miniatura

„A Miriam, prorokini, siostra Aarona, wzięła do ręki bębenek, a za nią wyszły wszystkie kobiety w pląsach i z bębenkami. Wtedy Miriam im zaśpiewała: Śpiewajcie Panu, bo zatryumfował, konia i jego jeźdźca wrzucił w morze!”. 2 Mż 15,20-21 (BE)

W Wielkanoc po raz pierwszy będziemy rozważać fragmenty Pisma Świętego z 2. Księgi Mojżeszowej. Historia wyjście Izraela z Egiptu. Na potrzeby tego rozważania skupię się na dwóch ostatnich wierszach, bo dla mnie są niezwykle piękne. Spróbuję też zachęcić do spojrzenia na zmartwychwstanie w takim przeżywaniu radości, jaka stała się udziałem Miriam po przejściu przez Morze Czerwone.

Spróbujmy wczuć się w sytuację Izraelitów w noc ucieczki z Egiptu. Co byśmy ze sobą zabrali w podróż, która rysowała się jako niebezpieczna, długa i wyczerpująca? Mężczyźni pewnie zajęliby się zdobywaniem broni, narzędzi, wygodnych butów. Kobiety pewnie myślałyby o dzieciach, o pieluchach dla nich, odpowiednich ubraniach, jedzeniu. Musieli zabrać ze sobą kosztowności, które pochodziły od Egipcjan, by mieć za co zakupić pożywienie lub leki w przyszłości, która w tym momencie jawiła się bardzo niepewnie.

A co zabrała ze sobą Miriam i kilka innych kobiet? Bębenki. Po co komuś bębenki w noc ucieczki i na długą niepewną drogę? Zbędny balast. Nonsens. Ciężar czegoś, co wydaje się być absolutnie niepotrzebne. Rozum podpowiadał, by zostawić bębenek, a wziąć na przykład dodatkowy garnek, może drugą parę butów albo ciepły koc. Nie. Miriam zabrała ze sobą bębenek.

Nikt nie wiedział, jak ta historia ucieczki Izraela z Egiptu się zakończy. Uchodźcy wzięli na siebie ogromne ryzyko. Śmierć towarzyszyła im na każdym kroku. Ocierali się o nią, gdy faraon ruszył z wojskiem w pościg. Czuli jej oddech, gdy przechodzili przez Morze Czerwone.

Tymczasem Miriam szła ze swoim bębenkiem. Dlaczego? W ten sposób uratowała cząstkę siebie. Chociaż to było irracjonalne, nikt nie mógł jej zabrać radości, uśmiechu, wyrażania samej siebie. Wiedziała, że przyjdzie moment, kiedy zagra radośnie, kiedy będzie mogła swoją grą i śpiewem podnieść na duchu pozostałych uczestników wędrówki. Czuła oddech śmierci za swoimi plecami, ale podświadomie, intuicyjnie wierzyła, że zwycięży i będzie żyła.

Przeżywamy święta Zmartwychwstania Pańskiego. Od Wielkiego Piątku do Wielkiej Nocy czytamy Ewangelię o Jezusowym doświadczeniu życia i śmierci. Tylko czy mamy się zatrzymać jedynie na wspomnieniach, na historii? Nie! Śmierć i zmartwychwstanie to też nasze doświadczenie.

W święta zmartwychwstania Jezus zaprasza nas do życia. Nas – umarłych, zniechęconych, przytłoczonych życiem. Chrystus nie tylko chce nas zbudzić do życia po naszej fizycznej śmierci, nie tylko chce uporać się ze śmiercią naszych drogich zmarłych. On już tu i teraz chce wyciągnąć nas z kręgu śmierci, chce tchnąć w nas nowe siły, chce dać nadzieję w beznadziei, która często nas dopada i niszczy.

Być może ktoś po doświadczeniach życia, które były przykre i bolesne, powie, że to nie możliwe. Przeszłość cały czas daje o sobie znać. Myśli uciekają do czegoś, czego już zmienić nie możemy. Tymczasem przeszłości już nie ma, ona należy do śmierci. Chrystus przez swoją mękę i śmierć na krzyżu Golgoty i przez zmartwychwstanie, chce nas od niej uwolnić, chce pomóc nam uporać się z upiorami przeszłości. Chce pchnąć nas na nowe tory, byśmy nie żyli dla przeszłości, ale odnaleźli piękno życia już tu i teraz.

Umierać i zmartwychwstawać mamy każdego dnia. Umierać dla grzechu, przeszłości, niewiary w siebie, w człowieka i w Boga. Jednocześnie mamy powstawać do życia, które Bóg nam daje. Do odnajdywania samych siebie, swojej wyjątkowości i niepowtarzalności.

Dlatego przeżywając śmierć i zmartwychwstanie w codzienności życia, nie bójmy się zabrać ze sobą coś tak mało praktycznego, jak bębenek. Uratujmy cząstkę siebie, nawet gdy będziemy w momencie wielkiego zagrożenia, by przejść do zmartwychwstania z uśmiechem, ze śpiewem i tańcem. Amen.

Wielkanoc

„Zwiastun Ewangelicki” 7/2021