miniatura

W dniu 20 lutego 2022 roku mija 80. rocznica śmierci bpa Juliusza Burschego. Z kolei 20 września minie 160. rocznica jego urodzin. Był osobistością, która wywarła wyjątkowy wpływ na życie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w tamtych czasach. Na studia teologiczne wyjechał do Dorpatu, czyli dzisiejszego Tartu w Estonii. Po ordynacji służbę rozpoczął w Warszawie. Później kierował Kościołem w czasie ważnych przełomów.

Po aresztowaniu 3 października 1939 roku w Lublinie ponad dwa lata spędził w więzieniach i obozie. Został zamordowany w hitlerowskim więzieniu w Berlinie. Jego służba i droga życia dobiegły końca 20 lutego 1942 roku. Jesienią 2017 roku odnaleziono na cmentarzu komunalnym w berlińskiej dzielnicy Reinickendorf miejsce, gdzie został pochowany.

Choć sam tego nie doczekał, to jego dokonania i jego postawa miały wpływ na życie Kościoła w trudnych czasach po zakończeniu II wojny światowej.

Z okazji rocznicy chcemy bpa J. Burschego przypomnieć czytelnikom nie przez szczegółowy zapis jego życiorysu, ale przez pokazanie co i kto kształtował jego ideały i tożsamość. Zamieszczony poniżej fragment pochodzi z tekstu Aleksandra Łupienki Kontekst historyczny oraz społeczny działalności biskupa Juliusza Burschego zamieszczonego w książce Rodzina Burschów wydanej w 2016 roku przez Wydawnictwo Augustana.


Studia

(…) Po ukończeniu gimnazjum, w latach 1880–1884 Juliusz Bursche studiował teologię w Dorpacie. Uniwersytet tamtejszy, założony w 1802 r., miał w zamyśle Aleksandra I być wzorową placówką akademicką na wzór zachodnioeuropejski. W latach 80. kształciło się tam tysiąc studentów rocznie. Uczelnię – w całości niemieckojęzyczną – omijały liczne dekrety rusyfikujące, nie było tam wszędobylskiej policji carskiej, a Dorpat posiadał jeszcze w tym czasie sporą autonomię – nazywano go „Heidelbergiem północy”. W latach 80. swój złoty okres miał już za sobą, spełniał jednak nadal ważną funkcję kształcenia m.in. kadry administracyjnej i pastorów. Położony dość niedaleko od Kongresówki, ale jednak na obcym terytorium, posiadał rys polski. Polacy stanowili wtedy między 5 a 10% ogółu studentów, głównie na wydziałach medycyny i prawa. W 1828 r. studenci – Polacy z Litwy – utworzyli na uczelni polski konwent o nazwie „Polonia”, który od razu wszedł w konflikt z konwentami niemieckimi. Zrzeszanie się studentów było wtedy modne, szczególnie w Niemczech (ruch tzw. burszenszaftów). Z polskich zrzeszeń można wymienić słynny warszawski tajny związek studencki Panta Koina z 1817 r. czy wileńskie Towarzystwo Filomatów i Filaretów. Konwent, kilka razy likwidowany i reaktywowany, grupował Polaków. Jednak studenci dorpaccy z natury rzeczy grupowali się towarzysko w podziale nie narodowościowym, ale terytorialnym, co wpływało na mieszanie się i bratanie niemieckich studentów teologii z Polakami z innych fakultetów. Uczestniczenie w zebraniach konwentu – a Juliusz Bursche był tu aktywny – działało dodatkowo polonizująco, co miało głęboki wpływ na przyszłego biskupa.

W 1884 r. ukończył studia z tytułem kandydata teologii i został ordynowany w Warszawie, gdzie został wikariuszem. Jeszcze w Dorpacie Juliusz Bursche poznał studenta wydziału medycyny Alfreda Kruschego, z którego siostrą Heleną Amalią potem się ożenił. Kruschowie także byli rodziną osiadłą w okręgu łódzkim w latach dwudziestych XIX w. Osiedlili się w Pabianicach, zakładając tam fabrykę włókienniczą, która urosła do rangi największych zakładów w mieście i w kraju. W rodzinie tej również do końca wieku używany był język niemiecki. Czynnikiem polonizującym były studia w Dorpacie. Wpisy w dzienniku osobistym, prowadzonym przez wspomnianego Alfreda Kruschego przez większość życia, czynione są z początku (w latach gimnazjalnych w Warszawie) po niemiecku, w styczniu 1880 r. – na trzecim roku studiów – zmieniają się na polskie. Akceptacja pastora, przedstawiciela inteligencji, na męża bogatej fabrykantówny Heleny Krusche nie była czymś wyjątkowym. Koligacje burżuazji z inteligencją stały się częste w ciągu XIX w. (głównie w drugiej połowie), z tym, że synów, w których upatrywano kontynuatorów interesu rodzinnego, znacznie rzadziej wydawano za inteligenckie córki; najczęściej to fabrykanckie córki szły za przedstawicieli inteligencji. Na tej zasadzie ojciec Juliusza, Ernest, pojął wcześniej bogatą pannę Müller, choć w tym przypadku chodziło o znacznie uboższą rodzinę niż Kruschowie.

