miniatura

„I widziałem nowe niebo i nową ziemię (…). I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego”.Obj 21,1-2

Wzrok to jeden z podstawowych zmysłów człowieka. Wzrokiem odkrywamy otaczający nas świat, podziwiamy jego piękno i wspaniałość. Oko jest najlepszym aparatem, którym fotografujemy to, co dookoła nas. Wzrokiem nawiązujemy też ów pierwszy, jakże ważny, kontakt z drugim człowiekiem. Jednak: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – jak napisał Antoine de Saint-Exupéry.

I właśnie oczyma duszy – sercem – apostoł Jan zobaczył wieczność. I dzieli się tym widokiem z nami, mówiąc: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię, i widziałem święte miasto, nowe Jeruzalem”. Czy my, współcześni ludzie, oczyma naszej duszy, oczyma wiary widzimy choćby namiastkę tego, co zobaczył Jan?

Przeżywamy ostatnią niedzielę roku kościelnego – Niedzielę Wieczności, w której mamy właśnie spoglądać w wieczność, poza śmierć. Ale czy chcemy to robić? Czy spoglądanie w wieczność, w niebo, czy to nie jest dla nas za daleko? Czy przypadkiem nas, współczesnych ludzi, nie dotknęła choroba, której na imię krótkowzroczność? Często widzimy, chcemy widzieć tylko to, co jest dookoła nas, na bliską odległość, do czubka własnego nosa. Widzimy nasze partykularne korzyści, nasze małe życiowe interesy, tylko to, co liczy się dla nas tu i teraz.

Czasem wydaje mi się, że ta nasza krótkowzroczność tak nas przygniata problemami dnia codziennego, że widzimy tylko ziemię, którą mamy pod stopami i nic więcej. Nie potrafimy podnieść naszego wzroku, by spojrzeć w górę, poza śmierć, w wieczność. Może boimy się, bo nie wiemy, co nas tam czeka? Może więc lepiej nie widzieć, nie słyszeć? Uciec od tej niepewności?

Ale czy to jest dobre rozwiązanie? Czy to jest właściwa droga? Apostoł Jan stwierdza, że wieczność jest piękna, cudowna, wspaniała! Tam Bóg otrze wszelką łzę z oczu naszych. To będzie naprawdę wspaniałe, piękne miejsce! Nie będzie tam ani smutku, ani krzyku, ani mozołu (por. Obj 21,4).

Trzeba nam się więc wyprostować, zrzucić balast naszej codzienności, który tak bardzo nam ciąży, by zobaczyć wieczność, by jej posmakować wiarą. Jak to zrobić? Gdzie patrzeć? W górę, dookoła, w horyzont? Nie, trzeba spojrzeć w głąb siebie. To w nas, w naszej teraźniejszości, jak zauważył powieściopisarz Paulo Coelho, drzemie cała tajemnica: „Jeśli szanujesz dzień dzisiejszy, możesz go uczynić lepszym. A kiedy ulepszysz teraźniejszość, wszystko to, co nastąpi po niej, również stanie się lepsze. (…) Każdy bowiem dzień nosi w sobie wieczność”.

Tyko my musimy go właściwie wykorzystać. Musimy być czyści, pełni miłości i wiary, abyśmy każdego dnia byli jak owa oblubienica przyozdobiona dla męża swego, którym jest dla nas Jezus Chrystus. Abyśmy byli owymi zwycięzcami, o których Bóg mówi: „Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem” (Obj 21,7). To jest właściwy cel naszego życia. Idźmy więc przez życie wyprostowani i radośni, spoglądajmy w siebie, oczyma wiary patrzmy w wieczność, miłością jej dotykajmy. I każdego dnia cieszmy się wiecznością, którą Bóg dla nas przygotował.

Pewien zamiatacz ulic dowiedział się nagle, że jest spadkobiercą wielkiej fortuny. Mężczyzna natychmiast rzucił swoją miotłę i pobiegł wypłacić ową olbrzymią sumę pieniędzy. Chyba to nas nie dziwi. Kto chciałby zamiatać ulice, gdyby odziedziczył spadek? Wieczność jest dla nas taką właśnie fortuną, jest jak wygrana w totolotka. Niestety wielu ludzi nie potrafi tego docenić. Często nie potrafimy zostawić naszych przyziemnych czynności, nie potrafimy porzucić owej miotły i iść odebrać swojej wygranej.

Nie bójmy się, zróbmy to. Już teraz żyjmy wiecznością, dążmy do rzeczy lepszych, ważniejszych i piękniejszych. Żyjmy tak, jakby tu było niebo. A wtedy naprawdę na ziemi będzie o niebo lepiej. Amen.

Niedziela Wieczności

„Zwiastun Ewangelicki” 22/2021