przeszli przez obóz w czasie jego istnienia, co najmniej 81 tysięcy zostało zamęczonych na śmierć bądź zastrzelonych.

Sprawa austriackiego prezydenta

Po wojnie, dopiero w latach 60. ubiegłego wieku na terenie obozu utworzono Muzeum KL Mauthausen. Tereny byłego obozu w Gusen przeszły jednak w ręce prywatnych właścicieli i powstało tam osiedle mieszkaniowe. Austria długo po wojnie nie chciała i nie potrafiła rozliczyć się z historią swego udziału w zbrodniach wojennych. Już w 1945 roku, zaraz po zakończeniu wojny Austria przyjęła deklarację niepodległości, z której wynikało, ze stała się ona pierwszą ofiarą wojny Hitlera. W przeciwieństwie do Niemiec, gdzie przeprowadzono proces denazyfikacji państwa, w Austrii wybrano drogę pojednania z nazistami. Wielu z nich należało do warstwy inteligencji, urzędników, wpływowych przedsiębiorców. Poczucie winy, które tak głęboko zakorzeniło się w narodzie niemieckim po II wojnie światowej, w Austrii uległo rozmyciu.

Najlepszym tego przykładem jest historia austriackiego prezydenta, wcześniej ministra spraw zagranicznych (1968-1970) oraz sekretarza generalnego ONZ (1972-1981) Kurta Waldheima. W czasie jego kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich w 1986 roku ujawniono, że należał on w czasie wojny do austriackiej partii nazistowskiej i służył w oddziałach biorących udział w deportacjach żydów z Grecji do obozów śmierci. Afera Waldheima szybko stała się skandalem na skalę międzynarodową. Austriacy jednak stanęli w obronie rodaka i wybrali go swoim prezydentem. W efekcie Waldheim, już jako zaprzysiężony prezydent, stał się persona non grata w wielu krajach, otrzymał m.in. zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie komisja historyczna oczyściła go z najpoważniejszych zarzutów, stwierdziła jednak, że kłamał w kwestii przynależności do SA oraz gdy twierdził, że nic nie wiedział o zbrodniach wojennych.

Brama przemocy

 Sprawa Waldheima stała się jednak katalizatorem pewnych zmian w społeczeństwie austriackim. Coraz głośniej zaczęto krytykować mit Austrii – pierwszej ofiary nazizmu. W 1991 roku szef rządu – kanclerz Franz Vranitzky po raz pierwszy uznał współwinę i współodpowiedzialność narodu austriackiego za zbrodnie wojenne. Wybitny austriacki rzeźbiarz Alfred Hrdlicka stworzył na placu przed wiedeńskim muzeum Albertina kompleks rzeźb stanowiących pomnik przeciw wojnie i faszyzmowi. Jedna z rzeźb przedstawia klęczącego żyda, który szoruje wiedeńskie ulice, a na jego plecach znajduje się drut kolczasty. Obok, na granitowych blokach z Gusen artysta przedstawił postacie więźniów tego obozu. Instalację wieńczy wielki blok kamienny, na którym wyryto „deklarację niepodległości” Austrii z 1945 roku, w której padają słowa o byciu „pierwszą ofiarą Hitlera”. W sposób symboliczny rzeźby umieszczono w jednej osi, której logikę można obserwować przez szczelinę w pierwszym obelisku – tzw. „bramę przemocy”. Ta niezwykle sugestywna praca Hrdlicki wzbudziła wiele kontrowersji – krytykowano jej lokalizację, ale też symbolikę, która bezlitośnie demaskowała obłudę tezy o Austrii jako pierwszej ofierze hitlerowskich Niemiec.

Od tego czasu upłynęło ponad 30 lat. W tym czasie w Austrii zmieniło się wiele, a proces ten toczył się na różnych płaszczyznach. Dogłębnie i szczerze mierzyła się z tym dziedzictwem literatura, z czołowymi pisarzami, jak Elfride Jelinek czy Werner Schwab. Wolniej i z oporami rozliczała się z austriacką przeszłością klasa polityczna, szczególnie na początku XXI wieku, kiedy do władzy doszła skrajnie prawicowa Austriacka Partia Wolności FPÖ.

