miniatura

– rozmowa z Pavlo Shvartsem, biskupem Niemieckiego Kościoła   Ewangelicko-Luterańskiego Ukrainy

Wojna trwa już prawie miesiąc. Czy traktowaliście poważnie ostrzeżenie Amerykanów, że Rosja zaatakuje Ukrainę i czy się w jakiś sposób przygotowaliście?

Nasza sytuacja była napięta, ale tylko niektórzy przeprowadzili się na przykład do zachodniej Ukrainy. Jednak większość starała się nie myśleć o tym albo zakładała, tak jak my w Kościele, że jest to zbyt duże szaleństwo, żeby stało się rzeczywistością. Konsekwencje dla państwa rosyjskiego wydawały się ogromne, a nawet większe w dalszej perspektywie niż dla Ukrainy. Niestety okazało się to realne. Zaskoczeniem było, że zaatakowano miasta, które w dużej mierze są rosyjskojęzyczne. Z naszej, kościelnej, perspektywy trzeba też podkreślić, że Rosja zaatakowała wschód i południe Ukrainy, gdzie znajduje się większość naszych parafii.

Jest ranek 24 lutego, wiadomo już, że Rosjanie atakują Ukrainę. Jaka była pierwsza myśl, która przyszła biskupowi do głowy? Co stwierdziliście, że musicie teraz zrobić?

Zbyt dużo nie myślałem. Żona mnie obudziła i powiedziała, że wojna się zaczęła, bo usłyszała wybuchy w Charkowie, gdzie mieszkaliśmy. Zdecydowaliśmy, że trzeba wyjechać z Charkowa. Jechaliśmy do Krzemieńczuka – 250 km od Charkowa, gdzie moja rodzina odebrała moją żonę i dzieci, i zawiozła ich dalej do zachodniej części Ukrainy. Ja zrobiłem zakupy i wróciłem do Charkowa.

Normalnie, kiedy jeździłem na nabożeństwa z Charkowa do Krzemieńczuka, podróż trwała 3,5 godziny. 24 lutego sam wyjazd z Charkowa trwał 4 godziny. Wielu mieszkańców w pierwszych chwilach ataku zdecydowało się na wyjazd. Gdy wróciłem do Charkowa i zabierałem stamtąd trzy kobiety – 2 parafianki i kobietę w ciąży, drogi były już puste.

Gdy zaczęto zrzucać bomby na obiekty cywilne, fala uciekających z miasta była znacznie większa, samo-chody przez 2-3 dni ciągle wyjeżdżały z miasta.

Jakie działania biskup podjął jako proboszcz swoich parafii?

Część parafian wyjechała swoimi samochodami. Innych pytałem czy chcą wyjechać, na początku chcieli zostać. Zaproponowałem, że jeśli zmienią zdanie, to niech się skontaktują i znajdziemy im miejsce w naszych zaprzyjaźnionych reformowanych parafiach w zachodniej Ukrainie, które są przygotowane na przyjęcie parafian ze wschodu.

Przywiozłem leki i jedzenie do Charkowa. Przekazaliśmy także pieniądze dla parafii w Połtawie, Krzemieńczuku i Berdiańsku. Oni zakupili potrzebne rzeczy do funkcjonowania. Pieniądze przydały się, ponieważ w Krzemieńczuku zatrzymywały się osoby jadące na zachód – kupiono jedzenie i łóżka. Parafia w Berdiańsku zdążyła zakupić m.in. jedzenie, a kilka dni później miasto było już pod okupacją rosyjską.

Wróćmy do początku wojny, która rozpoczęła się w czwartek. Czy w niedzielę odbywały się nabożeństwa?

To zależy gdzie. W Charkowie nie. W Krzemieńczuku i Połtawie także nie było nabożeństw, bo tam już zajmowali się przyjmowaniem uchodźców. W Szostce i Berdiańsku odbyły się nabożeństwa. W regionie odesskim w pierwszą niedzielę nie odbyło się, bo wiele osób wyjechało, ale teraz już się odbywają. W parafiach, które przyjmują uchodźców raz są, raz nie ma nabożeństw.

W Kijowie nie jest łatwo dotrzeć do parafii, bo parafianie często mieszka-ją daleko, a przez miasto niełatwo się przemieszczać. Dodatkowo jedna z parafii jest blisko siedziby prezydenta, co też sprawia, że dostęp jest utrudniony.

Już ponad 20 dni trwa wojna. Co dzieje się z parafianami w Charkowie? Czy zostali na miejscu? Czy biskup utrzymuje z nimi kontakt przez telefon?

