– wartość wolności w czasach pandemii
Wolność chrześcijanina, ten reformacyjny sztandar powiewający dumnie nad chylącą się ku upadkowi średniowieczną wizją chrześcijaństwa, opartą na posłuszeństwie i podległości, był przez pięć wieków drogowskazem. Był drogowskazem dla wielu nowożytnych rewolucji społecznych i kulturowych: dla rewolucji humanistycznej, oświeceniowej, naukowej oraz dla emancypacji kobiet. Uwolniony w swym sumieniu przed Bogiem człowiek nie chciał dłużej być przedmiotem historii, lecz stopniowo wkraczał na arenę dziejów jako podmiot jej procesów.
Przez ostatnie pięćset lat, a szczególnie od czasów rewolucji przemysłowej w XIX wieku, uwierzyliśmy jako ludzkość, że jesteśmy w stanie kreować dowolnie, jednak w swej zbiorowej mądrości zawsze w dobrą stronę, rozwój cywilizacyjny naszego gatunku. Wstrząsy, które ten proces zakłócały, takie jak wojny, były w gruncie rzeczy pochodnymi tego procesu, jemu podlegającymi. Zewnętrzne przeszkody, w postaci chorób, epidemii, jeżeli nawet dotyczyły całej światowej populacji, to nigdy nie zmuszały do odwrotu na całej linii frontu. Nigdy nie były impulsem do wygaszenia wszystkich silników napędowych rozwoju cywilizacyjnego. Nigdy, nawet w czasach pandemii grypy zwanej hiszpanką, pod koniec pierwszej wojny światowej, nie zmusiły ludzkości do zakwestionowania całego dotychczasowego modelu jej rozwoju. Aż do teraz.
Rok 2020, pięćsetny rok obowiązywania reformacyjnego paradygmatu wolności chrześcijanina, zachwiał tym porządkiem. Noblistka Olga Tokarczuk tę zmianę opisuje w następujący sposób: „na naszych oczach rozwiewa się jak dym paradygmat cywilizacyjny, który nas kształtował przez ostatnie dwieście lat: że jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Nadchodzą nowe czasy”.
Delikatna, lecz stanowcza przestroga?
Czy zmiany te będą również dotyczyć wolności chrześcijańskiej? Dotychczas za pewnik uważaliśmy zdanie: „Wolni w Chrystusie zmieniajmy świat”. Powtarzana przez wieki fraza o czynieniu sobie świata poddanym, o królowaniu wszelkiemu stworzeniu, nabrała w ostatnich latach co prawda innego wymiaru – pod wpływem kryzysu klimatycznego zaczęliśmy coraz częściej rozumieć to panowanie jako troskę i odpowiedzialność za świat coraz słabiej radzący sobie z rosnącymi apetytami ludzkości na powszechny dobrobyt. Jednak wciąż to człowiek chciał postrzegać siebie jako wolnego pana i twórcę nowego porządku ekologicznego, owego modnego ostatnio green dealu, czyli nowego, zielonego ładu. Ostatnie wydarzenia rozlewającej się po świecie pandemii boleśnie zweryfikowały to przekonanie o władztwie i sprawczości rodzaju ludzkiego względem świata przyrody.
Jako chrześcijanie możemy te wydarzenia zinterpretować jako sygnał ostrzegawczy dany przez Boga, by jednak zweryfikować swą pełną dumy postawę twórcy i zachowawcy porządku natury. Czy w ten delikatny, acz stanowczy sposób Bóg przypomina człowiekowi, że ten zagalopował się w swych stwórczych zapędach? W delikatny sposób, bo śmiertelność tego wirusa jest jednak stosunkowo niewielka, w stanowczy – bo dotyka on wszystkich bez wyjątku krajów, a szczególnie tych o gęstszym zaludnieniu, gęstszej sieci szlaków handlowych, społeczeństw bogatszych, bardziej mobilnych, sytych, a jednocześnie starzejących się.
Czy korzystając z powierzonej nam wolności nie popełniliśmy grzechu pychy podobnego do tego, który był udziałem pierwszych ludzi w raju? Czy zmieniając i podporządkowując sobie świat nie weszliśmy w rolę samego Stwórcy? Może w swych działaniach chcieliśmy być jak On i podobnie jak pierwsi ludzie zerwaliśmy zakazany owoc, którego zrywać nie było nam wolno? Czy nie ulegliśmy ponownie słodkiej pokusie: eritis sicut Deus – „będziecie tacy jak Bóg”?
Duchowe uwolnienie i materialne zaangażowanie
Jak w sytuacji tak oczywistego – zarówno dla wierzących, jak i niewierzących – przewartościowania dotychczasowego porządku tego świata mówić dzisiaj znów o wolności chrześcijanina? Jak przypominać to odkrycie, które pozwoliło człowiekowi odzyskać podmiotowość w relacji z Bogiem? Czy trzeba przyjąć, że porządek stworzenia i porządek zbawienia w żaden sposób nie przystają do siebie? Czy można takim logicznym i teologicznym fortelem zgrabnie wytłumaczyć ten dysonans poznawczy, który jest udziałem nas wszystkich, od ponad miesiąca coraz bardziej zdumionych i zagubionych? Wydaje się, że byłoby naiwnością tak sądzić, zresztą poważna teologia nigdy tych porządków nie rozdzielała, lecz widziała ścisłą między nimi zależność.
