Pochodzę z niewielkiego wielkopolskiego miasta. Urodziłam się ponad 60 lat temu. Rodzina, z której pochodzę, była wielodzietna. Prowadziliśmy bardzo skromne życie. Ze względów materialnych stosunkowo wcześnie musiałam rozpocząć pracę na swoje utrzymanie. Maturę zdawałam w szkole dla osób pracujących. Od dziecka chodziłam w niedziele do kościoła rzymskokatolickiego i na lekcje rzymskokatolickiej religii.
Wyszłam za mąż i jestem matką dwojga dorosłych już dzieci. Zmiany w mojej świadomości religijnej zaczęły następować odkąd część mojego rodzeństwa postanowiła porzucić katolicyzm i przejść do Kościoła Zielonoświątkowego. Od wtedy moje horyzonty religijne uległy poszerzeniu, mimo że nie miałam zbyt częstego kontaktu z rodzeństwem, ponieważ zamieszkałam w innej części kraju.
Brak tolerancji
Bardzo negatywnie oceniam ówczesne przejawy niechęci części osób z pokolenia mojej mamy zarówno wobec nich, jak i wobec niej samej, obwinianej za „błędy” dzieci, które zmieniły kościelną przynależność. Brak tolerancji „prawdziwych katolików” wobec tak osobistych decyzji oceniałam negatywnie, bo dlaczego moja mama, osoba tak pełna dobroci, miałaby odpowiadać za wybory swoich dzieci? To była jedna z przyczyn późniejszych moich decyzji.
Niezgodność z Ewangelią
W Kościele Rzymskokatolickim nie odpowiadało mi bezmyślne klepanie modlitw. Negatywnie oceniałam też przewagę czytanych w czasie mszy listów biskupów nad nauką wynikająca z Pisma Świętego. Również to, że niektórzy księża w mojej dotychczasowej parafii włączali tematy polityczne do kazań głoszonych w trakcie mszy.
W domu, zwykle przed wyjściem do pracy czytałam po kilka wersetów z Ewangelii. Przemyślenia i rozumienie przeczytanych tekstów nie zawsze pozostawały w zgodności z tym, jak czasami interpretowano je z ambony w kościele.
Włączenie się Kościoła Rzymskokatolickiego do polityki oraz skandale obyczajowe z udziałem księży i chroniących ich hierarchów spowodowało jeszcze większą niechęć. Zaprzestałam uczestniczyć w mszach. Jednak brakowało mi jakiejś wspólnoty, uczestniczenia w modlitwach. Odczuwałam potrzebę przeżywania nabożeństwa po zaprzestaniu praktyk religijnych w kościele. Dlatego zaproponowałam mężowi dokonanie zmiany wyznania, co zostało przez niego zaakceptowane. Nie sugerowałam się zdaniem rodziny – chociaż są w niej, jak wspomniałam, osoby wyznania zielonoświątkowego – ani zdaniem znajomych.
Nabożeństwa i przygotowania
Wspólnie z mężem postanowiliśmy pójść na nabożeństwo do kościoła ewangelicko-augsburskiego w naszym mieście. Było to wiosną 2019 roku. Przy wyjściu po nabożeństwie rozmawialiśmy z księdzem i zadeklarowaliśmy chęć trwałego wstąpienia do – teraz już naszego – Kościoła. Ksiądz uprzedził nas jednak o niezbędnym, należytym przygotowaniu do tego aktu.
Przygotowania polegały na uczestniczeniu w nabożeństwach, na których ksiądz oprócz spraw wynikających z obrządku i roku kościelnego dodatkowo przekazywał wiedzę o luterańskim wyznaniu i Kościele, wskazując także na różnice pomiędzy katolicyzmem i luteranizmem. Był też cykl nabożeństw, w których omawiane były zasady postępowania określone Dekalogiem, czyli codzienne życie według Bożych przykazań. Ksiądz wyjaśniał starotestamentowy tekst przykazań i wskazywał na sposób jego współczesnego rozumienia i stosowania. Cenię sobie i dużą pomocą była na tej drodze głęboka wymowa modlitewna tekstów pieśni, zamieszczonych w Śpiewniku ewangelickim, które w części są odmienne od tych znanych mi wcześniej.
Jestem spokojna
Do konwersji w naszym już kościele 6 grudnia 2020 roku przystąpiły trzy osoby, w tym mąż i ja. Ponieważ w mojej rodzinie panuje zasada tolerancji, nie odebraliśmy żadnych sygnałów braku akceptacji naszego przejścia na luteranizm. Jestem emerytką, więc ocena środowiska w pracy mnie nie dotyczy. Znajomych nie informowałam ze względu na brak kontaktów osobistych z powodu pandemii. Przypuszczam, że niektórzy z nich nie byliby zbyt tolerancyjni.
Z powodu koronawirusa w nabożeństwach uczestniczy niewiele osób, ale szczególnie ciekawe bywają prywatne rozmowy po nabożeństwach z księdzem i innymi ewangelikami, oczywiście z zachowaniem dystansu z powodów sanitarnych. Decyzja o wstąpieniu do ewangelickiego Kościoła i dokonana konwersja uspokoiły mnie duchowo i jestem szczęśliwa z tego powodu.
* imię i nazwisko autora zostały zmienione
„Zwiastun Ewangelicki” 7/2021