miniatura

 

Starzejemy się jako społeczeństwo i jako Kościół. Chociaż zwykle ceniona jest energia i sprawność młodości, to jednak osoby starsze mogą wiele zaproponować i wnieść w życie parafii pozytywny wkład. Przykłady ich inicjatyw i służby mogą być inspiracją i zachętą dla innych, którzy mają potrzebę, by służyć Bogu i bliźnim.

Psychologowie mawiają, że dobrze wymyśleć sobie zawczasu, co będzie się robić po przejściu na emeryturę. Może to być rozwijanie jakiejś pasji albo działalność społeczna, na które w trakcie życia zawodowego nie miało się czasu. Równie dobrze może to być wybrana praca na rzecz swojej parafii czy diecezji, w zależności od możliwości i posiadanych talentów.

Australijscy drwale i nie tylko

Coraz wyższy wiek wiernych jest problemem w różnych Kościołach, m.in. wśród luteran w Australii. Czasopismo „The Lutheran” rozpoczęło cykliczne publikacje poświęcone temu zagadnieniu.

W parafii św. Piotra w Stawell w stanie Wiktoria, w południowo-wschodniej części kontynentu, kilkanaście lat temu było 74 członków, w tym połowę stanowili pracujący. Obecnie na 26 parafian pracuje tylko sześcioro. Powstał problem utrzymania parafii. Z tego m.in. względu zawiązała się grupa drwali. Członkowie tego zespołu, przeważnie w wieku ponad 70 lat, pozyskują, rąbią i zajmują się obróbką drewna oraz sprzedają je na opał przez chłodne zimowe miesiące od maja do września. Część przeznaczają dla parafii, ale finansują też programy stypendialne w trzech szkołach. Zwykle zaczynają modlitwą w kościele, a potem wyruszają do pracy, z której wracają wieczorem. Żona jednego z nich zajmuje się organizacją pracy – w zależności pod zleceń panowie pracują dwa razy w tygodniu lub tylko raz na dwa tygodnie. Ważnym momentem dnia jest wspólny lunch z gorącą herbatą, który spożywają osłonięci od wiatru samochodami, tak jak kiedyś zdobywcy nowych terytoriów na Dzikim Zachodzie osłaniali się swoimi wozami. Luteranie ze Stawell wciągnęli do swojej grupy także osoby spoza parafii – uważają, że to dobry sposób, by pokazać lokalnej społeczności, jakimi wartościami się kierują.

Są też inicjatywy indywidualne. Członkini parafii w Warrnambool przez całe życie była pielęgniarką. Kiedy przeszła na emeryturę, zdiagnozowano u niej raka piersi. Dopiero po dwóch latach, gdy wychodziła z leczenia, zajęła się społecznie opieką nad osobami starszymi w ramach kościelnego okręgu w Wiktorii, co było niejako kontynuacja jej zawodowych talentów. Obecnie jest członkinią zarządu dwóch luterańskich ośrodków opieki. W swoim życiu zawsze kierowała się wersetem z Ewangelii Jana 15,5: „Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie”.

Z kolei inną kobietę z parafii Immanuel w Północnej Adelajdzie do „małej misji w holu”, którą od kilku lat prowadzi jako emerytka, zainspirowało pudełko z dekoracjami, które wypadło jej na głowę z szafki w parafii. Odtąd stara się, by zwykle zagracona i obojętna przestrzeń holu była miejscem przyjaznym, zapraszającym wchodzących do parafialnych pomieszczeń. Centralnym punktem dekoracji uczyniła krzyż, tak jak środek jej życia zajmuje Chrystus. Tło wokół niego ozdabia w sposób odpowiedni, także kolorystycznie, do roku kościelnego. Rada parafialna rozwinęła jej pomysł o stoisko z biuletynem parafialnym, literaturą religijną itp.

Oddolne inicjatywy

W naszym kraju z powodów ekonomicznych emeryci pracują zwykle najdłużej jak potrafią. Mają być może mniej zdrowia i sił niż ich australijscy rówieśnicy. W niewielkiej skali, ale podejmują jednak różne oddolne inicjatywy na rzecz parafii.

