– uroczystości w Hołdunowie i Kozach
W dniu 25 maja 2020 r. minęła 250. rocznica opuszczenia miejscowości Kozy przez grupę 313 mieszkańców wyznania ewangelickiego, którzy pod eskortą pszczyńskich huzarów opuścili Polskę, a konkretnie Małopolskę, i znaleźli się w państwie pruskim, na gościnnej ziemi księcia pszczyńskiego.
Uciekinierzy schronienie znaleźli na terenie dawnego folwarku Kiełpowy, tworząc miejscowość nazwaną po niemiecku Anhalt, po polsku zaś Hołdunów. Tak rozpoczęła się niezwykła historia, w której wszystko odbywało się niestandardowo.
W Hołdunowie
Do tak zobowiązującego jubileuszu parafia przygotowywała się od ubiegłego roku. Powstał komitet organizacyjny, uzyskano obietnicę wsparcia organizacyjnego i finansowego jubileuszu przez władze miasta Lędziny (Hołdunów to dziś dzielnica miasta Lędziny k. Katowic), gminy Kozy i starostwa bieruńsko-lędzińskiego. Udało się pozyskać wielu ludzi dobrej woli i instytucji, który chcieli wesprzeć jubileusz. Uroczystości zaplanowano na 22-25 maja 2020 roku. Przewidziano koncert, przedstawienie teatralne, festyn, wycieczkę z Hołdunowa do Kóz, spotkanie z dawnymi mieszkańcami Hołdunowa, sesję popularnonaukową i jubileuszowe nabożeństwo z udziałem biskupa Kościoła oraz kilka innych wydarzeń. Plany te było trzeba jednak zweryfikować. Pandemia koronawirusa sprawiła, że parafia musiała podjąć decyzję o przeniesieniu uroczystości jubileuszowych na październik (24-25.10.2020), a gdyby i to okazało się niemożliwe, na czas późniejszy.
Jednak część zamierzeń zrealizowano. W niedzielę, na którą pierwotnie zaplanowano główne uroczystości, czyli 24 maja 2020 r. parafianie spotkali się na nabożeństwach. W hołdunowskim kościele było skromnie, acz uroczyście i dziękczynnie. Odbyły się dwa nabożeństwa, jedno o 10.00, drugie o 16.00, oba transmitowane przez Internet. Na obu frekwencja wyniosła 100% – czyli po 30 osób zgodnie z normą wynoszącą 10 m2 na 1 osobę. Kazanie przed południem wygłosił proboszcz ks. Adam Malina, po południu wikariusz ks. Robert Augustyn. Dziękczynny charakter dopełniła muzyka w wykonaniu okolicznościowego tria muzycznego w składzie Dominika Centner, Marta Malina, Weronika Nikolayi.
W Kozach
Drugi epizod jubileuszowy miał miejsce w Kozach. Następnego dnia po nabożeństwie, czyli dokładnie w rocznicę opuszczenia miejscowości Kozy przez grupę 313 ewangelików, do tej największej w Polsce miejscowości, niebędącej miastem (13 tys. mieszkańców!), przyjechali na zaproszenie władz gminy przedstawiciele hołdunowskiej parafii: ks. Adam Malina oraz Manfred Centner, kurator parafii. W pięknym parku, obok zabytkowego pałacu Czeczów, wójt Gminy Kozy Jacek Kaliński oraz ks. Adam Malina wraz z towarzyszącymi im osobami wspólnie zasadzili dąb. Drze-wo to upamiętniło przypadającą okrągłą rocznicę oraz istniejącą przed wiekami społeczność kozian ewangelików. Dąb otrzymał imię Hołdunów. Jesienią planowana jest druga część uroczystości przy dębie Hołdunów. Planuje się odsłonienie pamiątkowej tablicy, wyjaśniającej genezę tego drzewa.
Ostatnim możliwym działaniem jubileuszowym była konferencja online zatytułowana Koziański exodus. Inicjatorem takiej formy spotkania był dyrektor Gminnej Bibliotek Publicznej w Kozach Bartłomiej Jurzak. O koziańskiej i hołdunowskiej społeczności ewangelickiej rozmawiali m.in. ks. dr Adam Malina, ks. dr Kazimierz Bem, pastor z reformowanego Kościoła w USA, dr Mariusz Pawelec, Tymoteusz Król, Mirosław Frączek, Grzegorz Hałat.
Odbyły się trzy krótkie wykłady. W pierwszym Bartłomiej Jurzak przedstawił losy Reformacji w Kozach i późniejsze dzieje ewangelickich kozian. Ks. Adam Malina mówił o tym, co działo się z kozianami, gdy już dotarli do Hołdunowa i jak ze społeczności kalwińskiej stali się ewangelikami wyznania luterańskiego. Z kolei ks. Kazimierz Bem zaprezentował związki koziańskich ewangelików z powszechną historią Kościoła reformowanego, ich relacje z różnymi ośrodkami kalwinizmu w Europie, a nawet w USA.