Większość parafian i ludzi powiązanych z parafią, na przykład rodziny dzieci, które chodziły na szkółkę, wyjechała. Część rodzin jest w Polsce lub w Niemczech, część w zachodniej albo centralnej Ukrainie. Około 15 osób zostało w Charkowie. Kontakt z nimi jest utrudniony. Parę osób opiekuje się samą parafią i na przykład rozdziela jedzenie, leki, które przywiozłem jako pomoc m.in. z Polski.

Część osób zostanie. Nie mogą wyjechać, bo na przykład opiekują się kimś chorym. Niektórzy nie chcą wyjeżdżać, bo w wyniku wcześniejszej wojny musieli już przeprowadzać się z Donbasu do Charkowa.

Jak wygląda sytuacja budynków parafialnych w Charkowie? W telewizji widzimy bombardowania, ruiny.

Parafia ma jeden budynek, który znajduje się w południowej części miasta, a atak jest z północy i wschodu. Budynek do dziś nie został uszkodzony, ale to się może zmienić w każdej chwili.

Jako biskup zajmuje się ksiądz też całym Kościołem luterańskim w Ukrainie. Ilu ewangelików należy do Kościoła?

Przedtem określało się, że Kościół ewangelicki ma około 2500 wiernych. Od kilku lat liczymy, ile osób uczestniczy w nabożeństwach, ma kontakt z Kościołem i do wojny to było ponad 1000 osób w 24 parafiach. Parafie to są nieduże grupy, dzięki czemu jesteśmy elastyczni w działaniu. Tak było w trakcie pandemii COVID-19. Łatwiej było przejść na indywidualne spotkania.

Co teraz jest głównym zadaniem Kościoła luterańskiego w Ukrainie? Jaka jest możliwa przyszłość przed Kościołem luterańskim w Ukrainie?

Teraz jest to wojna. Wiele osób pyta, jak dalej będzie funkcjonował Kościół po wojnie? Będzie na pewno więcej pracy po wojnie niż teraz.

Wiele się zmieni, bo część parafian wyemigrowała do Niemiec na stałe, bo mieli możliwość otrzymania obywatelstwa niemieckiego. Część osób, która wyjechała do Polski, też może tam zostać. Parafie mogą zmaleć. Niektórzy duchowni także mogą wyjechać. Ludzie różnie reagowali na wojnę, co jest normalnym zachowaniem.

Teraz musimy utrzymywać kontakt z ludźmi, rozmawiać z nimi i prowadzić nabożeństwa tam, gdzie jest to możliwe. Musimy także organizować pomoc w zakresie humanitarnym. Nie mamy zbyt wielu pracowników, więc pracujemy jak możemy. Mamy zaplecze w postaci czterech reformowanych parafii na zachodzie Ukrainy, które pomagają na różne sposoby. Leżą one na Wołyniu, m.in. w Równem oraz jeszcze bardziej na południe w Stanisławowie. Tam kilka rodzin znalazło schronienie.

Mówił biskup, że część ewangelików wyjechała do Polski. Czy znaleźli oni opiekę w naszych parafiach w Polsce?

Nie jest ich dużo. Większość jest w okolicach Olsztyna i na Mazurach. Koordynuje to moja żona Agata, któ-ra jest teraz w Polsce na stałe. Są też rodziny, które nie były parafianami, ale są związane z naszym Kościołem. Trafiły one m.in. do Sorkwit, w okolice Mrągowa, do Skoczowa i do Wrocławia.

Ze swojej strony staramy się patrzeć na to, żeby ani jedna, ani druga strona nie była wykorzystana. Księża pomagają znaleźć pracę, parafie czy zwykli ludzie też określają, na jak długo mogą dać schronienie.

O opiece duszpasterskiej dla ludzi przyjeżdżających z Ukrainy mówiłem na konferencji online dla duchownych diecezji mazurskiej. Potrzebują oni opieki i zwrócenia uwagi na przeżyty stres i traumy, a to oznacza, że duchowni prawdopodobnie potrzebują dokształcić się, jak pracować z osobami dotkniętymi traumą. Druga rzecz, to chronić kobiety i emerytów przed wykorzystaniem w różny sposób, na przykład w pracy lub przez różnych oszustów. Trzecia rzecz dotyczy osób z Polski – trzeba uczyć się, jak pomagać i nie być wykorzystanym. Osoba, która otrzymuje pomoc, musi być maksymalnie samodzielna i odpowiedzialna za samą siebie.

W piątek 18 marca Ewangelicki Kościół w Niemczech zorganizował w katedrze w Berlinie modlitwę o pokój, w której biskup uczestniczył. Był tam także abp Dietrich Brauer z Kościoła luterańskiego w Rosji. Jakie są stosunki Kościoła w Ukrainie z Kościołem w Rosji?