„Gdy odchodziłem na emeryturę z Wydawnictwa Augustana, przenieśliśmy się z żoną do Mikołajek, gdzie planowałem prowadzić godziny biblijne – mówi Henryk Dominik, felietonista »Zwiastuna Ewangelickiego«. – Liczyłem na zainteresowanie nie tylko parafian, ale też pensjonariuszy domu opieki Arka. Mimo że były to osoby różnych wyznań, mogło to być dla nich ciekawą propozycją. Ówczesny proboszcz wyraził na to zgodę, jednak mój plan nie powiódł się – w parafii nie było takiej tradycji. Dopiero po kolejnej przeprowadzce do Wrocławia prowadziłem biblijne spotkania w parafii Opatrzności Bożej, jeszcze do niedawna”.

Nie każdy jest tak mobilny i nie każdy musi stawiać sobie nowe wyzwania. W parafii w Goleszowie jeden z długoletnich radnych w pewnym wieku zrezygnował już z kandydowania, jednak zostawił sobie jedną, wybraną „działkę” spośród działań, którymi wcześniej się zajmował. „Co roku w święta staramy się dać sygnał naszym seniorom, zwłaszcza osobom, które z racji wieku i zdrowia rzadziej uczestniczą w życiu parafialnym, że o nich pamiętamy. Przygotowujemy 300 paczek dla parafian powyżej 75 roku życia i tym zajmuje się właśnie pan Władysław Pasterny. Angażował się w to przez lata i obecnie dalej nadzoruje związane z tym prace” – mówi goleszowski proboszcz bp Adrian Korczago. Pakowaniem zajmują się obecnie konfirmanci, którym na ostatnim etapie pan Władysław pomaga. Opracowuje też strategię dostarczenia upominków, robi listy – do kogo pojadą poszczególni radni lub inne chętne osoby z parafii. To ważne, bo tradycyjnie w każdej paczce znaleźć się musi świąteczna strucla, czyli chałka, chodzi więc o to, by dotarła ona świeża.

Współodpowiedzialna wspólnota

W parafii w Zabrzu przez wiele lat działała grupa 6-8 pań, która regularnie co piątek sprzątała kościół. Zaczęło się to z okazji 110. rocznicy poświęcenia kościoła, po generalnym remoncie. Parafianki stwierdziły wtedy, że z ich sprzątania w następną niedzielę nic nie pozostaje – działające wówczas kopalnie powodowały takie zanieczyszczenie, że węglowy pył wciskał się do pomieszczeń. Wycierały więc wszystkie ławki co tydzień, żeby dało się na nich usiąść podczas nabożeństwa. Po pracy spotykały się w sali parafialnej, zwykle jedna przynosiła ciasto, rozmawiały i zacieśniały więzi. „Te przyjaźnie przetrwały do końca, choć większość z pań już niestety nie żyje. Gdy któraś nie mogła już pracować, odwiedzały ją, potem jeszcze dzwoniły do siebie – mówi ks. Dariusz Dawid, zabrzański proboszcz. – Dziś brakuje takich inicjatyw, za większość usług parafia musi płacić, a przecież byłoby pod wieloma względami lepiej, gdyby w większym stopniu nasze parafie mogły funkcjonować jako współodpowiedzialne wspólnoty”.

Jednak część osób szuka na emeryturze nowych kontaktów w parafii, najczęściej w ramach kół pań. Ponad 30 lat temu, gdy budowano kościół w Bładnicach w diecezji cieszyńskiej, parafianki wymyśliły, żeby wspomóc parafialne fundusze pieczeniem i sprzedażą regionalnych kołoczy, czyli drożdżowych ciast z makiem, serem, jabłkami. Przed pamiątką poświęcenia kościoła panie dzieliły się pracą – jedne kroiły jabłka, inne ucierały mak itp. – powstawało w ten sposób około stu blach, które zawożono do miejscowej piekarni. Ciasta cieszyły się popularnością także u osób spoza parafii, co dawało sporo gotówki.

Od wielu lat w Goleszowie działa koło robótkowe. Inaczej niż w innych parafiach, gdzie szydełkowe serwety czy aniołki oraz robione na drutach skarpety czy czapki sprzedawane są zwykle tylko na kiermaszach adwentowych, parafianki goleszowskie pracują i sprzedają cały rok. Że nawiązały się w ten sposób przyjaźnie, to oczywiste. Koło ma przede wszystkim duży wkład finansowy w parafialne remonty, m.in. wymianę okien oraz witraży.

