miniatura

„Gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, Jego uczniowie podczas wędrówki zaczęli zrywać kłosy. Wtedy faryzeusze powiedzieli do Niego: Spójrz, dlaczego oni czynią w szabat to, czego nie wolno? On zaś odpowiedział: Czy nigdy nie czytaliście, co zrobił Dawid, gdy znalazł się w potrzebie i był głodny, on i ci, którzy z nim byli? Jak (…) wszedł do domu Bożego i jadł chleby (…), które wolno jeść tylko kapłanom (…). Następnie Jezus oznajmił: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”. Mk 2,23-28 (BE)

Kiedy czytam historie o dyskusjach między Jezusem a faryzeuszami, zawsze, zadaję sobie pytanie, jak dziś Jezus i Jego zachowanie byłyby odbierane przez ludzi uważających się za pobożnych i wierzących chrześcijan. Wiedząc, jak to wyglądało w czasach biblijnych – faryzeusze byli przecież cenieni za swoją pobożność – nie jestem optymistą.

Od samego początku widzimy, opisaną przez ewangelistę Marka, wzrastającą niechęć pobożnych ludzi w stosunku do Jezusa. Rozmowa o zrywaniu kłosów należy do większego fragmentu (por. Mk 2,1-3,6), w którym zachowanie Jezusa bulwersuje i szokuje pobożnych. Najpierw, gdy odpuszczał grzechy sparaliżowanemu, zarzucali mu bluźnierstwo (Mk 2,7), potem, gdy powoływał Lewiego, został oskarżony o zadawanie się z grzesznikami (Mk 2,16). Następnie obwiniali go o złamanie postu (Mk 2,18) i w końcu, najpierw na podstawie zachowania uczniów zrywających kłosy (Mk 2,24), a potem w odniesieniu do dokonanego przez Niego uzdrowienia (Mk 3,2), zarzucali Mu złamanie praw szabatowych. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest, że ta ich niechęć przesłoniła całe dobro, którego dokonał.

Dlaczego Jezus był dla wielu pobożnych ludzi tak niewygodny? Może obawiali się utraty swojego autorytetu? Możliwe, że zabolało ich to, że Jezus pokazał im, że w niektórych kwestiach nieco rozminęli się z prawdą? Albo może uważali, że tylko ich pobożność jest tą jedynie właściwą?

Zachowanie Jezusa nie pasowało do ich norm pobożności. Może odczuwali, że swoją postawą nawoływał ich do wyjścia z bezpiecznej strefy komfortu własnych poglądów i wierzeń? Wzywał do zakwestionowania pewnych fundamentalnych przekonań, co do których stałości oraz słuszności byli święcie przekonani. Może po prostu, w którymś momencie zachwiał fundamentami ich – jak się potem okazało – skostniałej wiary.

W jaki sposób Jezus to zrobił? Poprzez skonfrontowanie swoich rozmówców z miłością, o której powiedział, że jest największym przykazaniem i streszczeniem całego Prawa (por. Mk 12,28-34). Miłością, która wymyka się wszelkim schematom i normom prawnym, której nie da się skodyfikować ani zamknąć nawet w najświętszych tekstach. Jej głównym celem jest zawsze dobro człowieka, ona nie może przejść obojętnie obok potrzebującego. Na to zwraca uwagę Jezus. Głód, najpierw Dawida i jego towarzyszy, a potem uczniów Jezusa, jest wystarczającym powodem, by przekroczyć prawo Zakonu. Tę logikę podkreśla jeszcze mocniej w kontekście uzdrowienia w szabat (por. Mk 3,4).

Co sprawiło, że Jezus stał się dla wielu pobożnych ludzi tak bardzo niewygodny, że z biegiem czasu, ich niechęć przerodziła się w odrzucenie, odrzucenie we wrogość, wrogość w agresję, a agresja w krzyż? Przede wszystkim brak miłości. Jej brak może sprawić, że nawet najpobożniejsze motywy mogą zostać wypaczone.

Gdyby Jezus żył dzisiaj i zachowywał się w taki sam sposób, to jak my byśmy się z tym czuli? Jak zareagowalibyśmy, gdyby pokazał nam, że nasz styl pobożności wcale nie jest jedynym możliwym?

Jak zachowalibyśmy się, gdybyśmy zobaczyli Jezusa spędzającego czas z ludźmi, z którymi nam nie po drodze? Takimi, przeciwko którym znalazłby się niejeden werset biblijny?

Jezus wciąż jest taki sam. Jego nauczanie i postawa nie zmieniły się. To znaczy, że w naszym codziennym życiu, wierze i pobożności musimy konfrontować się z Jego miłością. Z tym, że dobro drugiego człowieka jest dla Niego wartością nadrzędną, która zaprowadziła Go na krzyż. Czy jesteśmy na to gotowi? Amen.

„Zwiastun Ewangelicki” 20/2020