miniatura

„Chrystus wyzwolił nas wolnością. Trwajcie więc w niej i nie pozwólcie znowu nałożyć sobie jarzma niewoli. Oto ja, Paweł, mówię wam, że jeśli się poddacie obrzezaniu, Chrystus do niczego wam się nie przyda. (…) Wy, którzy w Prawie szukacie usprawiedliwienia, zostaliście oddzieleni od Chrystusa, straciliście łaskę. My natomiast, dzięki Duchowi, oczekujemy nadziei usprawiedliwienia z wiary. W Chrystusie Jezusie bowiem nie ma znaczenia ani obrzezanie, ani jego brak, ale wiara, która działa przez miłość”. Ga 5,1-2.4-6 (BE)

Czy Chrystus ci wystarczy? Czy to nie za mało? A może trzeba coś dodać, żeby wiara była prawdziwa? Przytoczony tu List do Galacjan wywarł ogromny wpływ na Reformację luterańską. Apostoł Paweł przybiera w nim najostrzejszy ton, bo problemy zboru dotknęły sedna chrześcijańskiej wiary.

Czy Chrystus wystarczy? Dla każdego ewangelika odpowiedź jest, powinna być, oczywista. Oczywiście, że tak, przecież przez wszystkie przypadki odmieniamy łaskę, wiarę i usprawiedliwienie.

A jednak, gdy spoglądamy na naszą codzienność, na to, co dla nas ważne, i gdy mierzymy się z wyzwaniem tworzenia wspólnoty Kościoła, sprawa nie jest taka oczywista. Łatwo narzucamy innym, co mają dodać do wiary chrześcijańskiej, żeby była naprawdę, naprawdę ewangelicka. Z przeciwnikami Apostoła Narodów często dzielimy przeświadczenie, że do Ewangelii należy dodać konkretne postawy, tradycje, przeświadczenia, opcje ideologiczne i światopoglądowe.

Dla jednych będzie to uświęcenie tradycyjnego porządku luterańskiego nabożeństwa, dla innych przełamywanie go za wszelką cenę. Dla jednych będzie to oczekiwanie konkretnego przeżycia nawrócenia, dla innych unikanie rozmów o sprawach duchowych. Dla jednych priorytetem będzie konserwatyzm społeczny, dla innych jego przeciwieństwo.

Czy Chrystus ci wystarczy? Czasami wcale nie jest łatwo przyjąć przesłanie o tym, że jest jeden Jezus Chrystus, pomimo takiej różnorodności sposobów przeżywania biblijnej wiary, której centrum stanowi. Kościoły i poszczególni chrześcijanie muszą regularnie zadawać sobie pytanie o to, co wynika wprost z przesłania Ewangelii, a co jest tylko jednym ze sposobów jej przeżywania. Dlaczego? Bo tak łatwo zrównać Chrystusa, Ewangelię, z naszym ich przeżywaniem i starać się ze wszystkich sił tworzyć, formować innych na swój obraz i podobieństwo.

Wolność jest trudna, jest wyzwaniem. A skoro Chrystus jest Panem także innego chrześcijanina, którego sposób przeżywania wiary mi nie odpowiada, to muszę być ostrożny. Mogę przekonywać, odnosić się do lektury Biblii, mogę być w twórczej niezgodzie – warto dodać, że mogę się też o niego modlić – ale nie mam prawa odmawiać mu wiary.

Miłość chrześcijańska wcale nie oznacza zniesienia różnic ani ich przemilczenia, ale rozróżniania fundamentu od tego, co na nim budujemy. Stanowi to wyzwanie dla Kościoła, gdy różne są projekty budowli i nie ma zgody co do jednego planu.

Sprawa obrzezania i chęci powrotu do przestrzegania starotestamentowych przepisów jako warunku zbawienia nie jest już tym, co dzieli chrześcijan. Mamy jednak swoje kwestie i tematy, nowe i stare prawa, które chętnie narzucamy innym jako równe, a czasami ważniejsze od Ewangelii.

Czy Chrystus wystarczy? Żyjemy w czasach, gdy coraz popularniejsze są postawy skrajne – zarówno fundamentalistyczne, jak i rewolucyjne. Chętnie dzielimy ludzi na dobrych i złych, wierzących i niewierzących, swoich i obcych. Dotyczy to również wspólnoty Kościoła.

Jak w naszych czasach, w sposób praktyczny ma łączyć się ze sobą Pawłowa triada – wolność, miłość i wiara? Wystarczy Chrystus!

Wystarczy, aby tworzyć różnorodną wspólnotę braci i sióstr w Chrystusie, którzy – jak to w rodzinie – czasami się kłócą, spierają i mają różne poglądy na życie i wiarę. Wystarczy, aby w nadziei żyć wolnością w wierze kształtowanej przez miłość. A jak ma się to przekładać na nasz dzień powszedni, musimy odkryć sami. Amen.

Pamiątka Reformacji

„Zwiastun Ewangelicki” 20/2021