miniatura

„Sercem bowiem wierzy się dla usprawiedliwienia, ustami zaś wyznaje się dla zbawienia”. Rz 10,10 (BE)

Apostoł Paweł w Liście do Rzymian mówi wiele o sercu i z perspektywy serca. Organ ten w starożytności uchodził za centralny element ludzkiego ciała. W narracji biblijnej serce jest organem znajdującym się głęboko w człowieku i przez to stanowi ośrodek ludzkiego sumienia. Starożytni nie doceniali znaczenia mózgu, natomiast właśnie w sercu widzieli najważniejszy organ ciała – i duszy człowieka. Współcześnie natomiast serce jest zbyt niedoceniane.

W mediach społecznościowych, na przykład na Instagramie, serce klika się, aby „polubić” jakiś post, czyli zamieszczone zdjęcie i komentującą je wypowiedź. Na Tik Toku, innej aplikacji, którą używają młodzi ludzie, kiedy klikniemy dwa razy w wyświetlony filmik, pojawiają się serca i w ten sposób również dodajemy film do ulubionych. Serce wysyła się na kartkach do ukochanych osób lub jako emotikonkę, czyli znaczek pozytywnych uczuć na Facebooku i Messengerze. Takimi sercami lubimy być obdarzani, bo to świadczy o tym, że ktoś nas akceptuje, zauważa, docenia, lubi to, co wstawiliśmy lub napisaliśmy.

Pan Bóg nie musi mieć Instagrama ani Tik Toka, żeby wiedzieć doskonale, co nosimy w sercu i obdarza nas wielkim darem. Serce Pana Jezusa zostaje przebite na krzyżu, czego wyrazem jest Jego przebity bok i wypływająca z niego krew i woda (por. J 19,34). Sercem wyznajemy Go i zarazem sercem kochamy tych, których On nam powierza. Co nosimy w naszych sercach? Komu dajemy do nich dostęp?

Serce i usta są ze sobą powiązane. Jeżeli między tym, co one wyrażają, jest niespójność, mówimy o hipokryzji. Powierzchowne wyznanie nic nie znaczy, nie mają wagi wypowiedziane słowa, jeżeli nie wypływają prosto z serca. Wiele osób mówi, że jesteśmy jako naród „wierzący, ale niepraktykujący”. Jesteśmy ewangelikami z pokolenia na pokolenie lub osobami, które na podstawie swojej decyzji wstąpiły do Kościoła. Jednak jaka jest postawa naszego serca jako społeczeństwa i jako jednostek? Czym kierujemy się, gdy chodzi o sprawy fundamentalne – pomoc słabszym i akceptację drugiego człowieka? Kierować się sercem – to kierować się czystą miłością.

Serce, o którym czytamy w Liście do Rzymian to nie pompka przetaczająca krew. Serce to nasze wewnętrzne konto, które tylko my obsługujemy. Tak jak nie mamy wpływu na to, że serce pompuje krew do naszych tętnic, tak też nie mamy wpływu na siłę naszej wiary. Jednak odpowiednio dbając o zdrowie, możemy pomóc sercu właściwie pracować.

Coraz rzadsze uczęszczanie na nabożeństwa w kościołach sprawiają zaburzenia w naszej wierze, pojawia się duchowa arytmia. Nie można być wierzącym i jednocześnie niepraktykującym. Nie można być wierzącym i jednocześnie obojętnym na krzywdę drugiego człowieka. Tak jak nie można żyć bez bijącego serca.

Serce czasem nie pracuje prawidłowo. To samo dotyczy naszej wiary: jeżeli wiara nie pracuje, to usprawiedliwienie nie działa w naszym życiu. Usprawiedliwienie płynące z Jezusowego krzyża nie pracuje w nas właściwie, jeżeli nie działa nasza wiara czynna w miłości.

Serce może być twarde, kamienne – mówimy, że w sercu grzeszymy. Albo ciepłe, mięsiste, wrażliwe (por. Ez 36,26-27). Serce to miejsce, gdzie planujemy przyszłość naszą i naszych bliskich. Chrześcijanie często mówią o „przyjęciu Jezusa do swojego serca”, jednak teologicznie właściwiej jest mówić, że to Bóg nas przyjął do swojego serca.

Bóg nas zaakceptował, przyjął na siebie nasze grzechy i przypisał nam swoje usprawiedliwienie, czyli przyjmuje nas, pomimo naszych win i grzechów. Czy i my jesteśmy gotowi na akceptację innych? Żydów, Greków, kobiet, mężczyzn albo przychodniów, którzy pojawiają się w ławkach naszych kościołów lub na ulicach naszych miast? Otwórzmy nasze serca na innych, bo Bóg już to zrobił w swoim przebitym na krzyżu sercu. Amen.

17. Niedziela po Trójcy Świętej

„Zwiastun Ewangelicki” 18/2021