„Nieliczne osoby, które nie były związane z parafią wcześniej, na emeryturze angażują się w życie parafii – mówi bp Paweł Hause – natomiast obserwuję parafian, którzy włączają się wtedy w godziny biblijne. Dopiero będziemy musieli nauczyć się innego funkcjonowania w związku z tym, że również nasze parafie się starzeją”.

Sporadycznie, ale na pierwszej linii

Ze specyfiki regionu wynika, że w górnośląskich parafiach jest trochę młodych emerytów, na przykład byłych górników. W parafii w Hołdunowie jest grupa panów, którzy chętnie angażują się w różne prace wymagające siły, ale też specjalistycznych umiejętności. Jeden z nich zajmował się jako wolontariusz parafialnymi instalacjami elektrycznymi, ponadto angażowali się w malowanie płotu, naprawiali i tynkowali ogrodzenie cmentarza. „Część z nich była zawsze blisko Kościoła, ale niezależnie od tego dużo dobrego zrobili dla parafii – mówi ks. Adam Malina, hołdunowski proboszcz. – Jeśli czegoś potrzeba, oni są zawsze w gotowości, na pierwszej linii”.

 Dla tych, którzy z różnych powodów nie są w stanie pracować systematycznie, takie rozwiązanie jest idealne. Sporadycznie, choć powtarza się to co roku, angażują się też emerytowani parafianie w Sosnowcu. Gdy 1 listopada otwarte zostaje dla odwiedzających mauzoleum zasłużonej dla miasta ewangelickiej rodziny Dietlów, zawsze muszą być na miejscu dwie osoby – jedna na górze, druga w krypcie na dole. Odbywa się też kwesta na ratowanie cmentarnych zabytków – na wcześniej sporządzonych listach kwestujących są też nazwiska emerytów. Podobnie w organizację odbywającego się cyklu koncertów Muzyka u Dietlów włącza się kilkoro sosnowieckich luteran – emerytów.

 W wielu parafiach emeryci wspierają też swoją obecnością, wiedzą i talentami, na przykład muzycznymi, coroczną akcję Noc Muzeów, podczas których odbywa się zwiedzanie kościołów, koncerty, udostępniane są ewangelickie zabytkowe Biblie.

Aby czuć się potrzebnym

Wiele jest możliwości zaangażowania, które przynieść może pożytek parafii, jak i w sposób ciekawy zorganizować sobie samemu czas i czuć się potrzebnym. W wielu miejscach w lecie otwiera się kościoły dla zwiedzających. Potrzebny jest wtedy ktoś, kto będzie na miejscu – przypilnuje, udzieli wyjaśnień. Trudno, żeby w godzinach przedpołudniowych robiły to osoby pracujące, ale dla emeryta nie jest to obciążającym zajęciem. Można włączyć się w dyżury wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego, które prowadzi część parafii – w Drogomyślu na przykład zajmują się tym częściowo emerytki.

Można też włączyć się w odśnieżanie, jeśli są ku temu siły albo w działalność odwiedzinową. Na przykład w parafii Świętej Trójcy w Warszawie koło odwiedzinowe działa od 1964 roku i obecnie liczy kilkadziesiąt osób, w większości starszych. Można kontynuować działalność chórową – w niektórych parafiach są zarówno chóry złożone z osób starszych, śpiewających od lat, jak i zespoły złożone z młodszych parafian. Przykładem może być goleszowski męski chór „Senior”. Bywa też, że jak przez lata w Sopocie działają dwa koła pań – starszych i młodszych. Wszędzie tam można znaleźć swoje miejsce.

 W niektórych parafiach prowadzone są też działania skierowane do osób starszych i często przez starszych parafian animowane. Nie każdy bowiem ma żyłkę działacza i aktywisty, ale chętnie spotkałby się od czasu do czasu z rówieśnikami – współwyznawcami.

Przy pisaniu tekstu korzystałam m.in. z artykułów zamieszczonych w „The Lutheran” nr 8, 9, 11/2020.

„Zwiastun Ewangelicki” 3/2021