Druga część konferencji była dyskusją wokół referatów oraz dzieleniem się różnymi aspektami omawianych tematów. Na przykład Tymoteusz Król z Wilamowic, etnolog i germanista oraz współczesny propagator języka wilamowskiego, mówił o wspólnych korzeniach Wilamowic i Kóz oraz ich lokalnych języków. Historyk Mateusz Pawelec wspomniał o nieznanych wcześniej relacjach o Hołdunowie i Kozach, publikowanych na przykład w Pradze. Zabierali głos również pasjonaci lokalnej historii, przedstawiając swoje spostrzeżenia dotyczące wspólnych korzeni, przejawiających się m.in. we wspólnych nazwiskach w Kozach i w Hołdunowie czy na Górnym Śląsku, o strojach ludowych, ekumenii i kulturze.
Parafia i wszyscy współorganizatorzy mają nadzieję, że jesienią będzie możliwość zorganizowania drugiej części jubileuszowych uroczystości.
Niezwykła historia koziańskich ewangelików
Historia koziańskich ewangelików jest pełna niespodzianek i zagadek. Pod Beskidami znaleźli się prawdopodobnie po spustoszeniu regionu przez Tatarów. Założono wtedy wiele miejscowości wokół Bielska, między innymi Kozy, Wilamowice czy Hałcnów. Tam dotarli prawdopodobnie dawni mieszkańcy północnych Niemiec, z obecnego pogranicza niemiecko-holenderskiego. Kozianie mówili swoistym dialektem, odmianą języka niemieckiego. Jego pozostałością jest dziś język wilamowski, którym posługuje się około 70 mieszkańców tego miasta. Być może później w Kozach i okolicy osiedlili się również mieszkańcy Siedmiogrodu oraz uciekinierzy z różnych miejsc Europy środkowej, ratujący się przed prześladowaniami religijnymi wojny trzydziestoletniej i jej skutkami.
W XVI wieku małopolskie Kozy przeszły Reformację według zasad kalwińskich. W drugiej połowie XVI wieku miejscowość była już ewangelicka, to samo stało się z miejscową parafią i kościołem, który służył koziańskim ewangelikom aż do 1658 roku. Potem ich położenie stawało się pod względem religijnymi i ekonomicznym coraz gorsze. Ponieważ nie mieli już kościoła, spotykali się na nabożeństwach w beskidzkich lasach lub wędrowali do Brzegu na Śląsku, gdzie znajdowała się parafia reformowana. W Brzegu urzędował również kapelan wojskowy wyznania reformowa-nego, który dwa razy w roku pojawiał się w garnizonie pszczyńskim. Z Kóz do Pszczyny było już całkiem blisko, toteż dla kozian życie religijne stało się łatwiejsze, choć nadal nieproste. W 1765 roku doszło do zmiany dynastii książęcej w Pszczynie. W przeciwieństwie do luterańskich poprzedników, Anhaltowie wraz z otaczającym ich dworem byli wyznania reformowanego.
W historii, która wydarzyła się w 1770 roku, oprócz przesłanek religijnych ważne były również inne czynniki, gospodarcze i polityczne. Do 1742 roku, udając się na Śląsk w poszukiwaniu wsparcia w wierze, kozianie docierali do Austrii. Po wojnach śląskich większość Śląska stała się częścią państwa pruskiego. Oprócz większej swobody wyznaniowej miało to również znaczenie ekonomiczne, ponieważ władza pruska prowadziła politykę gospodarczego wspierania nowych ziem. Dofinansowywano osadnictwo na nowym terytorium, aby pobudzić region gospodarczo. Efektem tego wsparcia była tzw. kolonizacja fryderycjańska, której wynikiem były nowe kolonie na terenach wiejskich. Mieszkańcom takich osad gwarantowano zwolnienie z podatków, służby wojskowej, pożyczki i dotacje, wsparcie w budowie domów i gospodarstw.
Życie w Kozach stawało się coraz trudniejsze, a bliskość i przychylność Pszczyny i jej reformowanego dworu książęcego była bardzo zachęcająca do podjęcia wyzwania, które miało doprowadzić do wielkiej zmiany. W wyniku rozmów z „opiekunem duchowym” ks. Johannem Schleiermacherem, księciem pszczyńskim i pruską kamerą (urzędem) wojny i domen we Wrocławiu, powstał plan opuszczenia Kóz i założenia nowej miejscowości na ziemi będącej własnością księcia pszczyńskiego. Oprócz standardowych warunków kolonizacyjnych dodano koziańskim tkaczom i rolnikom dotacje na budowę domów, materiały budowlane i pożyczki. Ważne było również zapewnienie, iż na nowym miejscu szybko zostanie wybudowany kościół oraz powołany ewangelicki duchowny do opieki duszpasterskiej. Zaplanowano na ten cel w całym kraju dwie kolekty, które miały zapewnić środki na budowę podstaw życia duchowego.
Wszystko rozpoczęło się 25 maja 1770 roku. Był to piątek, dzień po święcie Wniebowstąpienia Pańskiego. Dla zapewnienia sprawnego opuszczenia Kóz oraz ze względu na bezpieczeństwo uciekinierów, towarzyszył im 70-osobowy oddział wojskowy z Pszczyny pod dowództwem por. G. von Woyrscha. Z Kóz do przyszłego Hołdunowa uciekinierzy mieli około 42 km do przejścia. Potrzebowali na to 8-9 godzin, a odległość podzielili na dwie części, przedzielone noclegiem pod gołym niebem mniej więcej w połowie drogi.
„Zwiastun Ewangelicki” 11/2020