miniatura

„On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą”. 2 Kor 5,21

Dwie ociosane belki surowego drewna, a na nich umęczone ciało skazańca. Krzyż. Jaki cel miała ta okrutna śmierć? Co takiego ważnego jest w tej śmierci, że świat od dwóch tysięcy lat nie może o niej zapomnieć?

Być może w znalezieniu odpowiedzi pomoże nam pewna historia o wielkim wodzu, który słynął z dobroci i sprawiedliwości.

Pewnego dnia w wiosce doszło do przestępstwa. Pewnej niezbyt bogatej rodzinie podstępnie wybito wszystkie zwierzęta, tym samym skazując ją na głód. Motywem prawdopodobnie była zemsta. Sprawca był nieznany. Wódz wydał wyrok: złoczyńca zostanie ukarany surowym biczowaniem, podczas którego miał odebrać 40 razów. Kilka dni później odkryto sprawcę. Jak wielki był ból króla, gdy okazało się, że jest nim jego ukochany syn. Wódz, jako sprawiedliwy sędzia, nie mógł uchylić prawa, które sam ustanowił, zaś jako kochający ojciec chciał ratować swego syna. Wiedział, że czterdzieści batów może być zabójcze dla młodego chłopca. Gdy przywiązano go do pręgierza, wódz zdjął z siebie płaszcz, podszedł do chłopca i przytulił go, zasłaniając jego plecy swoimi. I wtedy nakazał biczowanie, przyjmując na siebie jego karę. W ten sposób sprawiedliwości stało się zadość. Wyrok został wykonany. Syn zaś uszedł z życiem, dzięki miłości i łasce, jaką okazał mu ojciec. Dostrzegamy tu wyraźne podobieństwo – król to Jezus, który bierze na siebie karę należną nam wszystkim.

Bóg stworzył cudowny świat. Nadał mu też prawa, abyśmy mogli żyć w szczęściu i harmonii. Niestety ludzie złamali Boże prawo. Nie ma na ziemi człowieka, który by tego nie uczynił! Wszyscy jesteśmy winni i zgodnie ze sprawiedliwym prawem, zasługujemy na śmierć. Bóg jednak tak bardzo ukochał nas, ludzi, że postanowił sam ponieść karę, jaka się nam należała. By to uczynić, sam musiał stać się człowiekiem.

Punktem kulminacyjnym tego Bożego planu i jednocześnie dramatu odkupienia jest Golgota. Widzimy tam Chrystusa zawieszonego na krzyżu, między niebem a ziemią, jakby niebo nie chciało Go przyjąć, a ziemia nie była godna Go nosić. A on był Odkupicielem całego świata. Bóg – Człowiek, Najwyższa Świętość i sama Niewinność, wziął na siebie nasze grzechy.

Jego krzyż to nie tylko fakt historyczny, ale wiecznie żywa rzeczywistość. Dzięki temu, co uczynił, również my dziś możemy odejść wolni od kary, uniewinnieni przed Bożym sądem. Sprawiedliwości stało się zadość. Wyrok został wykonany. My zaś możemy ujść z życiem, dzięki miłości i łasce, jaką okazał nam Bóg w Jezusie.

W Wielki Piątek stajemy wobec pełnej bólu tajemnicy cierpienia, ale przede wszystkim wobec wielkiej tajemnicy miłości. Miłości, aż do ofiary z siebie… Czy zdołamy to pojąć?

Jest to miłość ogromna, bezgraniczna, o jaką trudno na ziemi, bo pochodzi wprost od Boga. Gdy patrzymy na krzyż, widzimy w nim cierpienie i śmierć, ale Jezusowy krzyż jest przede wszystkim historią miłości. Prawosławni mówią o niej manikos eros, czyli miłość szalona. To wielki paradoks Jezusowej miłości. Umarł na krzyżu jako ktoś odrzucony, niekochany, a zarazem umarł jako Ten, kto kocha do końca i bez granic. Dlatego Jego krzyż jest największą w historii lekcją miłości, która na krzyżu osiąga swoje apogeum.

Jan napisał krótko: „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Krzyż wypełnia to słowo treścią. Bóg na krzyżu wyznaje swoją miłość. Wyznaje ją nie słowem, lecz umęczonym ciałem i krwią. Ale właśnie w tym nieludzkim cierpieniu jaśnieje prawdziwe, ostateczne piękno miłości, która jest miłością „aż do końca”. Jego miłość nigdy nie ustała i jest silniejsza niż śmierć.

Taka miłość absolutna na śmierć i życie nie może przegrać. Jeśli jest gotowa przetrwać wszystko, nie można jej zabić. Dlatego musiał być ciąg dalszy – zmartwychwstanie, które było potwierdzeniem, że Chrystus naprawdę jest wcielonym Bogiem. Jezusowa miłość do nas jest silniejsza niż śmierć, dlatego ma moc sprawić, „abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą. Amen.

Wielki Piątek

„Zwiastun Ewangelicki” 8/2022