Arcybiskup Dietrich Brauer odpowiada za europejską część Kościoła luterańskiego w Rosji. Kiedy zaczęła się wojna, on jako jeden z niewielu z Kościołów z byłego ZSRR napisał do nas z pytaniem, jak się mamy. Wywołało to moje zdziwienie, bo pamiętam jego wcześniejsze działania, które były podporządkowane władzom rosyjskim. Po wybuchu wojny w Donbasie, a szczególnie po zajęciu przez Rosję Krymu przez dłuższy czas nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. Na początku obecnej wojny, jak się później dowiedziałem, zaprosił do katedry w Moskwie na modlitwę o pokój. Choć patrząc z naszej ukraińskiej perspektywy, było to bardzo delikatne. Nie było tam słowa wojna, którego Rosjanie teraz tak nie lubią, oraz o tym, że to Rosja jest najeźdźcą. Obecnie trudno mi ocenić, jak to wszystko rzeczywiście przebiegało, gdyż szybko odezwał się już z emigracji, bo z rodziną wyjechał do Niemiec – oficjalnie by nie podpisywać lojalki w sprawie wojny.

Z niektórymi księżmi z Kościoła luterańskiego w Rosji mam bardzo dobre kontakty, bo nasza przyjaźń jest większa niż działanie propagandy. Są jednak też tacy, którzy ulegli rosyjskiej propagandzie i piszą o świętej wojnie, aby nas na Ukrainie zdenazyfikować i wymyślają nam od faszystów. To bardzo smutne, bo znam te osoby osobiście i mogłyby one spytać mnie bezpośrednio o wiele spraw. Okazuje się, że nie ufają swoim znajomym, rodzinie, a wierzą rządowej propagandzie. To oznacza, że z ich chrześcijaństwem jest coś nie tak.

Dlatego też, gdy mowa jest o modlitwie o pokój, to podkreślam, że chcę się modlić, ale o sprawiedliwy pokój, bo w takim momencie trzeba jasno wskazać, kto jest sprawcą, a kto ofiarą. My nie zaatakowaliśmy Rosji.

Jak biskup ocenia to spotkanie modlitewne w Berlinie?

Jestem zadowolony, że tam mogłem być. Tak na nabożeństwie, jak i na innych spotkaniach, choć delikatnie, mogłem z ukraińskiej perspektywy pokazać, jak wygląda ta wojna. Starałem się powściągnąć emocje, choć to trudne, jeśli przyjeżdża się z Charkowa.

Z tego co widziałem i usłyszałem, Kościoły w Niemczech zdają sobie sprawę z tego, że będą musiały przepracować swoje teologiczne podejście do wojny. Chodzi o to, jak Kościół odnosi się do wojska i do prawa do obrony, bo przez wiele lat Kościoły były bardzo pacyfistyczne.

Druga rzecz to zafascynowanie w Kościołach ewangelickich w Niemczech rosyjskim prawosławiem, które teraz pokazało prawdziwe oblicze. To Kościół, który jest większościowy i chce być dominujący. Obraz Kościoła mniejszościowego, który objawia się w mistycyzmie i głębokości wiary – to wersja stworzona na eksport. Od dawna my, Kościoły luterańskie na Wschodzie, prosiliśmy niemieckich ewangelików, aby fundusze przeznaczane na prawosławie przeznaczyć na naszą pracę misyjną i diakonijną. To lepsze niż pompować pieniądze na rozwój Kościoła prawosławnego, który i tak często o ewangelikach wypowiada się negatywnie.

Jako Kościoły ewangelickie za często używamy zbyt dyplomatycznego języka. Pewne rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Nie atakujemy nikogo, ale prawdę trzeba pokazać.

Jak ocenia biskup reakcję Kościołów w Europie na rosyjską agresję na Ukrainę?

Naszych najbliższych zachodnich sąsiadów oceniam bardzo dobrze. Kościoły w Polsce, Czechach, Słowacji, Rumuni od razu zareagowały, od razu się skontaktowały z nami. Tak samo Kościół w Niemczech i różne organizacje kościelne, jak: Martin-Luther-Bund i Gustav Adolf Werk, a także bawarski Kościół, z którym współpracujemy. Kościoły Litwy i Łotwy, z którymi mamy luźniejsze kontakty, również zareagowały. Od Kościoła w Estonii dostajemy znaczne wsparcie finansowe. Także wiele innych Kościołów: w Finlandii, Szwecji, Stanach Zjednoczonych szybko się do nas odezwało.