Ukryci za obozowymi numerami

Jednym z sygnałów pogodzenia się z własną przeszłością jest postawa ewangelickiego Kościoła w Austrii, którego staraniem ukazała się książka pt. Evangelische Pfarrer im KZ Mauthausen (Ewangeliccy księża w obozie Mauthausen). Zawiera biogramy 31 ewangelickich księży lub teologów oraz pięciu osób świeckich z różnych krajów Europy. Większość z nich pochodziła z Polski, ale byli też księża z Francji, Belgii, Włoch, Węgier, Niderlandów, Słowacji, Szwajcarii, Czech. W opracowaniu biogramów wzięli udział autorzy z tych państw, z których pochodzili wspomniani duchowni. Dokumentacja obozowa nie zawierała bowiem informacji o zawodzie więźnia, dlatego niezbędne było zbieranie informacji w poszczególnych krajach i konfrontowanie ich z archiwum obozu, tak aby „pokazać ludzi ukrytych za obozowymi numerami”, jak określiła pracę wiedeńska historyczka Dietlind Pichler, która wraz z emerytowanym biskupem Michaelem Bünkerem była inicjatorką powstania książki.

W dniach 7-8 maja br. odbyła się w Wiedniu prezentacja tej książki połączona z nabożeństwem w wiedeńskim kościele ewangelicko-augsburskim. Podczas prezentacji autorzy i przedstawiciele Kościołów z krajów pochodzenia ofiar odczytali wybrane biogramy ofiar. Muzycy wiedeńscy zagrali utwory pochodzącego z Wisły kompozytora Jana Sztwiertni, który zginął w obozie w Gusen, a jego biogram również znalazł się w wydanej książce. Zamieszczono w niej również biogramy ewangelików z Polski: Pawła Bocka, Edmunda Burschego, Andrzeja Buzka, Adolfa Fierli, Józefa Fierli, Władysława Fierli, Franciszka Gnidy, Jana Karpeckiego, Karola Klusa, Józefa Mamicy, Oskara Michejdy, Karola Minkera, Pawła Nikodema, Gustawa Ożany, Władysława Pawlasa, Karola Sztwiertni, Andrzeja Wantuły, Adolfa Zmełtego. Opracowaniem tych biogramów zajęła się grupa historyków z Polski, w skład której weszli: Danuta Szczypka, która również koordynowała pracę polskich autorów, Marcin Gabryś, prof. Jarosław Kłaczkow, dr Aleksander Łupienko, ks. Karol Macura, Władysława Magiera, Maria Szlaur-Bujok, dr hab. Adrian Uljasz oraz niżej podpisany.

Pamiętać dla przyszłości

W niedzielnym kazaniu biskup Kościoła Michael Chalupka podkreślał, że „jedynie jasne rozliczenie się z grzechem przeszłości sprawia, że przyszłość jest możliwa”. Biskup zwrócił uwagę, że wśród zaprezentowanych postaci nie ma żadnego duchownego z Austrii. Ze względu na swoje zaangażowanie w narodowy socjalizm „Kościół ewangelicki w Austrii stał się w latach 1938-1945 zbędny” – powiedział biskup. To, że jednak przetrwał i dzisiaj chce dawać świadectwo prawdzie, nie jest ludzką zasługą, lecz wyłącznie Bożą łaską.

Z kolei bp Michael Bünker podkreślał również, że przypominanie o ofiarach nazizmu ma znaczenie nie tylko historyczne, lecz jest niezwykle ważne dla przyszłości. Przytaczając słowa rabina Baal Szem Towa stwierdził, że w przypominaniu tkwi tajemnica zbawienia. Bolesny proces przypominania jest bowiem inspirowany dążeniem do sprawiedliwości i zachowania pamięci o ofiarach. Wojna w Ukrainie boleśnie przypomniała nam, że pamięć o ofiarach nazizmu, ich postawie wobec tyranii nieludzkiej i bezbożnej władzy jest obowiązkiem chrześcijan nie tylko wobec tych zmarłych, ale przede wszystkim względem przyszłych pokoleń.

U góry: pomnik przeciw wojnie i faszyzmowi w centrum Wiednia

„Zwiastun Ewangelicki” 12/2022