miniatura

– praca z uchodźcami w Ewangelickim Kościele Grecji

 

Ewangelicy w Grecji sami byli uchodźcami. Teraz pomagają uchodźcom z Bliskiego Wschodu. Działają m.in. przez założoną w tym celu pozarządową organizację Perychoreza.

Avras ma 38 lat. Poznałem go w 2018 roku w Atenach. Przebywał wówczas w obozie dla uchodźców parafii Ewangelickiego Kościoła Grecji w dzielnicy Eksarchia. W międzyczasie przeniósł się ze swoją rodziną do Salonik i tam otrzymał status uchodźcy. „Należę wciąż do Ewangelickiego Kościoła Grecji”, mówi dobrym niemieckim, dzwoniąc do mnie na początku tego roku. Miał wciąż mój dawny numer telefonu komórkowego. „Jakie mam szanse by znaleźć pracę w Niemczech?”, pyta mnie. „Tu w Salonikach jest trudno. Bezrobocie jest wysokie. Pandemia wszystko jeszcze pogorszyła – szczególnie dla nas, uchodźców. Muszę znaleźć pracę, żeby utrzymać moją rodzinę”.

Troska o przyszłość

Avras ma za sobą niezwykłą historię – jak wielu ludzi, którzy uciekli przed przemocą, wojną, cierpieniem i biedą. Jest Kurdem z północnego Iraku. Wraz ze swą żoną i obiema małymi córkami przybył we wrześniu 2017 roku, po trzymiesięcznej wędrówce, do Grecji. Cztery razy próbował z rodziną przekroczyć granicę turecką. Raz o mało nie utonęli.

Wcześniej mieszkał i studiował przez trzy lata w Niemczech, w Szlezwiku-Holsztynie, następnie mieszkał też w Danii i Szwecji i nauczył się też obu tych języków. Przez pewien czas pracował jako tłumacz, ostatecznie zdecydował jednak wrócić do swojej ojczyzny. Jednak w trakcie tego pobytu w Europie został chrześcijaninem. To sprawiło, że jego życie po powrocie stało się jeszcze trudniejsze, aż w pewnym momencie jego rodzina musiała stamtąd uciekać. Po trzymiesięcznej ucieczce wylądowali w obozie dla uchodźców Ewangelickiego Kościoła Grecji w Atenach. Avras szybko nauczył się języka greckiego. Dobrze się w Grecji odnalazł i wkrótce przeniósł się z rodziną do Salonik. Do dzisiaj nie może jednak znaleźć stałej pracy. Martwi się w związku z tym o przyszłość swoich córek.

Jego historia jest jedną z wielu takich historii uchodźców, którym pomógł Ewangelicki Kościół Grecji – nie tylko w Atenach, ale również w Seres, Milotopos, Salonikach, Katerini i Wolos.

Trauma „wymiany ludności”

Ksiądz Meletis Melitiadis z Wolos należy do tych, którzy zawsze ofiarnie angażują się w pomoc uchodźcom. Od początku był wśród tych, którzy po-magali uchodźcom zgromadzonym w ogromnym, dzikim obozie dla uchodźców w Idomeni, greckiej wiosce położonej przy granicy z Macedonią Północną. „My, ewangelicy w Grecji, sami byliśmy uchodźcami” – mówi. „Znamy to z historii naszych rodzin. Każdy z nas może o tym opowiedzieć”. Te historie rodzinne dotyczą tak zwanej „katastrofy małoazjatyckiej” z 1922 roku, kiedy to po klęsce Grecji w wojnie z Turcją doszło do wielkiej wymiany ludności. 500 tysięcy muzułmanów musiało przenieść się z Grecji do Turcji. Z kolei 1,25 mln Greków z Azji Mniejszej zostało przesiedlonych do Grecji. Wśród nich było trzy do czterech tysięcy ewangelickich uchodźców, którzy w większości osiedlili się w północnej Grecji, przede wszystkim w Milotopos, Salonikach i Katerini.

W Katerini istnieje współcześnie największa w Grecji parafia ewangelicka, licząca ponad tysiąc członków. Traumatyczne doświadczenia własnych przodków wzmacniały wrażliwość na cierpienia współczesnych uchodźców i motywowały tamtejszych ewangelików do angażowania się w pomoc uchodźcom. W roku 2015 otwarli oni nawet swoje domy, dając schronienie ludziom, którzy koczowali w fatalnych warunkach m.in. w Idomeni.

„Gdy w 2015 r. dotarły do Grecji pierwsze fale uchodźców, a wielu z nich rozlokowano w namiotach rozbijanych na polach w Idomeni, widziałam tych ludzi. To było dla mnie szokujące spostrzeżenie, że ludzie tacy jak ty i ja stali się nagle praktycznie nikim. Wszystko stracili. Gdy granice na północy zostały zamknięte i uchodźcy nie mogli pójść dalej, zaczęliśmy przyjmować ich do naszych domów. Szybko stało się jasne, że trzeba zrobić więcej. To był początek Perychorezy” – wspomina Paris Papageorgiou, członek zarządu Perychorezy, jednej z założonych przez parafię w Katerini organizacji pozarządowych non-profit.

