miniatura

 

Kilkadziesiąt spotkań autorskich, spacery tematyczne, przedstawienia, warsztaty i wystawy. W ten sposób Wisła obchodziła pierwszą rocznicę śmierci swego krajana, wybitnego polskiego pisarza – Jerzego Pilcha. Festiwal Słowa im. Jerzego Pilcha Granatowe Góry odbył się w dniach 28-30 maja 2021 r. Zachować to, co najlepsze z jego twórczości – to idea festiwalu.

Pisarz, zmarły 29 maja 2020 roku, wprowadził rodzinną miejscowość do współczesnej polskiej literatury, gdzie dzięki niemu na stałe zagościł także ewangelicki bohater wzorowany na wychowanym w ewangelickiej rodzinie autorze, jego bliskich i znajomych. Sama nazwa festiwalu odnosi się do nazwy użytej w powieści Miasto utrapienia i dramacie Narty Ojca Świętego do określenia beskidzkiego miasta, w którym rozgrywają się opisywane wydarzenia. „Kiedy patrzę z okna domu na Parteczniku na góry, to one są granatowe” – wyjaśniał pisarz wiele lat temu podczas spotkania z czytelnikami w Ustroniu.

„Świętujemy literaturę, która pozwala nam lepiej zrozumieć rzeczywistość” – mówił podczas otwarcia festiwalu w wiślańskim amfiteatrze burmistrz Wisły Tomasz Bujok. Wyjaśnił też, że taki sposób upamiętnienia pisarza, zdaniem organizatorów, a także jego córki Magdaleny Bielskiej, która w festiwal w różny sposób jest zaangażowana, spodobałby się Jerzemu Pilchowi – czułemu, a zarazem ironicznemu obserwatorowi rzeczywistości.

Patronowi festiwalu poświęcono wiele uwagi. Nie tylko dyskutowano o jego biografii, interpretowano styl oraz treści utworów, ale także po prostu obcowano z jego pisarstwem. W parku zdrojowym pod „drzewem opowieści” odbywało się Nocne czytanie Pilcha – lektorem był m.in. Andrzej Grabowski, aktor Starego Teatru w Krakowie, odtwórca ról Pilchowych postaci w filmie i teatrze, przyjaciel pisarza. Czytać i wspominać Pilcha mogli też goście oraz uczestnicy festiwalu.

Mądrość, wolność i czytanie

W domu zborowym odbyło się spotkanie poświęcone związkom prozy Jerzego Pilcha z wiarą, Biblią i ewangelickim wyznaniem zatytułowane Literatura – mądrość czy herezja? O relacjach teologii i literatury rozmawiali ks. Waldemar Szajthauer, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej ap. Piotra i Pawła w Wiśle Centrum, ks. Wiesław Firlej, proboszcz Parafii Rzymskokatolickiej Wniebowzięcia NMP w Wiśle i prof. Ryszard Koziołek, literaturoznawca, rektor Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący rady programowej festiwalu.

„Nie będziemy się zastanawiać, które z wyznań – ewangelickie czy katolickie – miało większy wpływ na literaturę polską, choć taki temat zwłaszcza w odniesieniu do XVI i XVII wieku, kusi i fascynuje historyka literatury – mówił Ryszard Koziołek we wprowadzeniu do rozmowy. – Będziemy zastanawiać się, czy to Biblia zrobiła z Pilcha wyjątkowego pisarza o unikatowym stylu i niezwykłej wyobraźni, czy może Sienkiewicz – bo do wpływu obu się przyznawał”.

Spotkanie w Domu Zborowym im. bpa A. Wantuły, fot. ks. Oskar Wild

Rozmawiano również o tym, czy to dobrze, że człowiek szuka mądrości nie tylko w Biblii, ale i w innych książkach. Literatura przecież wypowiada się w kwestiach wiary, stwarza pewne obrazy teologicznych pojęć, na przykład nieba czy piekła. Ks. W. Firlej zauważył, że do przeciętnego człowieka na pewno łatwiej trafiają plastyczne opisy literackie niż pojęcia teologiczne, naukowe traktaty o tym, czym jest niebo. Zwrócił uwagę, że są tajemnice, których ani teologia, ani literatura nie jest w stanie zgłębić, ale „literatura to dla człowieka poszukującego ważne przyczynki”. Ks. W. Szajthauer podkreślił, że ważne jest to, do czego literatura ma czytelnika doprowadzić: „Czego nas uczy literatura? Przede wszystkim myślenia, z jednej strony o nas, ale też o Bogu, bo myślenie prowadzi nas w stronę prawdy”. Pisarz staje się sprzymierzeńcem teologów, gdy podejmuje pewne wątki moralne czy eschatologiczne.

