„Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął stanowczo odwodzić od tego. Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i ostro skarcił Piotra, mówiąc: Idź za Mną, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie! Następnie przywołał do siebie tłum wraz ze swoimi uczniami i powiedział: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Kto bowiem chce swoje życie zachować, utraci je, a kto utraci życie z Mojego powodu i dla Ewangelii, ten je ocali”. Mk 8,32-35 (BE)
Dla Piotra i pozostałych uczniów wszystko, co przeżyli z Jezusem, rozpoczęło się od osobistej odpowiedzi na wezwanie: „Pójdź za mną!”. Każdego z nich Jezus zaprosił do swojego grona. Jedni płukali wtedy sieci nad brzegiem jeziora, Lewi pobierał podatki. Natanael, który od Filipa usłyszał o Jezusie, sceptycznie pytał, czy z Nazaretu może być coś dobrego. Każdy z dwunastu podjął radykalną decyzję o pozostawieniu dotychczasowego życia. Każdy porzucił to, co robił, żeby zacząć przeżywać życie jako uczeń Pana. W chwili, którą przedstawia biblijny fragment, Jezus pierwszy raz tak otwarcie powiedział, w czym ma się dopełnić zadanie, z którym został posłany przez Boga. Wskazał, że zbliża się chwila Jego cierpienia i śmierci, których uczniowie staną się świadkami.
Chwilę wcześniej pod Cezareą Filipową zapytał swoich uczniów, kim On dla nich jest. Do tego pytania, kim dla nas dzisiaj jest Jezus, wciąż wracamy jako chrześcijanie. Wtedy dla wielu ludzi Jezus nie był Chrystusem ich wyobrażeń. Inaczej Jego rolę jako Mesjasza wyobrażali sobie także uczniowie. Piotr co prawda wyznał: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego” (Mt 16,16), ale do tego uzdolnił go Duch Święty. Każdy z nich wiązał ze swoim Panem własne nadzieje i oczekiwania, jak choćby te, które mieli Jan i Jakub liczący na zaszczytne role w Jego Królestwie. Te oczekiwania zostały wypowiedziane przez Kleofasa i drugiego ucznia w Wielkanocny poranek: „A my spodziewaliśmy się, że On właśnie ma wybawić” (Łk 24,21; BE).
Oni, tak jak i my musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: Czego tak naprawdę oczekuję od Jezusa? A Pan te oczekiwania zweryfikował i powiedział, na co mają być gotowi. Reakcja Piotra pokazuje, jak wielką nadzieję, według własnych oczekiwań, pokładał w Jezusie. Ciekawe i nie bez znaczenia jest to, że wziął Jezusa na bok. Czy dlatego, żeby inni nie podważyli jego zdania? Przypomnijmy sobie późniejsze zachowanie Piotra, które świadczy, że on naprawdę uznał, że cała jego przyszłość zależy od Pana. Dlatego później tak się załamał. Jezus w chwili swojej śmierci przestał być dla niego Chrystusem z wyobrażeń, zdeterminowanych Piotrowym przywiązaniem do ziemskiego życia. Gdyby było inaczej, nie zaparłby się Jezusa, kiedy zdał sobie sprawę, że podobne cierpienie może spotkać jego samego, jeśli przyzna, że jest uczniem skazanego na ukrzyżowanie Nauczyciela.
Jezus o tym wiedział. Dlatego tak ostro upomniał Piotra, gdy ten zaczął Go zniechęcać do wypełnienia swojego zadania: „Bóg jest Ci życzliwy, Panie, nigdy to Ciebie nie spotka!” (Mt 16,22; BE). Tłumaczenie ekumeniczne pozwala nam lepiej zrozumieć ważną rzecz. Jezus dla Piotra był Mistrzem, za którym chodził tak, jak pozostali uczniowie. Piotr jeszcze nie rozumiał tego, co wybrał Jezus, który upomniał go, żeby przestał być kusicielem. Żeby nie wystawiał Jego wierności na próbę i nie namawiał do wybrania innej drogi, sprzecznej z Bożą wolą.
Jezusowe: „Idź za mną” było dla Piotra ponownym wezwaniem do zajęcia tego miejsca, które Jezus mu wyznaczył – ucznia w swojej szkole, a nie tego, który będzie wypowiadał się w imieniu Boga i decydował, co jest lepsze.
Czy my przyjmujemy od Jezusa tę lekcję? Czy może jak Piotr nie rozumiemy Boga? Jezus wskazuje, jakie znaczenie powinna mieć dla nas Boża wola. Czy i my, patrząc na swoje życie jedynie z ziemskiej perspektywy, nie próbujemy czegoś zmieniać? Spróbujmy spojrzeć według tego, co mówi Chrystus. A wtedy na pewno nasze staranie, żeby odpowiadać na Jego „Pójdź za mną”, nabierze jeszcze większego znaczenia. Amen.
„Zwiastun Ewangelicki” 4/2022