Jeżeli chodzi o reakcje Kościołów luterańskich z państw, które powstały po upadku ZSRR, to reakcja była znacznie słabsza. Początkowo tylko biskup z Gruzji odezwał się do nas. Potem kilku księży z Rosji. Napisałem nawet na swoim profilu na Facebooku czy Kościoły za naszą wschodnią granicą żyją, bo Zachód proponuje pomoc finansową, a z ich strony cisza.

Widać tutaj wpływ propagandy rosyjskiej, ale też duchowości, która nie zauważa wojny. Mówią nam, że to nie jest takie jednoznaczne, trzeba podchodzić do sprawy z wyczuciem. Takie mówienie, gdy w Charkowie są setki zniszczonych budynków mieszkalnych, jest nieprzyzwoite i niechrześcijańskie.

Jest wiele inicjatyw w parafiach ewangelickich w Polsce. Wiele osób chce działać. Jakiej pomocy potrzebujecie? Co wam jest potrzebne? Zarówno Ukraińcom, którzy są w Polsce, jak i tym którzy zostali w kraju.

Jeśli chodzi o ludzi, którzy są w Polsce, to jeśli kogoś przyjmujesz, to musisz pamiętać, że to nie jest na krótko. Trzeba znaleźć czas, aby pomóc zdobyć PESEL, znaleźć pracę, szkołę dla dzieci. Ważne, żeby te osoby miały kontakt z parafią, żeby nie czuły się samotne. Od duchownych wymaga to poświęcenia czasu i dokształcenia jak pracować z ludźmi, którzy przeżyli traumę.

Ważne jest ukierunkowanie na jakość, a nie ilość. W Polsce oprócz Kościoła ewangelickiego są duże organizacje, które przyjmują ludzi. To, co Kościół może zrobić, to po prostu skoncentrować się na ludziach, którym już udzielił wsparcia, aby maksymalnie im pomóc.

Najbardziej efektywne i zarówno chrześcijańskie jest być razem z ludźmi – nie ma niczego lepszego od tego.

Jeśli chodzi o pomoc w samej Ukrainie, to obecnie potrzebne są dostawy leków i jedzenia. Najlepiej w małych partiach, busami wysyłać do nas, do Ukrainy. My nie możemy tak łatwo przyjechać do Polski. Z księży wyjeżdżać mogę tylko ja jako ojciec wielodzietnej rodziny. Nie są jeszcze uregulowane kwestie obowiązku wojskowego dla duchownych.

Ważne jest, aby się zastanowić, co zawieźć. Potrzebne są leki, antybiotyki, które niestety są na receptę i nie zawsze można je zdobyć w Polsce. W drugiej kolejności potrzebne jest jedzenie, które nie wymaga przygotowania, na przykład konserwy. Kolejne jest jedzenie, które można przygotować, a potem są środki higieny, pampersy, podpaski.

Mamy w Łucku i Iwano-Frankiwsku (Stanisławowie) miejsce, gdzie możemy te dary przyjmować i potem samodzielnie rozdzielać do swoich parafii i ludzi.

Jakie ma biskup plany na najbliższe dni?

Jutro (23 marca) wyjeżdżam z Mazur do Ukrainy. Najpierw zatrzymam się na zachodzie w Łucku, gdzie spakujemy większą pomoc humanitarną i wyruszymy do Charkowa. Podróż zajmie pewnie 2 dni. Planuję być w Charkowie 4 dni, żeby odprawić nabożeństwa, spotkać się z parafianami. W drodze powrotnej na zachód odwiedzę inne moje parafie. W sumie będzie to trwało 2 tygodnie. Chcemy w kilku parafiach, do których ewakuują się ludzie, dokupić pralki, lodówki, łóżka, żeby komfort pobytu był lepszy. Potem prawdopodobnie przez Słowację, Czechy wrócę do Polski.

Mam nadzieję, że w perspektywie jest szansa na zawieszenie broni, a wtedy pracy będzie więcej.

Życzymy Bożego prowadzenia i Bożej opieki w czasie tych długich podróży. Przyłączamy się też do modlitw, aby sprawiedliwy pokój zapanował jak najszybciej.

rozmawiali: Magdalena Legendź i ks. Jerzy Below

rozmowę przeprowadzono 22 marca 2022 roku

Chętni do zorganizowania i przewiezienia transportów do Ukrainy Zachodniej mogą kontaktować się z bp. P. Shvartsem: sekretariat@nelcu.org.ua

W lutym 2023 roku ukazał się kolejny wywiad z bp. Pavlo Shvartsem – Po roku wojny

„Zwiastun Ewangelicki” 7/2022