miniatura

„Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz. I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, potrzęsioną i przepełnioną dadzą w zanadrze wasze; albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”. Łk 6,36-38

Kiedy pytam ludzi, który fragment modlitwy Ojcze nasz jest według nich szczególnie istotny i potrzebny współcześnie, to często wskazują na słowa: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Nie prowadzę oczywiście zeszyciku, w którym zapisuję odpowiedzi poszczególnych osób i nie prowadzę statystyk w tym względzie, ale notując wszystko z pewną dokładnością w pamięci, mogę śmiało powiedzieć, że większość, a właściwie prawie wszystkie odpowiedzi koncentrowały się właśnie na tej kwestii. Dawanie i przyjmowanie przebaczania sprawia nam kłopoty. Już nawet zgoda na to, by wszystko działo się zgodnie z wolą Boga przychodzi nam jakby łatwiej.

No cóż, samo życie. Możemy odłożyć na bok pozory i zrezygnować z robienia sobie wspólnych „cukierkowych” zdjęć. Na co dzień w naszych rodzinach, miejscach pracy, sąsiedztwie, parafiach i wreszcie w samym Kościele brakuje często nie tylko zgody, ale wspomnianego w Ewangelii Łukasza podstawowego miłosierdzia, ciepła, szczerości i prostego dobra. Spójrzmy prawdzie w oczy: na ogół łatwo przychodzi nam osądzanie i potępianie innych. Trudniej o dzielenie się tym, co mamy albo o elementarną, zwykłą, codzienną uczciwość. Łatwiej kogoś wskazać palcem niż przyjrzeć się samemu sobie.

To takie ludzkie. I niby jest to racja, choć Dobra Nowina motywuje nas jednak do pracy nad sobą i relacjami, które albo tkamy z troską, albo lekceważymy bez głębszego namysłu. Tym razem dostajemy czytelny schemat dotyczący przebaczania i odpuszczania przewinień. „Odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia” – czytamy w Ewangelii i przypominają nam się od razu słowa modlitwy Ojcze nasz, które jednocześnie są prośbą skierowaną do Boga i deklaracją pracy nad sobą. Żebyśmy dostali przebaczenie, musimy umieć przebaczać. To w pewnym sensie najważniejszy proces wymiany w dziejach ludzkości.

Czy mamy zatem szukać porozumienia za wszelką cenę? Czy mamy być herosami przebaczania? Czy brak zgody jest zawsze naszą winą? Czy zawsze wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas? I czy życie nie jest zbyt skomplikowane, żeby taki schemat zawsze można było zastosować?

W innym fragmencie przeznaczonym na 4. Niedzielę po Trójcy Świętej czytamy: „Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi. Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie” (Rz 12,17-18).

Powtórzmy: „Jeśli można, o ile to od was zależy”. Chyba nie można tego ująć jeszcze prościej. Bóg doskonale zna wszystkie nasze skomplikowane, poskręcane, pogmatwane i niejednoznaczne relacje z najbliższymi, współpracownikami, sąsiadami, przyjaciółmi i innymi osobami, które w pewnym momencie spotkaliśmy w życiu. My jesteśmy niedoskonałymi sędziami, a już być sędzią w swojej własnej sprawie, to dość karkołomne i niebezpieczne zadanie.

Po co więc to robić? Jesteśmy zwolnieni z osądzania innych, ale nie zostaliśmy zwolnieni z obowiązku analitycznego i krytycznego postrzegania siebie. Wiadomo, że czasem odzywa się w nas narcystyczna natura i że chętnie przyjęlibyśmy, że zawsze jesteśmy ofiarami, a nigdy oprawcami. Ale przecież plakietka z napisem „chrześcijanka” lub „chrześcijanin”, którą tak chętnie sobie przypinamy i z dumą nosimy, do czegoś nas w końcu zobowiązuje, prawda?

Najprościej mówiąc: mamy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby być w porządku wobec innych, a jeśli nawalimy, to powinniśmy się do tego przyznać i najzwyczajniej w świecie przeprosić szukając sposobu na poprawę. Amen.

4. Niedziela po Trójcy Świętej

„Zwiastun Ewangelicki” 12/2021