Zastanawiano się też, jak to jest z samodzielnym czytaniem Biblii w obu wyznaniach. „Jesteśmy w lepszej sytuacji niż kilkaset lat temu, bo nauka i krytyka wytworzyły takie pomoce, które mogą nam ułatwić czytanie i rozumienie Pisma Świętego. Dlatego w wydaniach katolickich mamy wstępy do każdej z biblijnych ksiąg i objaśniające przypisy” – wyjaśniał rzymskokatolicki proboszcz. Z kolei proboszcz ewangelicki przypominał: „To, co tworzy jedność przy czytaniu Biblii, to kościelna interpretacja, nie znaczy to jednak, że nie wolno stawiać pytań”. Rozterki miewał i pytania stawiał sobie, „wadząc się” z Bogiem także Jerzy Pilch, zwłaszcza w trzech tomach Dzienników.

„Pilch uczynił Biblię żywą księgą dla polskiej literatury, wprowadził ją w literacki obieg. Nie ma lepszego nauczyciela kultury ewangelickiej niż on” – podsumował spotkanie R. Koziołek.

Był to jedyny moment festiwalu akcentujący ewangelicyzm pisarza, nie licząc wspomnienia o nim podczas niedzielnego nabożeństwa 30 maja, w ostatnim dniu festiwalu.

Odpowiedzialni za słowo

Program składał się z kilku tematycznych cykli, poświęconych twórczości patrona, opisywaniu lokalnych historii i regionalnej rzeczywistości oraz autorskiej odpowiedzialności. Pierwsze ze spotkań na ustawionej przy głównym miejskim placu scenie festiwalowej pt. O Pilchu na łamach i inne historie wypełniły wspomnienia Jerzego Baczyńskiego, redaktora naczelnego tygodnika „Polityka”. „Na ogół nie było potrzeby poprawiać Pilcha, choć oczywiście redagujemy teksty naszych autorów. Teksty były perfekcyjne językowo, choć o niespotykanej konstrukcji. W tym był jego urok i maestria” – mówił Baczyński, który zarazem promował świeżo wydane przez „Politykę” felietony , które ukazywały się na jej łamach. Tytuł Pretensja o tytuł jest jedyną, jaką mieć tu można dobrze oddaje relacje redakcji i Pilcha jako autora.

Dyskusję pt. Bezpowrotnie utracony średnik, nawiązujący do tytułu Pilchowej, na wskroś wiślańskiej Bezpowrotnie utraconej leworęczności prowadzili znawcy języka: Katarzyna Kłosińska, językoznawczyni i pisarz Michał Rusinek. Mówili m.in. o tym, jak znaki przestankowe – średnik, pytajnik, wykrzyknik itp. współtworzą „biblijny” styl tej prozy. Z kolei o Pilchu jako o Maszynie pięknych zdań rozmawiali też literaturoznawca Przemysław Czapliński i dziennikarz Paweł Goźliński, który mówił: „Mówi się, że pisarze bez względu na zasługi trafiają po śmierci do czyśćca. Pilch jako luteranin trafić tam nie może”. Zgodził się z nim jego rozmówca, podkreślając że piekło dla pisarza, to zostać zapomnianym: „Jak wyglądają pośmiertne kręgi istnienia pisarza decydują czytelnicy, jego interpretatorzy, naśladowcy, adaptatorzy. Ten festiwal, książki Pilcha, jego frazy, tytuły – istnieją, unoszą się nad nami. Pilch intensywnie funkcjonuje wśród nas”.

Nawiązujący do nazwy festiwalu cykl Odpowiedzialni za słowo. Jak opowiadać świat? poruszał zagadnienia związane z pisarskimi strategiami i wyborami – jak pisać, żeby oddać prawdę, ale przy tym nie wpływać negatywnie na opisywaną rzeczywistość. Mówił o tym m.in. Wojciech Jagielski, znakomity reporter wojenny czy Joanna Gierak-Onoszko, która dotarła do wstrząsających historii związanych z eksterminacją rdzennej ludności Kanady. W tym nurcie mieściła się również rozmowa z Katarzyną Kubisiowska autorką biografii Pilch w sensie ścisłym oraz Arturem Domosławskim, autorem biografii Ryszarda Kapuścińskiego i Zygmunta Baumana.

