miniatura

 

Jednym z powodów sukcesu Reformacji był niewątpliwie głód wolności, który trawił niemal wszystkie grupy społeczne późnośredniowiecznej Europy. Dla wielu słuchaczy i czytelników Lutra jego traktat O wolności chrześcijanina był manifestem ich własnego dążenia do wolności. Wolności Kościoła od wszechwładzy papieża, wolności szlachty od opresyjnej władzy cesarza, uwolnienia miejskiego pospólstwa i chłopów spod jarzma biedy i braku praw obywatelskich.

Reformacja rozbudziła tłumione aspiracje niemal wszystkich grup społecznych do upragnionego awansu. Bez tego wolnościowego kontekstu, zawężone wyłącznie do nauki o konieczności pokuty, pisma Lutra z pewnością nie odniosłyby tak spektakularnego sukcesu. Jak zauważył w 1524 roku Filip Melanchton „wielu ludzi przystało do Lutra jako prekursora wolności”. Sam Luter odżegnywał się od politycznego rozumienia jego teologii. Trudno było jednak całkowicie zdystansować się od tych nadziei, odsiać i odrzucić tych zwolenników, których intencje były w pierwszym rzędzie polityczne.

Rozgraniczenie porządków

Sposobem na rozgraniczenie tych porządków – świeckiego i duchowego – była głoszona przez Lutra w wielu różnych pismach z lat 1520–1526 nauka o „dwóch królestwach” (Zwei-Reiche-Lehre). Wittenberski reformator, który z upływem czasu i rozwojem wydarzeń, stawał się coraz bardziej konserwatywny, chciał za pomocą tej nauki opisać miejsce chrześcijanina w świecie – wolnego przed Bogiem, a jednak poddanego ludzkim autorytetom.

Z nauki o dwóch królestwach można też wywodzić impulsy dla konserwatywnego światopoglądu. Pobrzmiewa w niej charakterystyczny dla Lutra – również w jego codziennym życiu – paternalizm, skłonność do uznania autorytetu władzy, której jedynym powodem trwania jest zastany porządek świata. Czy zatem reformacyjna koncepcja wolności nie ma w sobie aspektów politycznych? Czy nie obowiązuje ona w świecie spraw publicznych?

Luter z całą pewnością obawiał się politycznej interpretacji swej teologii. Dystans między polityką a teologią budował z dużo większą wytrwałością niż czynili to szwajcarscy reformatorzy. W słuszności takiego przekonania utwierdzały go sukcesy ruchu radykalnych spirytualistów, którzy podważali obowiązującą hierarchię władzy – domagając się na przykład zniesienia poddaństwa chłopów. Dodatkowo twierdzili, że prawdziwy chrześcijanin nie może angażować się w pełnienie urzędów państwowych, a służba wojskowa jest wprost sprzeczna z nakazami Ewangelii. Dlatego wittenberski piewca chrześcijańskiej wolności musiał tejże wolności wytyczać granice.

Czy wierzącym potrzebna jest władza?

W wydanym już w 1523 roku dziele O świeckiej zwierzchności odwołał się do znajdującego się w Liście do Rzymian 13,1-2 nakazu podległości władzy – „każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione”. Czy zatem chrześcijanin, którego sam Bóg uczynił „wolnym panem względem wszystkiego i nikomu niepodległym” musi podporządkować się świeckiemu mieczowi bądź sam ten miecz na innych podnosić?

Luter trzeźwo jednak stąpa po ziemi, odpowiadając na te wątpliwości: „Gdyby cały świat był prawdziwie chrześcijański, to znaczy wszyscy ludzie byli prawdziwie wierzący, nie byłby niezbędny ani potrzebny żaden książę, król, pan, miecz czy prawo. Do czego mieliby im bowiem służyć? (…) Przeto jest niemożliwe, że między chrześcijanami trzeba ustanawiać miecz i prawo, gdyż sami z siebie czynią o wiele więcej aniżeli mogłyby żądać wszystkie prawa i nauka”. Dlaczego zatem jednak władza miecza jest potrzebna? „Dlatego, że sprawiedliwy sam z siebie wszystko czyni, a nawet więcej niż żąda od niego prawo. Ale niesprawiedliwi nie czynią nic słusznego, przeto potrzebne im jest prawo, które by ich uczyło, zmuszało i naciskało do czynienia tego, co słuszne” (M. Luter, Pisma etyczne, s. 183). I dalej dodaje jeszcze, że „żaden człowiek nie jest z natury chrześcijaninem i nie jest pobożny, lecz wszyscy razem są grzeszni i źli”. Ta trzeźwa i pragmatyczna ocena człowieka i świata wydaje się kończyć dyskusję nad wolnością chrześcijanina w sferze publicznej.

Jasne zasady podporządkowania

Władza świecka, ustanowiona przez Boga, ma tutaj pełne prawo by nad chrześcijaninem – dla jego i innych bezpieczeństwa – wznosić swój karzący miecz. Z drugiej jednak strony chciał Luter wyznaczyć władzy świeckiej jasne granice jej jurysdykcji. Podtytuł jego dzieła O świeckiej zwierzchności brzmi bowiem: w jakiej mierze należy być jej posłusznym. Odpowiedź na to pytanie jest związana z konkretnym wydarzeniem. W listopadzie 1522 roku książę saski Jerzy, kuzyn Fryderyka Mądrego, zakazał rozprowadzania Lutrowego tłumaczenia Biblii na terenie swego księstwa. Reakcja Lutra na te zakazy była jednoznaczna: władza książąt nie rozciąga się na obszar wiary i sumienia. Podwładni mogą tutaj swym władcom wypowiedzieć posłuszeństwo. Władcy, którzy tak postępują, są zdaniem Lutra „największymi głupcami i łotrami na ziemi, dlatego zawsze trzeba się po nich spodziewać najgorszego”. Cała sytuacja prowadzi do pesymistycznej konstatacji ogólnej: „świat jest zbyt zły i niewiele wart, by zasłużyć na liczniejsze grono dobrych i mądrych książąt. Żaby muszą mieć swe bociany”, a dobry i pobożny władca jest jak „dziczyzna padająca z nieba”.

