miniatura

„I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała. A On był w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu. Budzą go więc i mówią do niego: Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, że giniemy? I obudziwszy się, zgromił wicher i rzekł do morza: Umilknij! Ucisz się! I ustał wicher, i nastała wielka cisza. I rzekł do nich: Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie? I zdjął ich strach wielki, i mówili jeden do drugiego: Kim więc jest Ten, że i wiatr, i morze są mu posłuszne?”. Mk 4,37-41

Czasami mam wrażenie, że niektóre historie opisane w Biblii nie odtwarzają zdarzeń sprzed wieków, ale ukazują moją codzienność. Wprawdzie nie jestem rybakiem, ale burze nie omijają mojej codzienności, a lęk w obliczu niebezpieczeństwa nie jest mi obcy.

Historia o uciszeniu burzy przenosi nas do najpiękniejszej części Izraela, nad Jezioro Galilejskie. Z racji ukształtowania terenu wokół, gwałtowne wiatry są częstym zjawiskiem na tym akwenie, a pogoda jest trudna do przewidzenia. Burze i nawałnice często rozpoczynają się całkiem niespodziewanie.

Monotonne kołysanie łodzi po wyczerpującym dniu ukołysało do snu Pana Jezusa. Uczniowie sami zajmują się sterowaniem łodzią, w końcu to oni są doświadczonymi rybakami. Nagle zrywa się gwałtowny wiatr i fale stają się coraz większe, ale to nie niepokoi uczniów. Z niejedną burzą mieli w życiu do czynienia. Ale ta jest inna. Wraz ze wzrostem fal, wzrasta strach w ich sercach. W końcu decydują się obudzić Mistrza. Dziwne, że z ich ust nie pada pytanie o pomoc, ale zarzut: „Nic cię to nie obchodzi, że giniemy?”.

Przeprawa przez jezioro Genezaret nie była zwykłą podróżą, to była lekcja wiary. Uczniowie Jezusa doświadczyli już wielu cudów. We wcześniejszych fragmentach Ewangelii Marka możemy przeczytać o uzdrowieniu trędowatego, opętanego przez ducha nieczystego czy sparaliżowanego. To były spektakularne uzdrowienia. A jednak kiedy ich wiara została wystawiona na próbę, to zapomnieli o tym, czego byli świadkami.

Uciszenie burzy jest mi bliskie. Wiem, że w najtrudniejszych momentach mojego życia, Pan Bóg był ze mną. Nie tylko stał i przypatrywał się, jak sobie radzę, ale realnie mi pomagał. Niemniej czasem czuję się zawstydzona, tak samo jak uczniowie w czasie burzy. Czasem, kiedy jest burza, w moje serce wlewa się strach. Boję się, choć wiem, że Pan Bóg jest obok. Boję się, choć tak wielu cudów doświadczyłam w życiu.

Każdy z nas doświadcza burz. I to zarówno w sensie dosłownym, jak i duchowym. Często i nam wydaje się, że jesteśmy całkiem sami. Sami z cierpieniem, odrzuceniem, pomówieniem, chorobą czy śmiercią bliskiej nam osoby. Czasem buntujemy się i z wyrzutem pytamy: „Nic cię to nie obchodzi, że cierpimy?”. 

Niekiedy zdarzenia w naszym życiu nie są „zwykłą podróżą”, ale lekcją wiary. Choć strach jest rzeczą ludzką, to wiem jedno, że im bliżej jestem Pana Boga, tym mniej jest we mnie strachu.

Pewnego razu syn zapytał swojego tatę: „Tatusiu, jak duży jest Pan Bóg?”. Ojcu trudno było tak od razu odpowiedzieć na to pytanie. Spojrzał w górę i pokazał chłopcu przelatujący samolot. „Jak myślisz, jak duży jest ten samolot?”. Chłopczyk popatrzył w niebo i odpowiedział: „Bardzo mały. Prawie go nie widać”. Wtedy tata zabrał swojego syna na lotnisko i pokazał mu samolot z bliska. „A teraz, synku, jak duży jest ten samolot?”. „Ogromny!” – wykrzyknął syn. Wtedy ojciec powiedział: „Wielkość Boga zależy od tego, jak blisko lub daleko Niego jesteś. Im bliżej Boga będziesz, tym większy będzie w twoim życiu”. Amen.

4. Niedziela przed Postem

„Zwiastun Ewangelicki” 3/2022