Jak opowiadać Śląsk? zastanawiali się m.in. historyk Dariusz Zalega, autor książki Śląsk zbuntowany wraz ze Zbigniewem Rokitą, autorem książki Kajś, w której odkrywa on wypieraną dotąd własną śląską tożsamość. Piszący o Śląsku autorzy, Szczepan Twardoch i Anna Dziewit-Meller, zastanawiali się, czym jest śląskość i tylko wypada żałować, że kwestie etnicznego samorozumienia nie zostały w tej dyskusji połączone z tożsamością wyznaniową. Mówiąc o śląskiej tożsamości, która jest dla Twardocha przyczyną wyobcowania, pośrednio odniósł się do sytuacji niezrozumienia odrębności Jerzego Pilcha i ewangelików w Polsce: „Obcość jest sytuacją, z którą mierzy się każda mniejszość”.

Z kolei Moja kochana, dumna prowincja obejmował nie tylko Śląsk Cieszyński, w ramach którego Justyna Sobolewska, dziennikarka „Polityki” opowiadała o cieszyńskim pisarzu Kornelu Filipowiczu, ale też m.in. Kaszuby. Czy Warszawa rozumie prowincję? – zastanawiali się z kolei reporterka Olga Gitkiewicz, opisująca m.in. wykluczenie komunikacyjne mieszkańców peryferyjnych miejscowości oraz pisarz Ziemowit Szczerek.             

Wystawa portretów Jerzego Pilcha autorstwa Jacka Poremby, fot. Magdalena Legendź

Teatr, warsztaty, strefa dziecka

Na większość spotkań wstęp był wolny, biletowane były tylko spektakle teatralne i warsztaty. Spektakle związane były ściśle z prozą Pilcha. Pamięć głębinową w reżyserii Bogdana Słupczyńskiego, spektakl na dwóch aktorów na podstawie Bezpowrotnie utraconej leworęczności – felietonów o wiślańskiej i rodzinno-ewangelickiej tematyce – pokazano dwukrotnie. Drugi spektakl oparty był na improwizacji – warszawski Teatr Improwizowany Klancyk zagrał komediowe scenki wymyślane na bieżąco, bez przygotowania, do tekstów patrona festiwalu czytanych przez Andrzeja Grabowskiego.

Warsztaty z kolei były różnorodne tematycznie i uczyły: jak fotografować prowincję, jak pisać opowiadania, jak tworzyć podcasty (internetowe audycje w odcinkach) i jak rysować komiksy. W ramach Strefy Eko można było m.in. zasiać łąkę kwietną z „Tygodnikiem Powszechnym”, na łamach którego Pilch publikował swoje felietony. Był spacer górski, spacer ornitologiczny, rozmowy o rzece Wiśle oraz dyskusje o tym, jak pisać o przyrodzie.

Organizatorzy przygotowali też propozycje dla dzieci, m.in. warsztaty ekologiczne, ale przede wszystkim spotkania z autorami książek dla najmłodszych. Wśród nich był jeden z najpopularniejszych bajkopisarzy – Grzegorz Kasdepke oraz Agata Romaniuk, czyli Pani Wieczorynka. Miała ona spotkać się z dziećmi przy górnej stacji wyciągu Skolnity, plany pokrzyżowała jednak pogoda. Z powodu deszczu też część innych wydarzeń przeniesiono do pomieszczeń biblioteki, domu kultury czy do zadaszonego amfiteatru. Z powodu deszczu nie odbył się też mecz piłkarski Pilchowie, czyli 11 miejscowych panów o tym nazwisku, kontra reszta świata. Patron festiwalu był miłośnikiem futbolu i kibicem krakowskiej drużyny Cracovia.

Pilcha upamiętniono także muzycznie i plastycznie. Podczas inauguracji duet fortepianowy AHHA zagrał utwory, których słuchał lub o których pisał – od Mozarta po Beatlesów. Jeszcze poprzedniego wieczora odbył się natomiast wernisaż wieńczący plener malarski pt. Granatowe Góry, gdzie pokazano prace inspirowane twórczością patrona festiwalu. W dawnym domu zdrojowym przez cały czas można było oglądać wystawę pt. Stary Byk z rozłożonymi skrzydłami, czyli fotograficzne portrety pisarza autorstwa Jacka Poremby.