Zrozumienie i pomoc

Prezeską Perychorezy jest Alexandra Nikolara. Przez pewien czas była odpowiedzialna za 70 współpracowników, którzy troszczyli się o około 600 uchodźców w Katerini i okolicach. Organizowali im miejsca noclegowe, zaopatrywali w żywność, prowadzili kursy językowe, świadczyli pomoc prawną, organizowali czas wolny. W międzyczasie rząd grecki przejął na siebie zapewnienie uchodźcom noclegów i wyżywienia. „Wciąż jednak angażujemy się w udzielanie pomocy prawnej, wsparcie społeczne i psychologiczne. Organizujemy kursy językowe i próbujemy pomagać w znajdowaniu pracy”. Ważne są oferty zagospodarowania czasu wolnego i pomoc szkolna dla dzieci uchodźców. To jest duże wyzwanie dla nas wszystkich” – mówi Alexandra Nikolara. I dodaje: „Naszym zadaniem jest, aby zrozumieć uchodźców: ich status, narodowość, kulturę, religię, doświadczenia. Dopiero gdy my tych ludzi zrozumiemy, możemy im pomóc w stawianiu pierwszych kroków tutaj, w Europie”.

W tym roku organizowana przez GAW zbiórka wśród konfirmantów wesprze tę, jakże potrzebną, pracę Perychorezy. Ludzie – a szczególnie dzieci – nie mogą się zmarnować. 14-letni Samir z Syrii jest jednym z chłopców wspieranych przez Perychorezę. Gdy wojna wybuchła, rozpoczęła się odyseja jego i jego rodziny. Najpierw uciekali, przenosząc się z miejsca na miejsce w Syrii. Wciąż jednak dopadała ich tam wojna, więc zdecydowali, że opuszczą swój kraj. Samir udał się wówczas ze swoim starszym bratem do Turcji, a stamtąd do Grecji. „Jestem wdzięczny, że tutaj jest pokój i mogę chodzić do szkoły – mówi Samir. – Tęsknię jednak za mamą i tatą. Boję się o nich. Proszę, módlcie się ze mną, żebym ich kiedyś zobaczył”.

Sytuacja w obozach a pandemia

Samir jest jednym z niepełnoletnich uchodźców rozłączonych z rodzicami. Ksiądz Meletis Melitiadis ma z nimi wciąż kontakt w Wolos. Są tam trzy obozy dla uchodźców: jeden dla rodzin, dwa dla uchodźców niepełnoletnich. Na początku obozy te były administrowane przez wojsko, ale później opiekę nad nimi przejęło greckie ministerstwo do spraw uchodźców, ograniczając możliwość wizyt z zewnątrz i świadczenia pomocy. Organizacje pozarządowe nie mogą już tak łatwo wchodzić na teren obozów i działać tam, na miejscu. Państwo boi się, że realizują one przy tym swoje cele, co prowadzi do niepokojów na terenie obozu. „Kilka lat temu było inaczej. Mimo wszystko zbieramy to, co jest uchodźcom potrzebne i czego im brakuje: odzież, jedzenie, leki, artykuły szkolne, zabawki. To, co otrzymują w obozie, jest często niewystarczające. Uchodźcy mogą opuszczać obóz. Jednak w czasach pandemii koronawirusa jest to bardzo ograniczone. Dlatego nie widuje się już zbyt wielu uchodźców na ulicach. Przychodzą jednak do naszej parafii – relacjonuje ksiądz Melitiadis. – Pochodzą z Iraku, Iranu, Syrii, Pakistanu, Somalii, Nigerii – by wymienić tylko niektóre z miejsc ich pochodzenia. Zadziwiające jest to, że pojawili się wśród nich liczni uchodźcy z Turcji. Szukają azylu, ponieważ nie widzą dla siebie żadnych perspektyw w Turcji”. Liczba tych, którzy przybywają do Grecji pokonując Morze Śródziemne spadła o 80%. Łodzie patrolowe, działające po obu stronach granicy, są skuteczne.

Czy Samir zobaczy się ze swoją rodziną? Czy Avrasowi uda się przyjechać do Niemiec? Za każdym z uchodźców stoi jakaś historia. A ich przyszłość, mimo dotarcia do Europy, jest pełna znaków zapytania. Są oni ludźmi, którzy tutaj – nareszcie w pokoju i bezpieczeństwie – nie mogą się zmarnować!

Ks. Enno Haaks (z lewej) i Avras z żoną

Perychoreza jest organizacją pomocową w Grecji, która wspiera uchodźców i działa pod kuratelą Ewangelickiego Kościoła Grecji. Opiekuje się ona obecnie ponad 700 uchodźcami. Otrzymują oni mieszkania, pomoc w procedurze azylowej, jak również w życiu codziennym. Organizacja prowadzi przedszkole, wspomaga uczniów w nauce, prowadzi terapie dla osób, które zmagają się z traumą przeżyć wojennych, organizuje kursy języka greckiego, wspólne spędzanie wolnego czasu, zorganizowała drużynę piłkarską dla dzieci i młodzieży, prowadzi warsztaty krawieckie.

Tłumaczył Łukasz Barański

Artykuł ukazały się w kwar­talniku Gustaw Adolf Werk „Evangelisch weltweit” nr 2/2021. Autor jest sekretarzem generalnym GAW. Gustaw Adolf Werk jest organizacją wspierającą działalność Kościołów ewangelickich (luterańskich, reformowanych, unijnych) w wielu krajach całego świata. Ma swoją siedzibę w Lipsku w Niemczech.

„Zwiastun Ewangelicki” 15-16/2021