miniatura

 

wwielu aspektach wolnościowe postulaty Reformacji były rewolucyjne jak na owe czasy. Wolność chrześcijańska zakładała równość wszystkich chrześcijan wobec Boga. W płaszczyźnie zbawienia nie było różnicy między kardynałem a ubogim chłopem, między księciem a miejskim żebrakiem.

Jednak już na płaszczyźnie relacji społecznych reformatorzy z Marcinem Lutrem na czele nie byli aż tak rewolucyjni. Szczególnie po wybuchu powstania chłopskiego w 1525 roku Luter stał się bardziej konserwatywny w swych poglądach społecznych. Zaczął nawoływać do rozprawy z buntownikami, którzy łamią średniowieczny porządek społeczny. W swym piśmie Przeciw morderczym i zbójeckim bandom chłopskim podkreślał, że „chrzest nie ciało i nie majętność czyni wolnymi, lecz dusze”.

Kobieta w społeczeństwie

Jednym z obszarów, w których Reformacja również nie oznaczała rewolucji, był porządek społeczny oparty na patriarchalnym podziale ról między kobietą i mężczyzną w rodzinie, Kościele, pracy i państwie. To, co dzisiaj w różnych Kościołach ewangelickich wydaje się oczywistością – udział kobiet w sprawowaniu urzędów i pełnieniu odpowiedzialnych funkcji we wspólnocie – jest zaledwie krótkim momentem na osi czasu ostatnich pięciuset lat. Znany model funkcjonowania kobiety w społeczeństwie, opisany triadą pojęć: Kinder, Küche, Kirche (dzieci, kuchnia, Kościół) jest co prawda deklaratywnie odrzucany, ale w podświadomości wielu z nas wciąż działa.

Reformatorzy uwolnili wprawdzie kobiety – czasami wbrew ich woli – z klasztorów, postawili je jednak przy piecu. W wielu parafiach ewangelickich, szczególnie w Polsce, stoją tam nadal, choć oczywiście wiele z nich pełni służbę Słowa i sakramentu, nauczania i diakonii. Służba na rzecz bliźniego, która jest koniecznym dopełnieniem wolności chrześcijańskiej, musi być współcześnie również rozumiana jako kwestionowanie przez mężczyzn swojej społecznie uprzywilejowanej pozycji.

Edukacja drogą do równości i wolności

Sformułowany przed pięciuset laty przez Lutra i innych reformatorów – w ogromnej większości mężczyzn – postulat wolności i równości wszystkich chrześcijan zapoczątkował procesy emancypacyjne w Kościele i społeczeństwie. Motorem napędowym tych zmian była edukacja. Dla Lutra czytanie Biblii we własnym języku było obowiązkiem i przywilejem każdego chrześcijanina – zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Dlatego, mimo konserwatywnych poglądów na rolę kobiety w rodzinie i społeczeństwie, uważał, że do powstających wówczas szkół podstawowych powinni uczęszczać zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Nie bez znaczenia był tu również fakt, że matki powinny umieć przekazywać dzieciom podstawowe prawdy wiary, a do tego niezbędna była umiejętność czytania i zdobycie podstawowego wykształcenia. W tym sensie można stwierdzić, że wielka rewolucja edukacyjna, jaka przetoczyła się przez nowożytne społeczeństwa europejskie, miała swe korzenie w postulatach reformacyjnych.

Pod koniec XVI wieku w Niemczech kształciło się już prawie tyle samo dziewcząt, co chłopców – współczynnik niespotykany wówczas w krajach południa Europy. W szesnastowiecznej Polsce natomiast uczestniczkami procesu edukacyjnego były tylko córki szlacheckie. Po osiągnięciu przez nie wieku „lat sprawnych”, czyli 12 roku życia, wciąż nie miały osobowości prawnej. Tę nabywały dopiero z chwilą zamążpójścia. Młodzi mężczyźni osiągali natomiast pełnię praw obywatelskich, czyli tzw. „lata roztropne” po ukończeniu 21. roku życia. Dla kobiet jednak takiego progu nie przewidziano, w praktyce były więc pozbawione praw obywatelskich do momentu, gdy stawały się czyimiś żonami. Wcześniej były w polskim systemie prawnym traktowane na równi z osobami szalonymi, obłąkanymi, „na rozumie zeszłymi”, głuchymi i niemymi. To pokazuje, jaką pozycję miały kobiety w społeczeństwie staropolskim i tłumaczy, dlaczego edukacja młodych szlachcianek odbywała się przeważnie w domu, pod opieką któregoś z męskich członków rodziny.

