Podczas drugiej wojny światowej jeden z moich krewnych, jak większość Ślązaków w tym czasie, wcielony został przymusowo do armii niemieckiej. Wysłano go najpierw do Włoch, a następnie do Francji. W domu pozostała żona z trojgiem dzieci, na małym, półtorahektarowym gospodarstwie. Z pomocą sąsiadów i dalszej rodziny jakoś sobie radziła, aby przeżyć. Codzienne modlitwy zanoszone w intencji męża utrzymywały ją w nadziei, że wojna wkrótce się skończy, a on powróci do domu i znowu wszystko będzie jak dawniej. Jak kiedyś opowiadała, modlitwa była dla niej i dzieci jedynym i najlepszym lekarstwem na tęsknotę za mężem i ojcem. Również listy otrzymywane co pewien czas od niego z frontu podtrzymywały ich na duchu. Mijały kolejne miesiące. Różnymi kanałami nadchodziły ze świata wieści, że może niedługo wojna się skończy, co nastrajało[...]
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.