Pierwsze lata służby

Juliusz Bursche był początkowo wikariuszem w Warszawie, co mu się bardzo przydało w karierze, gdyż parafianie zapamiętali go jako młodego, energicznego duszpasterza, co w przyszłości przyczyniło się do jego ponownej instalacji w tym mieście. Jeszcze w 1885 r. wybrano go na wikariusza w Wiskitkach, gdzie urodziło mu się dwoje dzieci: Helena, przyszła dyrektorka ewangelickiego gimnazjum żeńskiego w Warszawie oraz Stefan, jeden z przyszłych dyrektorów w fabryce Krusche-Ender w Pabianicach. W 1888 r. wybrany został pastorem-diakonem (trzecim pastorem) ponownie w Warszawie.

Po wybraniu na stanowisko pastora-diakona miał okazję poznania ówczesnego generalnego superintendenta Paula Woldemara von Evertha, z którego rodziną się zaprzyjaźnił. Dzięki zapałowi, szczęściu i koneksjom udało mu się zrobić błyskawiczną karierę w ramach Kościoła. Czynnikiem sprzyjającym była praktyka wybierania przez władze rosyjskie na naczelne stanowisko osób starszych (von Everth miał prawie 63 lata, a ks. Manitius 72). Podziw musi budzić determinacja i zdolności duchownego, gdyż z początku wspinając się na szczyt musiał funkcjonować w nieznanym sobie szerzej środowisku, stając czasem w szranki z przedstawicielami zasiedziałych rodów warszawskich (np. z ks. Machlejdem). W 1895 r., po śmierci Paula von Evertha, został drugim pastorem zboru, a w 1898 r. pierwszym. Prawdopodobnie dzięki poparciu córek superintendenta von Evertha (dwie były damami dworu Mikołaja II) udało mu się zyskać zaufanie władz i w 1904 r., w wieku zaledwie 42 lat, zostać zwierzchnikiem Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego w Kongresówce.

Ideały

Juliusz Bursche wychował się w środowisku Niemców osiedlonych w miastach rodzącego się przemysłu włókienniczego i integrujących się w swoim środowisku. Był drugim pokoleniem urodzonym w kraju, ale to dopiero on „wszedł” w pełni w tutejsze społeczeństwo, dzięki studiom w Dorpacie oraz późniejszej działalności duszpasterskiej. Rodzinę jego ojca można nazwać inteligencką, z koneksjami rodzinnymi z drobnymi fabrykantami, sam zaś stał się jednym z przedstawicieli kultury polskiej, choć o charakterze ewangelickim.

Czasy gimnazjalne Juliusza Burschego (czyli lata siedemdziesiąte XIX w.) były okresem przełomu pozytywistycznego. Gazety, takie jak „Przegląd Tygodniowy” Adama Wiślickiego (założony w 1866 r.), forsowały nową „strategię” narodową, polegającą na zaprzestaniu walk wyzwoleńczych, a w zamian skupienie się na wewnętrznym i gospodarczym rozwoju narodu, szerzeniu oświaty i postępie cywilizacyjnym. Naród przestał być pojmowany jako bezimienny, niekonkretny „lud”, a zaczął być postrzegany jako fenomen ekonomiczno-socjologiczno-statystyczny. Można uznać, że Juliusz Bursche przejął ten światopogląd. To przedstawiało wielkie pole do działania, nie mniejsze niż wcześniej dla poety romantycznego. Przedstawicielem pokolenia romantycznego był niewątpliwie ks. Otto. Jego wielka idea nawrócenia Polaków na ewangelicyzm była całkowicie utopijna, ale zainteresowania etnograficzne (wielki etnolog, zresztą współwyznawca, Oskar Kolberg, był jego przyjacielem) nadały jego myśleniu praktyczny i przyszłościowy rys. W myśleniu ks. Otto były też obecne wątki pozytywistyczne. Za takie uznać należy postulat stopniowej walki o podniesienie cywilizacyjne kraju poprzez Reformację oraz idea stworzenia pisma ewangelickiego w języku polskim.