Od mostu na Wiśle do Partecznika

Dla fanów pisarza prawdziwą gratką były spacery śladami Jerzego Pilcha prowadzone przez Katarzynę Koczwarę. Każdy rozpoczynał się na dworcu kolejowym, bo tym środkiem lokomocji zwykle pisarz przybywał w rodzinne strony. Na trasie były też inne ważne miejsca z czasów jego wiślańskiego dzieciństwa, które w większości znalazły swe odbicie w literaturze. Przede wszystkim plac Hoffa w centrum miasta, przy którym znajdowały się: poczta – gdzie naczelnikiem był dziadek pisarza, apteka – miejsce pracy matki oraz kino Marzenie (obecnie miejska biblioteka), dokąd spieszył na projekcje po zajęciach szkółki niedzielnej. Nieopodal stoi kościół luterański i dom zborowy, gdzie toczyło się życie parafialne i z którymi związany był opisywany przez Pilcha biskup Kościoła Andrzej Wantuła – przyjaciel i duchowy przywódca rodziny. Uczestnicy oglądali też Hotel Piast przy ul. 1 Maja, gdzie po pracy toczyło się życie towarzyskie, najczęściej przy kielichu. W pobliżu stoi dom rodzinny Czyżów, obecnie piekarnia, gdzie królowała babka Maria, która odcisnęła piętno na wychowaniu, także religijnym, małego Jurka. Babka Czyżowa była mistrzynią opowiadania ze szczegółami i dygresjami, którą to umiejętność pozostawiła wnukowi w spadku.

Po pokonaniu nieco dłuższej odległości i mostu na Wiśle spacerowicze docierali do domu wybudowanego przez Wandę i Władysława Pilchów, rodziców patrona festiwalu. Tu już jako dorosły miał swój gabinet, często tu pisał, czasem chorował, zwykle spędzał święta. Ostatnim przystankiem był ewangelicki cmentarz „Na groniczku”. Choć pisarz spoczął na cmentarzu komunalnym w Kielcach, dawnym ewangelickim, to tu pochowani są jego dziadkowie, rodzice, krewni, a także biskup Wantuła. W niejednym swoim utworze Pilch wspominał rozciągające się stąd widoki na Wisłę, Czantorię, Skolnity – na granatowe góry.


Festiwal zorganizowany w pośpiechu i w sytuacji pandemicznej pokazał duży potencjał kulturotwórczy. Dzięki sprawnej organizacji, wykorzystaniu mediów społecznościowych, a przede wszystkim zaproszonym gościom: ludziom pióra – literatom i reporterom naprawdę z górnej półki. Fani współczesnej literatury mogli być ukontentowani. Jeśli poziom się utrzyma, a kolejne edycje dojdą do skutku, Granatowe Góry mogą stanowić poważną, interesującą konkurencję wobec takich renomowanych i popularnych festiwali literackich – tylko z południa kraju – jak dolnośląskie MiedziankaFest i Góry Literatury w Nowej Rudzie oraz małopolski Festiwal Conrada w Krakowie.

Pierwsza edycja miała być w dużej mierze poświęcona swemu patronowi – i była. Dopuszczono się jednak wobec niego pewnej zdrady. Otóż w jednym z wywiadów Jerzy Pilch mówił o sobie, że jest „ewangelikiem korzennym” czy nawet „ewangelikiem zawodowym”. Swoje ewangelickie wychowanie i luterskie spojrzenie na świat podkreślał publicznie niejednokrotnie. Do swej osobistej wiary odniósł się także w rozmowie ze „Zwiatunem Ewangelickim” po odebraniu Nagrody im. ks. Leopolda Otto w 2013 roku. Otrzymał ją za „wprowadzenie na stałe do publicystyki i literatury polskiej ewangelickich wątków i tematów”. Tego aspektu, bez którego przecież nie ma jego pisarstwa, na wiślańskim festiwalu zabrakło.

 Marginalnie potraktowano też w dyskusjach poświęconych „dumnej i kochanej prowincji” tematykę i specyfikę Śląska Cieszyńskiego, którego częścią jest Wisła – kluczowy punkt odniesienia tej twórczości. Niestety dyskutanci, poza Daiuszem Zalegą, nie umieli wyjść poza perspektywę Górnego Śląska – jego pobożności, ekonomii itp. Próby moderatora Andrzeja Drobika skierowania ich na te tory spełzały na niczym.

Szkoda też, że w samym mieście festiwal był ledwo widoczny z powodu braku identyfikacji wizualnej imprezy. Symbolicznym wyrazem tego był słup ogłoszeniowy w centrum Wisły, gdzie niewielkich rozmiarów plakaty festiwalowe konkurowały o uwagę turystów i wczasowiczów z regionalną imprezą pasterską Wygón łowiec.

Magdalena Legendź, Joanna Śliwka

„Zwiastun Ewangelicki” 12/2021