Myślę, że jednak wolno nam także dzisiaj, w czasach samoograniczenia i przyjmowanego bez buntu radykalnego zredukowania zakresu naszej wolności, mówić o niej i jej ponowne odkrycie w czasach Reformacji sławić. Znany, widniejący u góry artykułu jako motto całego cyklu dwuwiersz brzmiał bowiem w uproszczeniu: chrześcijanin jest całkowicie wolny ale i całkowicie niewolny. To znaczy, że jest on wolny tylko wtedy, gdy nie traci wymiaru niewoli swej egzystencji. Niewoli pojmowanej jako służba na rzecz bliźniego, na rzecz swej rodziny, swego państwa, wreszcie na rzecz swej planety, swego naturalnego domu. Dopiero w zestawieniu tych dwóch wymiarów wolności: duchowego uwolnienia od nakazów i zakazów prawa, a jednocześnie materialnego zaangażowania i poświęcenia na rzecz szeroko rozumianego świata, w tej symbiozie wolności i niewoli prawdziwa wolność się urzeczywistnia.
Wydarzenia ostatnich tygodni dobitnie pokazują, co może się stać, jeśli zapomnimy o jednym z członów tej definicji i zaczniemy postrzegać siebie wyłącznie jako „całkowicie wolnych i nikomu niepodległych panów wszystkich rzeczy”. Poreformacyjna historia ludzkości była niestety historią jednostronnej interpretacji tego reformacyjnego odkrycia. Zarówno humanizm, a później oświecenie i naukowy rozwój cywilizacji zachodnioeuropejskiej stanowią historię wcielania w życie pierwszej części Lutrowej definicji. Przez ostatnie pięć stuleci człowiek jak mantrę powtarzał: jestem wolnym panem wszystkiego i niczemu niepodległym. Ta wolność była odmieniana przez wszystkie przypadki. Do niedawna byliśmy nawet skłonni, jako dzieci Reformacji i oświecenia, bez wahania przyznać, że wolność ważniejsza jest niż bezpieczeństwo. Dziś nawet najwięksi liberałowie zgodnym chórem powtarzają i przekonują: „zostań w domu”, ogranicz aż do bolesnego maksimum swą potrzebę do samorealizacji w imię wspólnego bezpieczeństwa.
A co jest realizacją podstawowych potrzeb egzystencjalnych człowieka? Dziś okazuje się, że można je zredukować do wizyty w sklepie spożywczym i aptece, a większość liberalnych demokratów, piewców wolności podpisze się pod tym rozwiązaniem obiema rękami. Jednak czy można się temu dziwić? To przecież w obecnej sytuacji jedyne rozsądne rozwiązanie.
Wolni, aby się samoograniczać
Wolność jako prawo do samorealizacji musi oznaczać w tym okresie obowiązek samoograniczenia swych potrzeb do absolutnego minimum. Poza jego obszarem pozostaje nawet potrzeba życia religijnego rozumianego jako przeżycie wspólnotowe. Pandemia boleśnie przypomniała nam wszystkim o drugiej części Lutrowej definicji: „chrześcijanin jest całkowicie niewolnym panem wszystkich rzeczy, wszystkiemu podległym”.
Nastał czas, by zrozumieć tę prawdę, by na własnej skórze odczuć ową niewolę, której zakres rozciąga się obecnie od coraz bardziej dotkliwego obowiązku społecznej izolacji do kwarantanny. Niewola chrześcijańska, której doświadczyć dziś musimy, polega również na rezygnacji z uczestnictwa we wspólnotowym życiu Kościoła. Kościół dziś zawęził się do czterech ścian naszego mieszkania z jedynym okienkiem transmisji treści religijnych w postaci okna internetowej przeglądarki lub telewizora.
Niewola chrześcijańska to jednak dzisiaj również znacznie poważniejsze wyrzeczenia. To utrata kontaktu z bliskimi, to praca w szpitalach i domach pomocy społecznej ponad normę – na rzecz chorych i umierających, to wreszcie nawet ograniczanie swych uposażeń przez pracowników różnych firm. Choć zmiany te nie unieważniają wymiaru wolności duchowej chrześcijanina, tak wszystkim ewangelikom bliskiej, to jednak dziś trudno jednostronnie wynosić tę wolność na piedestał. Dziś wydaje się, że większym zagrożeniem dla nas jako wspólnoty może być deficyt „chrześcijańskiej niewoli” na wszystkich jej płaszczyznach, niż wewnętrznej, duchowej wolności.
„Zwiastun Ewangelicki” 8-9/2020
Pismo Marcina Lutra O wolności chrześcijanina zostało opublikowane w książce Pisma etyczne.