Nowoczesne pielęgniarki i pierwsze studentki

Jako pierwsze w Polsce otwarły się dla kobiet dopiero szkoły wyrosłe z tradycji reformacyjnej – braci czeskich i arian – w XVII wieku. Po raz pierwszy o prawa kobiet do edukacji powszechnej w Polsce upomniała się dopiero Komisja Edukacji Narodowej, powstała w 1773 roku, a więc w przeddzień zniknięcia Polski z mapy ówczesnej Europy w wyniku rozbiorów.

W swej pracy pt. Feministyczny efekt Lutra, czyli o edukacji śląskich ewangeliczek prof. Grażyna Kubica-Heller stwierdza, że pierwszymi studentkami, którym udało się przebić bariery blokujące kobietom – instytucjonalnie i kulturowo – wstęp na uniwersytety, były ewangeliczki.

Również powstające w XIX wieku zalążki zawodowej opieki pielęgniarskiej miały swe źródło w ewangelickich zakładach diakonijnych. Historia nowoczesnego pielęgniarstwa, za którego założycielkę uważa się Florence Nightingale, angielską działaczkę społeczną, zaczęła się w Ewangelickim Zakładzie Diakonijnym w Kaiserswerth w Niemczech, gdzie w 1851 roku Nightingale uczyła się zawodu pielęgniarki. Ponownie kluczem do awansu społecznego była edukacja. To dzięki niej udało się adeptkom ewangelickich diakonatów zmienić postrzeganie zawodu pielęgniarki, uważanego wcześniej za zajęcie wręcz haniebne i niegodne kobiety pochodzącej z dobrego domu. Motorem tych zmian była edukacja, której fundamenty zostały oparte o przełomowe, reformacyjne odkrycie podmiotowości człowieka w jego relacji do Boga, a co za tym idzie – do drugiego człowieka.

Analizując służbę społeczną jako wyraz wolności, Joanna Kluczyńska napisała na łamach „Zwiastuna Ewangelickiego” 10/2020: „Człowiek nigdy nie może być przedmiotem niczyich działań, zawsze stanowi podmiot w procesie pomagania”. Te słowa odnoszą się również do edukacji, która ma moc emancypacyjną – a więc uwalniającą człowieka w jego aspiracjach do samorealizacji. Tu również człowiek musi stanowić podmiot w procesie edukacji. Reformacyjne, a głębiej – ewangeliczne podstawy tego sposobu myślenia, domagają się stale dostrzegania w tym procesie drugiego człowieka w jego podmiotowości.

Wołanie o jedność

Lutrowej mowy o wolności chrześcijańskiej nie da się łatwo powiązać ze współczesną teologią wyzwolenia adresowaną do różnych grup społecznie marginalizowanych. Luter był teologiem wolności, ale niekoniecznie wyzwolenia. Jednak powiązana z jego myśleniem o wolności koncepcja powszechnego kapłaństwa wiernych miała już taki demokratyczny potencjał. Kościoły ewangelickie nie wykorzystały jednak tego potencjału – z różnych przyczyn, po części politycznych, po części kulturowych. Kościół, w którym świadomie urzeczywistniany byłby postulat wolności chrześcijańskiej, poprzez służbę miłosierdzia (diakonia) i edukację, byłby czynnikiem uwalniającym procesy społecznych przemian. Taki Kościół nie tylko słyszałby, ale i czynem odpowiadałby na „wołanie swego ludu”, gdyż „różne grupy i jednostki w Kościele i na całym świecie krzyczą o jedność i inkluzywność”, czyli o włączenie do społeczności (posłanie VIII Zgromadzenia Ogólnego Światowej Federacji Luterańskiej w Kurytybie w 1990 r.).

Zasługą Reformacji było umiejętne wykorzystanie postulatów wolności chrześcijańskiej w obszarze polityczno-kościelnym. Uwolnienie chrześcijanina oznaczało bowiem również uwolnienie Kościoła z więzów opresji instytucjonalnej – papiestwa. Z kolei społeczne skutki tych wolnościowych postulatów nie były aż tak szybkie i spektakularne. Wymagały długotrwałych procesów, gdyż łatwiej obalić tyranię kościelnej władzy, niż tyranię patriarchalnego myślenia. Tam, gdzie to się udawało, zawsze było zasługą dobrze zorganizowanego systemu edukacji, w tym również religijnej.

Chrześcijanin jest wolnym panem względem wszystkiego i nikomu niepodległym; chrześcijanin jest najbardziej uległym sługą wszystkich i każdemu podległym.

Marcin Luter

Florence Nightingale jako dama z lampą, obraz olejny

„Zwiastun Ewangelicki” 11/2020