Juliusz Bursche należał pokoleniowo do grupy młodych działaczy (zwanych „pokoleniem niepokornych”), którzy, urodzeni około powstania styczniowego, a więc nie pamiętający go, zainspirowani pozytywizmem warszawskim, a przy tym świadkowie gwałtownej rusyfikacji – byli rzecznikami aktywnego działania na rzecz kraju. Credo pozytywistyczne, nakazujące odłożyć wszelkie działania do czasu, gdy społeczeństwo podniesie się na wyższy poziom cywilizacyjny, zostało odrzucone. Niepokorni marzyli o czynie. Walczono o kulturę narodową, o uświadomienie narodowe mas i przygotowanie się do odzyskania niepodległości. Temu pierwszemu celowi oddawali się np. humaniści (literaci, dziennikarze, historycy), którzy w trudnych warunkach materialnych znajdowali czas dla bezinteresownej pracy nad wzbogaceniem i poznaniem tej kultury. Taką misją była walka o oświatę (np. tajne nauczanie w ramach tzw. Uniwersytetu Latającego od 1882 r.) i prowadzenie tajnych czytelni i bibliotek. Taką misją przejęci byli Polacy, którzy osiągnęli sukces poza krajem, jak Sienkiewicz, Modrzejewska, Paderewski. Taką misją mogła być też walka o polskość Kościoła luterańskiego w Kongresówce, idea wypracowana przez takich ludzi, jak wspomniany ks. Otto czy ks. Michejda. Nie wiadomo, jak by się potoczyło życie Juliusza Burschego, gdyby nie fakt, że za jego życia miały miejsce ogromne zmiany polityczne: upadek wszystkich trzech mocarstw zaborczych i odzyskanie niepodległości przez Polskę. W warunkach tych wielkich przełomów Bursche stał na czele Kościoła, mógł więc (i wręcz musiał) dowieść swym działaniem, że wypracowane przez niego (oraz odziedziczone) idee naprawdę dla niego coś znaczą.

Tożsamość

Warto skupić się jeszcze nad tożsamością społeczną przyszłego biskupa. Moim zdaniem zaczął się on podporządkowywać etosowi inteligenckiemu. Inteligencja była fenomenem charakterystycznym dla niezachodniej Europy, a więc m.in. Rosji czy Polski. Dla krajów, w których nie nastąpił rozwój społeczeństwa obywatelskiego, gdzie władza miała w większym stopniu niż na Zachodzie charakter opresyjny, gdzie w końcu nie wykształciła się silna warstwa średnia jako potencjalna lub realna siła polityczna. Najbardziej lapidarny, trafny społecznie i najwcześniejszy, bo z roku 1844 opis tej grupy zawdzięczamy Karolowi Libeltowi, filozofowi i działaczowi społecznemu z Poznańskiego: „wszyscy, co troskliwsze i rozleglejsze odebrawszy po szkołach wyższych wychowanie, stają na czele narodu jako uczeni, urzędnicy, nauczyciele, duchowni [podkr. A.Ł.] (…), którzy mu przewodzą wskutek swojej oświaty”, zaś w roku 1860 uściślił, że bycie reprezentantem inteligencji „wymaga rozumienia sprawy narodowej, ukochania jej, pracowania i poświęcania się dla niej, słowem, wymaga miłości Ojczyzny (…)”. Lata wzmagającego się w Kongresówce i w Poznańskim ucisku były tu czynnikiem decydującym w tym przesunięciu znaczeniowym. Termin „inteligencja” znaczyć mógł z jednej strony ogół ludzi wykształconych, z drugiej – i to było specyfiką m.in. polską – grupę wykształconych ludzi połączonych pewną misją moralną.

Warto wspomnieć o zwyczajach i praktykach dnia codziennego, jakim oddawał się duchowny. Źródłem do ich poznania są zachowane zdjęcia i wspomnienia pamiętających go osób. Do etosu inteligenckiego należały aspiracje kulturalne, w tym udział w życiu kulturalnym (teatr, prenumerata czasopism itp.), a także przyjęty od burżuazji zwyczaj udawania się na wczasy (tzw. wilegiatura). Zwyczaje te były przyjęte także przez przyszłego biskupa. Oprócz tego Juliusz Bursche był wielkim miłośnikiem muzyki, co było charakterystyczne szczególnie dla inteligencji niemieckiej. Jego wnuczka Jadwiga Gardawska wspominała, jak jej dziadek zamykał się w oddzielnym pokoju ze swoimi braćmi podczas spotkań rodzinnych w celu rozkoszowania się muzyką poważną odtwarzaną z płyt. Elementem rozwijającego się inteligenckiego stylu życia była także turystyka. Bursche chodził po górach, korzystając z pomocy miejscowych górali w Beskidzie Śląskim (na Śląsku Cieszyńskim) i w Tatrach. Po roku 1910, z racji wypadku i utraty lewej stopy musiał zakończyć ten typ aktywności.

