miniatura

„W one dni, gdy znowu było wielkie mnóstwo ludu, a nie mieli co jeść, przywołał uczniów i rzekł do nich: Żal mi tego ludu, bo już trzy dni są ze mną, a nie mają co jeść. A jeśli rozpuszczę ich głodnych do domów, ustaną w drodze; a przecież niektórzy z nich przybyli z daleka. I odpowiedzieli Mu uczniowie jego: Skądże ktoś potrafi ich nakarmić chlebem, tutaj, na pustyni? I zapytał ich: Ile macie chlebów? Oni zaś rzekli: Siedem. I polecił ludowi usiąść na ziemi. I wziąwszy te siedem chlebów, i podziękowawszy, łamał i dawał uczniom swoim, by kładli przed nimi. I kładli przed ludem. Mieli też kilka rybek. I pobłogosławiwszy je, kazał i te kłaść przed nimi. A jedli i nasycili się, i zebrali siedem koszów resztek chleba, które zbywały. Było ich zaś około czterech tysięcy”. Mk 8,1-9

Tekst nas zadziwia. Najpierw liczbą zgromadzonych słuchaczy. Cztery tysiące! Kim trzeba było być, by zgromadzić ich aż tylu? Warunki nie były dogodne. Nie było przecież nagłośnień. Słuchanie w takim tłumie wymagało niezwykłego skupienia uwagi. Zwłaszcza na obrzeżach, gdzie głos musiał przedzierać się ponad tłumem, mieszał z przeróżnymi odgłosami, gubił się i zanikał. To mogło zniechęcać i skłaniać do rezygnacji ze słuchania. A jednak nie skłaniało. On taki był.

Zadziwia nas słuchanie. O czym i jak musiał mówić, że gotowi byli słuchać od rana do wieczora i to przez prawie trzy dni? Na słuchanie poświęcali nie tylko czas. Może na początku mieli jakieś pożywienie, które przezornie wzięli z sobą, ale nie przypuszczali, że to potrwa trzy dni. I to na pustkowiu, gdzie nie ma możliwości zdobycia jakiegokolwiek jedzenia.

Trwało to długo, byli głodni, a jednak wciąż słuchali. Kogo z nas byłoby stać na coś takiego? Przecież nam często dłuży się nabożeństwo, choć jego forma jest urozmaicona: liturgia, kazanie, pieśni i modlitwy. Słuchali, bo On mówił „jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22). On był taki.

Zadziwia Jego troska i współczucie. Zadbał nie tylko o kondycję ich duszy, ale i ich ciała. To On wyszedł z inicjatywą. Nie wiemy, gdzie byli uczniowie. Trzeba ich było przywołać i uświadomić im problem. Podwójny: tu nie ma co jeść, a do domów nie dojdą. Uczniowie są bezradni i nie widzą możliwości rozwiązania. Wypowiadają swoją niemoc i wątpliwości: „Skądże ktoś potrafi ich nakarmić chlebem, tutaj, na pustyni?”. Według nich nie ma takiego człowieka.

Teraz zadziwia On sam. On jest tym „Takim”, który coś w tej sprawie może. On działa, On błogosławi to, co mają i oddają do Jego dyspozycji. On to pomnaża i rozdziela. On wydaje polecenia, a im pozostaje tylko słuchać i je wykonywać. I są świadkami i uczestnikami Jego cudu. On już taki jest!

Nieważne, ilu zostało nakarmionych. Ważne jest, że nakarmieni zostali wszyscy. Do syta, tak że jeszcze resztki zostały. On taki jest.

Ważne było też, żeby nic się nie zmarnowało, żeby nawet okruchy chleba zostały spożytkowane. One są darem Bożym. Są wynikiem cudu. Ale to tylko inna jego forma, bo czyż nie jest cudem to, że z „obumarłego ziarna”, mocą Boga, która jest w nim ukryta powstaje nowa roślina, która wydaje zwielokrotniony owoc?

Te cuda, które wydają nam się jakimiś prawami natury – one nas otaczają! A to On je stworzył i ustanowił. I pełno ich wokoło. Trzeba mieć tylko otwarte oczy, uszy i umysł, aby je poznać. I serce, aby je przyjąć.

Ten cud pomnożenia chleba jest wezwaniem, byśmy dostrzegali wzechmoc Boga. A cud nakarmienia jest wezwaniem, byśmy dostrzegali miłość Boga, którymi On nas otacza, bo On i tylko On jest taki!

Troska o resztki była potężnym znakiem i wezwaniem, by nie zmarnowali tego, co usłyszeli i co było ich udziałem. Nie zmarnowali ani chleba, ani tego, co jest ważniejsze niż chleb! W końcu mogli odejść podwójnie nakarmieni: duchowo i cieleśnie. Z tymi pokarmami mogli iść w codzienne życie i kształtować je według tego, co słyszeli i co z Nim mogli przeżywać. To dla nas wzór, przykład i wezwanie. Amen.

Dziękczynne Święto Żniw

„Zwiastun Ewangelicki” 19/2020