Nowoczesna wizja politycznego zaangażowania

Mimo tych kąśliwych uwag Luter pozostał legalistą w swych relacjach z władzą zwierzchnią. Zreformowany Kościół nie mógłby przetrwać bez ich wsparcia. Z nauki o dwóch władzach płyną jednak impulsy kształtujące nowoczesną wizję politycznego zaangażowania chrześcijan. Przede wszystkim należy zrozumieć i zaakceptować, że świat jest różnorodny i zarówno wśród poddanych, jak i władców przeważać mogą osoby, których intencje i postawy nie są z gruntu chrześcijańskie. Ani ślepe posłuszeństwo władzy, zwłaszcza w kwestiach wiary i sumienia, ani z drugiej strony anarchiczne odrzucenie wszelkich społecznych i politycznych więzi nie jest właściwe. Społeczeństwo, w którym żyją chrześcijanie nie będzie nigdy spełnieniem idei królestwa Bożego na ziemi. Normy, nakazy i przepisy prawa zawsze będą koniecznym elementem chrześcijańskiego życia, a zaangażowanie społeczne i polityczne – tego życia koniecznością, ale i przywilejem. Władzy, która ma gwarantować swym obywatelom spokój – do czego służy jej miecz, nie można pozostawić wolnej ręki w decydowaniu o kwestiach wiary i sumienia. Jeśli tym samym mieczem będzie chciała wytyczać granice wolności sumienia i prawowitości wiary, wkracza tym samym w Boży regiment i „wiedzie dusze na zatracenie”.

Ta konstatacja, zakorzeniona w głęboko teologicznym rozumieniu kwestii zbawienia, brzmi dzisiaj bardzo współcześnie: państwo powinno być w istocie neutralne światopoglądowo. Państwo powinno zabezpieczać naturalne prawa człowieka, jednak nie może rozliczać swych obywateli z chrześcijańskiej postawy, sprawdzać i mierzyć, w jakim stopniu obywatele żyją w zgodzie z nakazami ewangelicznej miłości bliźniego. Nie może też rządzić światem za pomocą rozumianej po swojemu Ewangelii.

Działaj, gdy dzieje się zło

Także poddani, a dziś powiedzielibyśmy obywatele, nie mogą oczekiwać od władzy, że ta stworzy im ewangeliczne królestwo Boże na ziemi. Taką postawę Luter nie wahał się nazywać szkodliwym marzycielstwem. Chrześcijańscy bojówkarze, którzy – podobnie jak kiedyś zbuntowani przeciw władzy świeckiej chłopi – swe słuszne postulaty chcą wcielać w życie na drodze przemocy, są godni potępienia. Zarówno późnośredniowieczny Luter, jak i jego XX-wieczny wybitny uczeń ks. Dietrich Bonhoeffer wskazują, że drogą chrześcijańskiego sprzeciwu jest bierny opór.

W przypadku Lutra trzeba jednak pamiętać, że z biegiem lat przeszedł on pewną ewolucję poglądów i w latach trzydziestych XVI wieku nie tylko dopuszczał, ale wręcz zalecał zwalczanie anabaptystów i Żydów przez władzę świecką, z powodu odstępstwa od wiary. Dlatego naukę o dwóch królestwach należy czytać dzisiaj zgodnie z propozycją współczesnego niemieckiego teologa Hansa-Martina Bartha: „z Lutrem ale i ponad Lutrem”.

Niewątpliwą zasługą Reformatora dla nowożytnego rozumienia wolności politycznej człowieka było podkreślenie wolności wiary i sumienia w przestrzeni publicznej – w państwie. Stało za tym – być może nie wyrażone wprost i dzisiejszym językiem – uznanie dla różnorodności obywateli tworzących nowożytne społeczeństwo. Z drugiej strony, Luter całym swym życiem i postawą w kwestii reformy Kościoła dał świadectwo temu, że w określonych przypadkach, gdy wszystkie instancje zawiodą, chrześcijanin musi umieć zaangażować się również politycznie. Jeśli władza przekracza swe kompetencje, nastaje na wiarę i sumienia swych obywateli – Luter daje swym życiem przykład i zdaje mówić – angażujcie się, mieszajcie się do polityki, bierzcie w ten sposób odpowiedzialność za siebie i słabszych, którym dzieje się zło. Odpowiedzialność wolnego chrześcijanina wyraża się w działaniu na rzecz bliźniego. Właśnie dlatego, że nie musi zabiegać o swe zbawienie, musi i powinien troszczyć się o bliźnich. W swym wierszu więziennym z 1944 roku tak ujął to ks. Dietrich Bonhoeffer:

„Nie rób nic, ale czyń to, co słuszne i miej odwagę;
nie dryfuj w tym, co możliwe, ale odważnie chwyć rzeczywistość;
nie w biegu myśli, tylko w czynie jest wolność! ”.

Chrześcijanin jest wolnym panem względem wszystkiego i nikomu niepodległym; chrześcijanin jest najbardziej uległym sługą wszystkich i każdemu podległym.

Marcin Luter

Pismo Marcina Lutra O wolności chrześcijanina zostało opublikowane w książce Pisma etyczne.

„Zwiastun Ewangelicki” 17/2020