Oprócz (być może nieuświadomionej) przynależności do inteligencji, przyszły biskup zdradzał także cechy typowe dla burżuazji. Wynikały one z faktu, że jego rodzina była związana ze środowiskiem przedsiębiorców niemieckich, rękodzielników okręgu łódzkiego, należących do średniej burżuazji. Co więcej, z faktu poślubienia Kruschówny wynikało wejście Burschego do sfery wyższej burżuazji, do jakiej należeli bogaci fabrykanci pabianiccy. Wprawdzie zakłady znajdowały się w rękach dalszych krewnych Heleny Krusche oraz ich wspólników Enderów, ale z racji swego pokrewieństwa otrzymała ona znaczny posag. Wysokości jego niestety nie da się dziś określić, pewne zaś jest, że dzięki niemu Bursche mógł zaliczać się do ludzi bogatych. Niezależnie od posagu, dysponował on uposażeniem pastora warszawskiego (szczególnie drugiego, a potem pierwszego), a następnie dochodami czerpanymi z urzędu generalnego superintendenta. Same te dochody pozwoliłyby mu uważać się za przedstawiciela bogatej inteligencji, środki uzyskane dzięki ślubowi pozwalały dodatkowo prowadzić burżuazyjny styl życia.

Styl życia

Do charakterystycznych elementów tego stylu należało zajmowanie sporego mieszkania pastorskiego przy ul. Królewskiej, a od 1925 r. w apartamencie biskupim w budynku konsystorskim przy ul. Wierzbowej w Warszawie. Oprócz tego mógł pozwolić sobie na liczne podróże. Nie znamy dziś wielu szczegółów jego wojaży, na pewno podróżował turystycznie po Europie. Udało się natomiast odnaleźć świadectwo odbycia podróży oceanicznej do USA na wystawę światową w Chicago w 1893 r. (wraz ze szwagrem). Wiadomo ponadto, że córki Juliusza Burschego, za pieniądze uzyskane od ojca, regularnie wyjeżdżały za granicę w dwudziestoleciu międzywojennym. Kolejnym elementem (charakterystycznym także dla inteligencji) była troska o wykształcenie dzieci. Przyszły biskup wysłał swoje dzieci na studia zagraniczne poza terytorium polskie (np. syna do Darmstadtu), co łączyło się z pewnością ze sporymi kosztami.

Oprócz tego za pieniądze z posagu postanowił w 1903 r. kupić sporo ziemi w górach, w rozpropagowanej przez Juliana Ochorowicza Wiśle, znajdującej się na zamieszkałym przez ludność polsko-ewangelicką Śląsku Cieszyńskim. Wieś ta była już od kilku lat dobrze znana, posiadała murowany kościół z połowy XIX w. i kilka willi w stylu podobnym do zakopiańskiego. Bursche zlecił wybudowanie kilku willi, z których największą i najważniejszą była willa Zacisze. Jeździł tam regularnie, choć znajdowała się ona przed 1914 r. na terytorium zagranicznym (w Austro-Węgrzech), zaś w latach międzywojennych spędzał w niej całe lato z przerwami na wyjazdy urzędowe. Zjeżdżała tam również rodzina, w tym jego bracia oraz bracia żony, jego dzieci, potem synowa oraz zięć z wnukami. Obecne były też wspomniane już córki Woldemara von Evertha, zaprzyjaźnieni księża oraz dalsza rodzina. Takie regularne wyjazdy należały także do ważnych elementów stylu życia, który wpływał na sposób postrzegania osoby Burschego przez jego otoczenie. W Wiśle oddawał się Juliusz Bursche ulubionemu zajęciu: pielęgnacji fachowo urządzonego ogrodu kwiatowego, za który dostał nawet odznaczenie w latach trzydziestych.

Na koniec warto zwrócić jeszcze uwagę na drobne, choć kosztowne przyjemności, którym się oddawał. Regularnie pijał kieliszek dobrego wina, którego to przyzwyczajenia nie porzucał będąc na wczasach w Wiśle. Oprócz tego wzorem rasowego bourgeois palił markowe cygara, co widać na zachowanych zdjęciach. Był więc – sądząc po stylu życia – także przedstawicielem burżuazji.

Obie te tożsamości były do pewnego stopnia ze sobą sprzeczne, choć to tylko sprzeczność pozorna. Na pewno nie przejawiał poczucia misji charakterystycznej dla inteligencji wywodzącej się ze zdeklasowanej szlachty (u której bycie ubogim uchodziło za przymus moralny). Nie był też w żaden sposób na bakier z caratem, przeciwnie: był wrogi wszelkim ruchom radykalnym (szczególnie socjalizmowi), a za swe zasługi otrzymywał od władz medale. Poprzez jednak swą pracę duszpasterską oraz kościelną miał wpływ na polonizację luteran, a po 1918 r. dał wyraz swym ideałom służąc wiernie Polsce i jej racji stanu, często przeciw swym niemieckojęzycznym współwyznawcom, którzy nie uznawali odrodzonego państwa polskiego. (…)

„Zwiastun Ewangelicki” 4/2022