miniatura

Gdy nadchodzi jesień, stajemy się świadkami przygotowań przyrody do zimowego snu. Najpierw więdną i usychają trawy i kwiaty. Następne w kolejności są drzewa, u których ten proces jest nieco wydłużony. Najlepiej widać to, gdy nadejdzie listopad. Początkowo pojedynczo, a później już hurtem, liście zaczynają opadać na ziemię.

Tworzy się bajkowa sceneria dla naszych oczu. Każde drzewo czaruje odmiennym kolorem i kształtem. Wkrótce różnokolorowe obrazy ukazują się pod naszymi nogami. W szczególności, gdy spacerujemy parkowymi alejkami lub przechadzamy się po lesie.

Niewielu z nas uświadamia sobie znaczenie tego procesu dla zrównoważonego istnienia otaczającej nas przyrody. Rozpoczyna się wiosną, kiedy to z małych pąków zaczynają wyłaniać się i powoli kształtować różnego rozmiaru i wyglądu cienkie blaszki. Wydawać by się mogło, że spełniają one jedynie rolę szaty upiększającej każdy krzew i drzewo, jednak ich funkcja jest o wiele bardziej znacząca. Każdy liść poprzez swoje unerwienie otrzymuje z korzeni przez pień drzewa odpowiedni zasób wody i soli mineralnych. Odwrotną drogą, dzięki zielonej barwie, zaświadczającej o istniejącym w nim chlorofilu umożliwiającego fotosyntezę, przekazują wyprodukowaną glukozę, niezbędną każdemu drzewu do rozwoju i dalszego życia.

Intensywny, zielony kolor świadczy o kondycji liścia. Kiedy liście spełnią swoją rolę w określonym, ustanowionym przez Stwórcę cyklu życiowym, opadają na ziemię, aby ją użyźnić, wytwarzając po pewnym czasie próchnicę. Drzewa, w zależności od rodzaju, różnie je tracą, jedne wcześniej, inne później. Intensywny zapach tego procesu czujemy w listopadowe dni.

W listopadzie przypada także zamykająca rok kościelny Niedziela Wieczności. Przypomina nam, że oto przeszliśmy pewien okres naszego duchowego życia i nadszedł czas, aby się upewnić, czy spełniliśmy należycie nasze obowiązki wobec Boga i czy jesteśmy przygotowani na przejście do innego życia, tego, które Bóg ma dla nas przygotowane. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, kiedy zaśniemy snem wiecznym.

W Kościołach ewangelickich Niedziela Wieczności ustanowiona została na początku XIX wieku dla przypominania o naszych zmarłych. Jednak ani wtedy, ani w dniu 1 listopada, gdy czynią to wierni Kościoła Rzymskokatolickiego, nasze modlitwy nie są przez nas kierowane do Boga za dusze naszych zmarłych. Wypowiadamy je jedynie jako dziękczynienie za to, że naszych bliskich postawił na naszej drodze życia.

Kilkanaście lat temu miałem okazję być na wycieczce w Bad Segeberg, w Niemczech, w czasie, który zbiegł się z udziałem w nabożeństwie Niedzieli Wieczności. Jakże wielkim zaskoczeniem było, iż kościół wypełniony był wiernymi po brzegu. W moim mniemaniu był to obraz przeczący panującej opinii, iż w Niemczech kościoły świecą pustkami na nabożeństwach. Po zakończeniu nabożeństwa zapytaliśmy księdza o ten ewenement.

Okazało się, że Niedziela Wieczności skupia u nich na nabożeństwie najwięcej wiernych w porównaniu do innych niedziel, ponieważ w tym dniu odczytywana jest lista wszystkich zmarłych z parafii, którzy odeszli z tego świata w minionym roku. Obecność na nabożeństwie umożliwia tak po prostu dowiedzieć się, kto ze współwyznawców, z którymi nie utrzymywało się kontaktu, zmarł w minionych miesiącach. To tak dla zobrazowania więzów braterskich w różnych parafiach. Sami doświadczamy tego często, odwiedzając groby naszych bliskich na odleglejszych cmentarzach, dostrzegając groby osób, które znaliśmy. Nie tylko Pamiątka Umarłych, ale cały listopad z opadłymi liśćmi i specyficznym zapachem powietrza wyzwala w nas refleksje nad przemijaniem, które również jest naszym udziałem.

Spacerując listopadową porą, stąpając po dywanie z liści czy też chodząc wśród grobów na cmentarzu, warto zastanowić się, czym skończy się kiedyś nasze życie. Czy uwiecznione zostanie tylko cmentarną mogiłą z naszymi prochami, które, jak te opadłe liście, będą jedynie użyźniać glebę? Czy też po ziemskim życiu nasza dusza ma szansę dostąpić życia wiecznego u boku Boga Ojca w lepszym świecie?

„Zwiastun Ewangelicki” 22/2021